7. The Shark slowly started to lose its teeth

2.7K 321 78
                                    

Wszyscy w remizie przyjaźnili się z Brianem, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Yoongi jadł samotnie swój lunch w kącie piętra remizy, obserwując go, gdy z uśmiechem lawirował wśród wszystkich, zamieniając z każdym chociaż parę słów. W takich okolicznościach nie dało się również przeoczyć, że zdecydowanie wyglądał i był najmłodszy ze wszystkich. Dosyć niski, chociaż nie drastycznie. Wiecznie uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do świata. Trochę aż za bardzo.

Yoongi przełknął ostatni kęs kanapki i wyrzucił folię, w której ją trzymał do kosza. Przejechał dłonią po swojej głowie w akcie swoistego tiku nerwowego i przy okazji stwierdził, że pora wybrać się do fryzjera. Spojrzał na zegar na ścianie, który wskazywał pierwszą popołudniu, po czym wstał z niewygodnego krzesła i skierował się w stronę szatni.

Z trudem otworzył swoją szafkę, unikając patrzenia na siódemkę przyczepioną do krzywych drzwiczek. Ostatnimi czasy nadmiernie pociły mu się dłonie, więc zaraz po otworzeniu szafki wytarł je w swoje spodnie od munduru. Wsunął dłoń w kieszeń w poszukiwaniu chusteczki. Oczywiście jej tam nie było — przestał je nosić przy sobie od kiedy zostawił tą ostatnią, którą w momencie odnalezienia ciała Minwoo mocno ściskał w dłoni i miał finalnie ze sobą w trumnie. Źle mu się kojarzyły. Co było dosyć śmieszne, w szczególności biorąc pod uwagę fakt, że taka chusteczka była dla Yoongiego w remizie jak kropla w morzu złych skojarzeń.

— Musimy pojechać na obrzeże miasta. — Hoseok nagle pojawił się w drzwiach szatni, a Yoongi aż podskoczył, upuszczając swój plecak, który właśnie wyciągał z szafki.

— Co? Czemu? — zapytał, podnosząc plecak z ziemi i kładąc go na niewielkiej ławce pod ścianą.

Alarm w remizie nie zadzwonił, więc nie mogło to być nic szczególnie poważnego. Dlatego też Yoongi wcale się nie śpieszył.

— Chleb powszedni. Awaria instalacji wodnej w bloku mieszkalnym, trzeba pomóc odpompować wodę w piwnicy. Podobno to nic wielkiego, jakieś dwie godziny na miejscu, trochę babrania w brudnej wodzie i po sprawie.

— Oh... Okej — odparł, po czym wyjął z plecaka dezodorant i spryskał się po pachami stwierdzając, że nawet jeśli chciałby wziąć prysznic to nie będzie miał czasu.

Miał gdzieś, co inni sobie pomyślą. Są gorsze rzeczy, niż jego pot. Zresztą, nie pachniał najgorzej. Naprawę, nie było z nim jeszcze aż tak źle.

— Coś nie tak? Nie lubisz babrać się w wodzie? — Hoseok prychnął, opierając się ramieniem o framugę drzwi. — To raczej część naszej pracy, nie musisz się tak dąsać.

Yoongi jednak zignorował to z trudem, zaciskając mocno zęby. Nie znosił, gdy ludzie wyciągali pochopne, nie wiążące się z niczym i z nikim wnioski, jednocześnie będąc okropnie aroganckimi. Imię Hoseoka zdawało się widnieć tuż obok definicji słowa arogancja w słownikach wszystkich języków świata. Yoongi był bardzo chętny to sprawdzić. Poświęciłby na to swój wolny czas, był stuprocentowo pewien. Byleby tylko dowieść swojej racji, nawet tylko przed samym sobą.

— Nie masz zamiaru mi odpowiedzieć? — Hoseok wszedł do szatni, a Yoongi minął go, narzucając w trakcie kurtkę od munduru na plecy.

— Wolałbym nie — skwitował, po czym wyszedł z szatni.

Poczuł dziwne uczucie, które dało mu niewielką, mentalną przewagę nad Hoseokiem. Czuł jego wzrok na swoich plecach, słyszał też jego kroki, gdy podążał za nim w stronę schodów. Zbiegł na dół, a przy wozie spotkał Briana, który próbował wejść do środka. Yoongi uśmiechnął się pod nosem, położył dłoń na jego krzyżu i pomógł mu lekkim popchnięciem.

THE FIREFIGHTER [yoonseok]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz