•12.Jesteś potworem!•

2K 77 2
                                    

Jak ja nienawidzę się przeprowadzać! Masakra jakaś. Trzeba wszystko samemu poukładać, pochować, ogarnąć. No po prostu agh. Rozpakowanie wszystkiego zajęło mi 2 godziny. W sumie mogło być gorzej, ale jednak to te 2 godziny! Tyle można było przez nie zrobić. Marnotrawstwo czasu. Phi. Dobra, dochodzi godzina 19, a ja leżę na kanapie i oglądam jakieś denne seriale w telewizji. No cóż, myślałam, że będzie tu ciekawiej. Jeśli nic się nie chce stać, to musisz to zacząć samemu. W takim razie może by tak pojechać gdzieś i zrobić jakąś rozróbę? O tak, po ostatnim strasznie mi się to spodobało. Migusiem wstałam, wyłączyłam telewizor, poleciałam na górę, ogarnęłam się i w tej chwili wsiadam do samochodu. No to ruszany. Nie będę jechać znowu gdzieś daleko. Znajdzie się jakąś stacje i się wbije i już.

Po pół godzinie znalazłam jakąś. Wydaje się spoko. Zaparkowałam i ruszyłam do środka. Weszłam i się rozejrzałam. Stacja jak stacja. Zamknęłam drzwi i przewiesiłam tabliczkę, tak, że teraz pisało "closen". Poszłam w stronę pomieszczenia z barkiem. No, tu już trochę ludzi jest. Czas zacząć zabawę.

Weszłam na stolik, który stał praktycznie na środku sali. Pierwsze pary oczu zaczęły spoglądać na mnie.

-Witajcie moi drodzy!-krzyknęłam gdy stałam już i oparłam obie ręce na biodrach.-kto chce się zabawić?-wzięłam jeden kosmyk moich włosów i mówiąc to patrzyłam się na niego potem na zebranych. Uśmiechnęłam się psychopatycznie, pokazując kły i oczy. Moje różniły się tym od innych wampirów, że źrenice zmniejszały się do minimalnych rozmiarów, ale dalej było je widać. Ta biała część oka, nie wiem jak się nazywa, była tak czarna jak smoła, jak nie czarniejsza. Źrenica krwisto czerwona. Wokół oczu pojawiała się taka szaroczarna owłoka, coś w stylu jak mają kościotrupy w filmach, że bez gałek ocznych nie? Chyba wiadomo o co chodzi. Nie miałam żył pod oczami, tylko pojawiały się takie znaki, przypominające błyskawice. Zaczynały się od oka i kończyły się gdzieś w połowie policzka. Miały kolor czarny, niektóre były krwisto czerwone, że można było je pomylić z śladami krwi. Dzięki oczom mogę wchodzić ludziom do umysłu. Wiem dziwne, ale często się przydaje, jednak to wymaga dużo energii, więc rzadko kiedy używam tej umiejętności. Kły są większe niż te u zwykłego wampira, ostrzejsze, silniejsze. Dzięki nim moja szczęka ma taką moc jak ta u rekina. Z siłą miażdżenia kilku ton, jak nie kilkudziesięciu. Jeśli chce mogę wysunąć też ostre jak brzytwa pazury. Ogólnie rzecz ujmując, wyglądam jak prawdziwa bestia, potwór, stwór z koszmarów. Nawet krążą o mnie już dawno zapomniane legendy. Ale to już mniejsza. Wróćmy do teraźniejszości.

Stałam tak i zobaczyłam strach w oczach ludzi, chcieli zacząć uciekać ale jednym pstryknięciem palców zamknęłam ich w tym pomieszczeniu. Nie mają żadnej drogi ucieczki. Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Włączył się tryb zabójcy. Osób było około 15, z czego widziałam jedną rodzinę z dziećmi i wliczając w to barmana. Czyli 10 osób do zabicia. No sory, ale dzieci nie tykam, kiedyś zabijałam nawet je, ale teraz już je oszczędzam. Będzie miał kto po mnie sprzątać. Podeszłam do pierwszej lepszej osoby. Był to chłopak, 23 lata, blondyn, przystojny. Nie takich już widziałam. Spojrzałam mu w oczy. To będzie moja pierwsza ofiara. Kazałam wszystkim stanąć pod ścianą, a ja tym czasem rozwaliłam wszystkie stoły i krzesła, pozostawiając jedno. Dzięki temu zrobiło się dużo miejsca. Postawiłam je na środku. Podeszłam do baru i wzięłam butelkę jakiegoś taniego alkoholu. No nic jak jest to brać, co będę wybrzydzać. Usiadłam na blacie, założyłam nogę na nogę i oparłam się jedną ręką, drugą trzymając butelkę. Napiłam się i rozejrzałam po twarzach ludzi. Wszyscy, bez wyjątku byli przerażeni. Znowu się uśmiechnęłam, spojrzałam w oczy blondyna.

-Proszę, usiądź Panie.-powiedziałam do niego zadziornie, wskazując na krzesło. On bez wachania zrobił co mu kazałam. Był jeszcze bardziej przerażony, bo widocznie nie chciał tego zrobić, ale jego ciało go nie słuchało. Był pod moją kontrolą. Wzięłam jeszcze dużego łyka i już pustą butelkę rzuciłam w niego. Headshot hehe. Jego śliczna, do nie dawna twarzyczka teraz była cała poraniona, a gdzie nie gdzie były powbijane odłamki szkła. Chłopak krzyknął przerażony, gdy zrozumiał co się właśnie stało. Uśmiechnęłam się i zeskakując z blatu ruszyłam powolnym krokiem w jego stronę. Okrążyłam go przyglądając mu się jak nieudolnie próbuje poprawić stan swojej twarzy. Stanęłam metr przed nim. Ugięłam lekko kolana i oparłam na nich ręce. Przechyliłam głowę w prawo spoglądając na chłopaka.

𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮𝓿𝓮𝓻 | Klaus Mikaelson Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang