Fantazjowałem o nas każdej nocy

3.9K 136 18
                                    

Noc w piwnicy była okropna nie, zmrużyłam nawet oka w obawie, że wróci do mnie i coś mi zrobi. Jednak nie przyszedł, zostawił mnie samą w tym pomieszczeniu, bez jedzenia, wody lub czegokolwiek. Łóżko było, strasznie niewygodne sprężyny, wbijały się w moje ciało, ale wolałam to niż zimny beton. Nawet nie wiem jaka była godzina, chciałam się jak najszybciej wydostać z tego koszmaru. Pierwszy raz w życiu powinnam posłuchać Walkera i nie zadawać się z Chrisem. Zastanawiało mnie, dlaczego blondyn powiedział, że odpłacę się za to, co zrobił Martin. Co ja miałam z tym wspólnego? Moja relacja z chłopakiem jest tak skomplikowana, że sama nie wiem kim, on dla mnie jest, ale na pewno nie chłopakiem najwyżej to kolega. Prawda? Miałam jednak nadzieję, że mnie szuka lub cokolwiek robi, żeby mnie uwolnić. Słyszę charakterystyczny dźwięk kluczy, które otwierają drzwi. Od razu do pomieszczenia wszedł, Christopher na jego twarzy malowało, się wręcz zadowolenie. Podszedł do mnie, na co od razu podciągnęłam kolana do brody.

-Nie musisz się mnie bać gwiazdeczko.Dziś masz szczęście, wychodzisz z tej rudery, ale to nie znaczy, że to koniec naszej zabawy.

-Jesteś psycholem, co wspólnego mam ja do twoich porachunków z Martinem?
- Właśnie bardzo dużo, nie wiesz, ile jest w stanie poświęcić dla ciebie. Jednak nie powiem Ci za dużo, bo to już nie twój interes.
-Jakoś byłam potrzebna, żeby ten interes zrealizować. Mogę wreszcie wyjść stąd?
-Naturalnie daleko nie wyjdziesz, bo jak zapewne wiesz, jesteś w piwnicy, a teraz będziesz tylko na piętrze.
Nic nie odpowiedziałam, tylko wstałam, a chłopak wziął mnie za rękę, na co od razu się wzdrygnęłam. Prowadził mnie przez schody aż do parteru. Teraz widziałam dopiero, że to dom, ale kogo dom? Wyglądał, dość przytulnie prawie niczym się nie, różnił od typowego rodzinnego domu. Chłopak zaprowadził mnie do łazienki i zamknął ją za sobą.
-Teraz możesz się odświeżyć, a ja sobie popatrzę na ciebie.
-Żartujesz sobie? Nie będę się przy tobie rozbierać.
-Kochana albo to, albo któraś z twoich przyjaciółek ucierpi.
-Jak śmiesz mnie szantażować ?-krzyknęłam przez łzy. Miałam go serdecznie dość, powoli brakowało mi nadziei, że uwolnię się od niego. Nie umiałabym też żyć ze świadomością, że któraś z moich przyjaciółek ucierpiała przeze mnie.
- W takim razie jak nie, chcesz wykonywać moich poleceń to ty, będziesz cierpieć.- Podszedł, do szafki wyciągnął, z niej żyletki i zbliżył się do mnie. Szarpnął za moją rękę, zrobił szybkie nacięcia i wyszedł, trzaskając drzwiami. Odsunęłam się po kafelkach ze szlochem, jednak korzystając, z okazji zamknęłam drzwi i postanowiłam zmyć z siebie jego dotyk. Kiedy wzięłam szybki prysznic, widziałam, że na pralce były ubrania dla mnie. Legginsy i bluzka na krótkim rękawie były i tak lepsze niż moje poprzednie i potargane. Wpadłam na pomysł, by przeszukać łazienkę, być może znajdę coś, co może mi się przydać. Szperając, po każdej z szafek znalazłam, wsuwkę do włosów. W tym samym momencie Chris zaczął pukać do drzwi. Wpięłam ją do włosów i otworzyłam drzwi.
-Dłużej się nie dało? –Pociągnął mnie za nadgarstek, na którym miałam rany, przez co zaczął mnie piec. Chłopak nie, zważając na to, pociągnął mnie za sobą na górne piętro do jakiegoś pokoju.
- Teraz będziesz tu siedzieć ja mam ważne spotkanie, ale nie martw się, będę na dole. Podszedł do mnie, ścisnął moje policzki i pocałował w usta, po czym wziął, taśmę zaklejając je.
-Na wszelki wypadek, jeżeli przyszłoby ci coś głupiego do główki. Drzwi i okna będą zamknięte więc nawet nie, próbuj uciekać.
Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą, zerwałam od razu taśmę z ust. Bezmyślny Idiota. Ciekawiło mnie z kim ma, się spotkać. Musiałam wymyślić jakiś plan i miałam nawet szanse uciec. Myślał, że zamknięte drzwi lub okna wystarczą jednak miałam umiejętności otwierania zamków wsuwką niczym Betty Cooper z Riverdale. Postanowiłam, jednak wstrzymać się z moim zapałem, czekając, aż zacznie spotkanie. Podeszłam do okna czy żeby sprawdzić, czy teren, lecz to, co zobaczyła, dodało mi otuchy. Luke, a właściwie jego auto na podjeździe. Czyżby mnie znalazł? Jestem uratowana! Cieszyłam się jak głupia w tym momencie. Usłyszałam dźwięk dzwonka i przywitanie się chłopaków. Zaczęli o czymś rozmawiać, lecz nie słyszałam dokładnie o czym. Teraz była ta chwila, w której musiałam zaryzykować i otworzyć te drzwi. Wzięłam wsuwkę i odpowiednio wygięłam, po czym od razu otworzyłam po cichu drzwi. Zeszłam troszkę po schodach tak, żeby nie było mnie widać i przysłuchiwałam się ich rozmowie.
-Idzie wszystko według planu?
-Można, tak powiedzieć jednak strasznie mnie, irytuje swoim zachowaniem. Nie mogę, się doczekać aż, będzie moja. Martin ma gust
-Przestań, tak mówić. On będzie, mój rozumiesz? Ta mała ździra coraz bardziej oddala mnie od niego. Wiesz, jak na tych korepetycjach z nią, musiałem udawać, że ją lubię?
-Spokojnie stary ja będę miał Vi przy okazji zemszczę się na Martinie, a tobie już nie odbierze nikt twojego chłoptasia.
-Teraz spadaj do niej lub wyjdź stąd, bo za chwile Walker przyjdzie. Głupi myśli, że pomagam mu ją znaleźć.
-Muszę coś jeszcze załatwić, o Vi się nie martw, nie powinna stwarzać kłopotów.
W tym momencie nie miałam wyjścia i udałam się tym razem do innego pokoju, czyli obok mojego poprzedniego. Zamknęłam się tam i nie wiedziałam, co się dzieje. Luke jest gejem? Chciał mnie się pozbyć z Chrisem. Przez ten cały czas myślałam, że jest moim dobrym kolegą nawet przyjacielem. Rozmawialiśmy o wszystkim, a teraz się dowiaduję, że wykorzystywał to przeciwko mnie. Oni chcą rozdzielić mnie i Martina, pierwszy raz nie mogę na takie coś pozwolić. On jest jedynym moim ratunkiem. Wyjrzałam za okna i widziałam odjeżdżającego chłopaka. Ford najwyraźniej miał gdzieś co robiłam, bo nawet nie, przyszedł do pokoju. Nie minęło dziesięć minut, a usłyszałam dźwięk dzwonka. Postanowiłam wyjść ukrywając się w tym samym miejscu co poprzednio. Wtedy moje serce przyśpieszyło w brzuchu, poczułam uścisk. Czułam ulgę, że go widzę teraz, zdałam sobie sprawę jak bardzo, brakowało mi go. Brakowało mi jego kąśliwych odzywek, przesłodzonych ksywek lub po prostu jego całego. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie jego głos
-Luke wiesz, coś gdzie Chris ją, przetrzymuje?
-Stary nie wiem, co ci powiedzieć, ale on postawił ci już wymogi. Musisz przestać się nią interesować, a co dopiero szukać. Ja się wszystkim zajmę.
-Dzięki to dużo dla mnie znaczy. Sam wiesz, że Vi nie jest mi obojętna od dłuższego czasu.
Nie jestem mu obojętna
-Martin nie możesz dawać i tak jej nadziei wyjedziesz za niecałe trzy miesiące na studia. Pamiętasz, jak je planowaliśmy?
-Pierdole studia muszę ją znaleźć.
Nie wytrzymałam, tylko poszłam po cichu na dół. Stał, do mnie plecami więc mnie nie, widział, jednak jak zobaczył mnie Luk miał ochotę mnie zabić.
-Już znalazłeś.-Odparłam, a Martin nagle, się odwrócił.
-Vi, ale jak? Przecież Chris, gdzieś ty była?!
-Musimy stąd wyjść jak najszybciej- odparłam w obawie, że Luke może coś zrobić. –Proszę.
-Nie mamy po co się spieszyć. Wiesz, jak się o ciebie, martwiłem.-przytulił mnie do siebie, a ja widziałam, jak Luke dzwoni do kogoś.
-Martin-Dodałam szlochem, a on nie, dając mi dojść do słowa, uciszył mnie.
-Shh jest wszystko już dobrze jak, dorwę tylko Chrisa, pożałuje tego.
-Bałbym się bardziej o Ciebie Martin lub twoją gwiazdeczkę. Jesteś tak naiwny, że aż żal mi ciebie. Ślepo zakochany szczeniak idealne porównanie prawda?
-O co ci chodzi Luke?
-To ja miałem być w twoich ramionach, a nie ta mała ździra, która nam wszystko zabrała.
-O czym ty do cholery mówisz? –Martin puścił mnie i podszedł do blondyna.
-Tyle lat się staram o twoją uwagę. Tyle lat myślę o tobie. Zawsze, kiedy przebieramy się w szatni na mecz nie, umiem oderwać od ciebie wzroku. Fantazjowałem o nas każdej nocy. Myślałem, że może się nam udać. Jednak ona wszystko zniszczyła. Specjalnie pogorszyłem się w chemii, żeby profesor dał mi korepetycje. Dałeś mi też wtedy jasno do zrozumienia, że nie mam się do niej zbliżać. Byłem zazdrosny o każdą poświęconą jej uwagę. To ja zaplanowałem powrót Chrisa wiedziałem, że go nienawidzisz. To ja wymyśliłem plan, żeby ją porwać. Chris miał wziąć ją sobie, a ja bym był realizował dalej nasze relacje.
-To są jakieś żarty. Jak mogłeś zrobić coś takiego? Sprowadzenie Christophera, a do tego porwanie?
-Robiłem, to z miłości, zrozum!- Luke miał już złapać Walkera za rękę, lecz ten gwałtownie się odsunął od niego. Pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy wreszcie z tego domu. Na podjeździe ku mojemu zaskoczeniu był samochód, a nie motocykl, który tak bardzo uwielbiałam.
-Gdzie jedziemy?
-Do mnie.-odparł krótko. Widać było, że nie ma ochotę na rozmowy. Nie dziwię mu się w końcu jakbym ja była na jego miejscu, też by mną to w jakimś stopniu wstrząsnęło. Miałam tylko nadzieję, że ten cały cyrk się skończy. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Brunet wysiada z auta, na co ja powtarzam jego czyn.
-Twoi rodzice są w domu?
-Nie wyjechali dziś rano i prędko nie wrócą.-Przekroczyliśmy próg domu i weszliśmy od razu do kuchni. Brunet bez słowa zaczął mi się przyglądać. Nie do zauważenia były moje siniaki i rany, które zrobił Chris. Chłopak bez słowa wziął delikatnie moje piąstki i musnął je swoimi ustami.
