Gorzkość oczekiwań.
•
Mieszając w kubku tanią, rozpuszczalną kawę, Yoongi zastanawiał się, czy wstawanie o ósmej rano w ogóle miało jakikolwiek sens. Pierwszy raz od dłuższego czasu jakaś dziwna siła nakazała mu wstać z łóżka wcześniej niż faktycznie musiał, a w efekcie siedział przy stole w samych jeansach, apatycznie przymierzając się do wypicia niezbyt smacznie prezentującego się naparu. Ale lepszy rydz niż nic.
Upił pierwszy łyk i skrzywił się, czując parzący płyn przepływający przez jego gardło. Mlasnął zniesmaczony i sięgnął po cukiernicę, którą chwilę przedtem postawił na stole. Już miał wsypać czubatą łyżkę cukru do kawy, ale przerwał mu Hoseok, który wyszedł ze swojego pokoju i wkroczył do kuchni, mierzwiąc sennie swoje włosy.
— Komuś już dawno skończył się limit na cukier — rzucił kąśliwie. — Musisz zrzucić trochę brzuszka, pamiętasz?
— To w ogóle nie tyczy się ciebie. — Yoongi, jakby na przekór, wsypał całą zawartość łyżeczki prosto do kawy.
Nie czuł się niekomfortowo siedząc przed Hoseokiem bez koszulki, nawet pomimo palącego uczucia w bliźnie. Nie mógł przecież do końca życia się ukrywać, a jego współlokatorzy nauczyli się nie zadawać pytań wiedząc, że za wiele im nie powie. Doceniał to, chociaż miewał chwilę, w których i tak chciał wykrzyczeć wszystko na głos, całemu światu.
Marzył, żeby zrzucić ten cholerny ciężar, który skutecznie i nieodwracalnie deformował jego i tak już pokiereszowany, moralny kręgosłup.
— Cóż, jeżeli będziesz nas spowalniał przez swój nadmierny balast, to nie ja się tobą zajmę, a Kang.
— Nie mogę się doczekać. — Wywrócił oczami i ponownie podjął się wyzwania wypicia kawy, którą, gdyby nie Hoseok mierzący go wzrokiem, wyplułby z powrotem do kubka.
Przełknął ją jednak, przyklejając do twarzy uśmiech tak szeroki i nieszczery, że równie dobrze mógłby całą swoją maskaradę wyrzucić do kosza.
W powietrzu między nimi wisiało coś, czego Yoongi nie potrafił i nie bardzo chciał nawet próbować opisać.
A może potrafił, bo już nie jeden raz przez to przechodził. Ale wolał nie wkręcać siebie samego w wir urojeń. Może był po prostu sfrustrowany.
Mianowicie, oboje wrócili do mieszkania poprzedniego dnia w milczeniu około piątej nad ranem i można było bez problemu zobaczyć, że boleśnie odczuwali na sobie efekty tej nocnej eskapady. Wory pod oczami Hoseoka były niesamowicie widoczne, gdy wpatrywał się w zawartość lodówki jeszcze zmorzonym snem wzrokiem, a blade światło z jej środka padało niefortunnie na jego twarz. Yoongi zastanawiał się, czy on sam tak wyglądał. Prawdę mówiąc, nawet po wzięciu porannego prysznica nie przejrzał się sobie specjalnie w lustrze. Zresztą, nie czuł żeby w ogóle spał. Niecałe trzy godziny były bardziej jak porządna drzemka, a nie sen, który powinien sobie zapewniać.
Hoseok zajął się robieniem sobie śniadania, a Yoongi przyglądał mu się, gdy z nad wyraz przesadnym skupieniem wbijał jajka na patelnię, wytykając z ust koniuszek swojego języka. Sam jeszcze nic nie jadł, ale nie czuł się specjalnie głodny. Chociaż, mówiąc szczerze, zapach, który zaczął roznosić się w kuchni sprawił, że przez moment zaburczało mu w brzuchu. Ale tylko trochę.
Długo siedział przy stole, patrząc się w jakiś niewidzialny punkt przed sobą, aż do momentu, w którym Hoseok nie postawił przed nim talerza z jajecznicą i dwoma kromkami razowego chleba. Yoongi uniósł ku górze jedną brew i zmierzył go wzrokiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/144679376-288-k801564.jpg)
YOU ARE READING
THE FIREFIGHTER [yoonseok]
FanfictionYoongi, były dowódca głównej seulskiej jednostki straży pożarnej, przeprowadza się do miasta portowego Gunsan po tragicznej śmierci najlepszego przyjaciela. Poznaje tam działającego mu na nerwy Hoseoka, z którym rozpoczyna pracę w lokalnej, wojskowe...
9. There are so many good things out there
Start from the beginning