Pov Martin.
Obudziłem się wczesnym rankiem nie mogąc dalej tłumić w sobie myśli które atakowały mnie całą noc. Każda minuta płynęła w bardzo powolnym tempie. Wpatrywałem się w śpiącą obok mnie Victorie która nie zmieniła swojej pozycji snów odkąd zasnęła. Po raz pierwszy raz w życiu nie umiałem podjąć decyzji lub znaleźć rozwiązanie. To wszystko co się działo było chore i nierealne by Victoria nadal to przeżywała. Wstałem z łóżka i podszedłem do wielkiego okna za którym miasto dopiero budziło się do życia. Uwielbiałem widok wschodzącego słońca i wpatrywania się w ludzi których goni czas. Nagle poczułem jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu.
-Wiem, że powinnam zapukać ale nie chciałam was obudzić jednak zauważyłam, że nie śpisz. Synku musimy porozmawiać o tym wszystkim co się dzieje -odpowiedziała moja mama wpatrując się we mnie spojrzeniem pełnym skruchy i obawy.
– Wiem, że jest Ci trudno ale nie tocz walki z samym sobą, dobrze?
-Mamo nie musisz zajmować się moimi problemami bo sama wiesz ile masz na głowie. Potrzebuję po prostu więcej czasu... -zamilkłem od razu i spojrzałem znów na widok ludzi z okna którzy w pośpiechu chodzą po ulicy. Wszyscy jesteśmy tacy sami.
-Martin jesteś młodym mężczyzną przed tobą jeszcze ogrom czasu ale naucz się nim dysponować. Jesteś moim dzieckiem i zawsze będziesz dla mnie najważniejszy.
-Kochasz ją?-zapytała nagle moja matka która powstrzymywała swoje łzy w oczach.
-Nie jesteśmy na tym etapie w relacji bym powiedział Ci, że ją kocham ale nie powiem, że jest mi obojętna. To po prostu skomplikowane
-Rozmawiałam z twoją szkołą na temat twojej edukacji i podjęłam decyzję za ciebie Martin. Zanim wybuchniesz złością pozwól mi to wytłumaczyć dobrze? -przytaknąłem głową bez słowa, bo wiedziałem doskonale jaką decyzje podjęła i dlaczego.
-Martin musisz zadbać o swoją przyszłość bo popatrz co się dzieje teraz pomimo, że jesteśmy obok ciebie. Nie możesz całego życia poświęcać w jakieś popaprane sytuacje. Wiem, że nasza rodzina nie jest normalna, nasze środowisko jest nienormalne. Chcę dla ciebie życia które nie będzie ciągłą walką o lepsze jutro rozumiesz?-załkała moja mama której łzy z każdą chwilą coraz szybciej płynęły po policzku.
-Wyjeżdżasz z tego okrutnego miasta dziś do rodziny z Nowego Yorku.
-Wiem, że nie będzie łatwo zacząć żyć od nowa ale tutaj nie odnajdziesz spokoju.-odparła łamiącym się głosem kobieta która w tym momencie była tak krucha i poddana wszystkiemu.
-Za niedługo będziesz stać przed wyborem szkoły wyższej więc proszę Cię abyś skupił się na tym co w twoim życiu i wieku teraz najważniejsze. -spojrzała na mnie po raz ostatni moja mama i wyszła z pokoju. Odczułem dziwne uczucie którego nie umiałem opisać. Z jednej strony lżej, z drugiej wiedziałem, że Victoria będzie moja przeszłością. Spoglądałem na nią jak spokojnie spala nadal w moim łóżku. Usiadłem na krawędź łóżka i delikatnie ogarnąłem Vi kosmyki włosów z twarzy.
-Mógłbyś zawsze być taki czuły.- odezwała się zaspanym głosem Vi
-Pora wstać muszę dziś pokazać ci jedno miejsce.
-Mówisz serio? Woah aż dziwnie wrócić do normalność gdzie nie muszę walczyć o życie. -zaśmiała się dziewczyna ale jej słowa odbiły się w mojej głowie echem. Przybliżyłem się do dziewczyny sam nie wiem czy z złości na siebie czy zwykłej potrzeby bliskości. Victoria automatycznie wstrzymała oddech jak zawsze ma to w nawyku i spoglądała na mnie spojrzeniem z którym nie umiem wygrać.
CZYTASZ
Vanitas/Marność
Teen FictionSekrety, to nie dołączony element naszego życia. Jednak w przypadku Victorii Bailey było trochę inaczej, żyła jak przeciętna nastolatka. Nigdy nie musiała niczego ukrywać ani, niczego się obawiać. Nie miała problemu od którego nie znalazłaby wyjścia...