-Przepraszam cię, że musiałaś tyle wycierpieć przeze mnie. Trzeba to opatrzeć.-Od razu zaczął szukać w szafkach różnych plastrów, bandaży czy wody utlenionej. Delikatnie wziął wacik, nasączył wodą, przykładając od razu do ran. Był tak bardzo skupiony, że wyraz jego twarzy mnie rozbawił, na co brunet popatrzał na mnie z pytającym wzrokiem. Kiedy, skończył, odstawił wszystko na bok i od dotknął ręką mojego policzyka. Spojrzałam w jego ciemne oczy i nie miałam już ucieczki. Objął mnie pewnie w tali przez co byłam jeszcze bliżej przyciśnięta to jego ciała. Przybliżył swoją twarz do mojej tak blisko, że dzieliły na centymetry. Miałam już go pocałować, gdy nagle zaburczał mój brzuch tak głośno, że brunet się odsunął.
-Choć najpierw zjesz coś głodomorku.
-Ej ja wcale nie jem za dużo.
-Tylko tak mówię, nie dąsaj się od razu. Zostało, jeszcze Spaghetti z wczoraj może być?
-Rano na śniadanie robisz, mi gofry, chce cię widzieć w kuchni.
-Masz zamiar zostać na noc cóż za niespodzianka.
-Trudno przepuścić taką okazję, gdy ma się takiego lokaja.
-Jestem najlepszym lokajem, jakiego miałaś.
-Bo jedynym też mi coś.-Chłopak zaśmiał się tylko i wziął się za podgrzewanie mojego jedzenia. Musiałam zadzwonić jeszcze do moich rodziców powiadomić ich, że wszystko ze mną w porządku. Na pewno się martwili, a im dłużej nie, dawałam znaku życia, tym bardziej mogli, popaść w paranoje tacy już są.
-Smacznego, idę tylko do pokoju po jakieś ciuchy dla ciebie.
-Daj, mi komórkę muszę, porozmawiać z rodzicami.
***
Po skończonym posiłku i rozmowy z rodzicami, która trwała chyba z godzinę, jak i nie więcej. Mama musiała, wszystko wiedzieć od razu nie, mogła dłużej być w niepewności gdzie jestem. Jak usłyszała, że jestem, też u Martina to jej głos, złagodniał i nie pytała o nic więcej. Wręcz była szczęśliwa, że zaopiekował się mną. Postanowiłam się przebrać w świeże ubrania i co najbardziej mi się podobało to bluza chłopaka. Resztę garderoby miałam z szafy jego kuzynki, na co miałam nadzieję nie będzie się gniewać. Poszłam do pokoju Martina i widok, który ujrzały moje oczy, spowodowały, że moje policzki zaczęły piec. Miał rozczochrane włosy, które opadały mu na czoło. Miał dresowe spodnie, ale najbardziej co, przykuło moją uwagę, było to, że stał tam bez koszulki. Nie umiałam przestać patrzeć na jego klatkę, było widać, że siłownia to jego drugi dom.
-Patrzysz się na mnie.-Posłał mi ten swój uwodzicielski uśmiech, przez co jeszcze bardziej zrobiło mi się gorąco. Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.

-Po to mam oczy Walker, nie wyobrażaj sobie za dużo.
-To nie ja rozbieram kogoś wzrokiem. -Szepnął w moje usta, przez co już nie umiałam wytrzymać i pocałowałam go. Wplątałam moje dłonie w jego włosy. Przez co brunet mruknął. Nagle chłopak, posadził mnie na swoim biurku nie, przestając czynności. Czułam się jak dziecko poza dużej dawce słodyczy. Dreszcze przeszywały całe moje ciało, a ręce chłopaka, które były pod bluzą wręcz paliły moją skórę. Niespodziewanie zaczął dzwonić telefon, który znajdował się na biurku. Odsunęłam się od bruneta, a on zawiedziony moim czynem wywrócił oczami. Na wyświetlaczu było imię Jessici, co mnie zdziwiło. Bez namysłu odebrałam i jedyne co usłyszałam to cztery słowa.
-Alina i Dina miały wypadek.

Vanitas/MarnośćWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu