•9. ...czy...ty...mnie...przeprosiłaś?•

2.4K 76 3
                                    

"Come back and discover the truth"

Siedziałam tak wciąż ogarniając co właśnie odkryłam. Wrócić? Ale do cholery gdzie? Do tego jeziora? Do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło? W sumie zgadzałoby się, tylko nie pasuje mi jedna rzecz. Jeżeli chodzi o tą dupną wodę, to po co śnili mi się Mikaelson'owie? I nagle mnie olśniło. No przecież idiotko! Chodzi o Nowy Świat! Mam wrócić do miejsca, gdzie zaczęła się moja historia z Mikaelson'ami. Tylko, co wspólnego z moim pochodzeniem oni mają? Eh, zgaduje, że żeby się tego dowiedzieć muszę pojechać do Mistic Falls. Nagle moje rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi, który przy okazji obudził Camille. 

-mmmhmhmhm, Melanie?...-gdy usłyszałam moje imię zwróciłam wzrok ku dziewczynie.-...mogłabyś otworzyć?

-...-bądźmy szczerzy. W tym momencie nie byłam w stanie wydusić z siebie jakiegokolwiek słowa, a co dopiero wstać i otworzyć jakiemuś debilowi drzwi! Dlatego tylko gapiłam się na Cami jak jakaś chora psychicznie i gdy usłyszłam powtarzający się wkurzający głos dzwonka, odwróciłam się w stronę, z której ktoś używał tego irytującego sprzętu. Mroziłam je wzrokiem, tak jakbym miała nadzieje, że otworze je siłą woli. Chwilunia. Przecież mogę urzyć mocy! ... Nie, stop, wejt. Nie mogę. Przecież Cami tu jest.

-eehhhh-Camille wydała z siebie jęk niezadowolenia i ubierając jakąś pierwszą lepszą bluzę, ruszyła w stronę drzwi.-Co jest z tobą dzisiaj?-powiedziała jeszcze, gdy mnie mijała. Ja tylko w odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Poważnie, nie potrafiłam nic powiedzieć. Kiedy Camille zaczęła otwierać drzwi, ja już wiedziałam kto to. Marcel...

-Marcel...-powiedziała Cam w tym samym momencie, kiedy ja to pomyślałam.-...cześć, co tu robisz?

-Hej Camille, tak w zasadzie to przyszedłem do Melanie...-pomimo, że z mojego miejsca nie widziałam go, to doskonale wiedziałam, że podrapał się za głową z zakłopotaniem. Ku'wa, co teraz? Marcel przyszedł pewnie pogadać o tym, a ja ni ch'ja nie umiem mówić! Dobra Mel, ogarnij dupe i zacznij gadać. Jakim cudem w ogóle nie mogę nic powiedzieć!? Aghhh

-Oh, pewnie, wchodź. Melanie jest tutaj, siedzi na kanapie.-powiedziała i przepuściła chłopaka w drzwiach. On spojrzał na mnie, ale szybko odwrócił wzrok do Cami.- To ja może was zostawię samych i pogadacie sobie.-Genialne Camille, tak, zostaw mnie z nim tu sam na sam, widząc, że coś jest ze mną nie tak. Oklaski i Oscar dla Camille O'Connell, brawo brawo!

-Dzięki...-Marcel mruknął.

-Tylko jeszcze jedno, coś z nią jest dziś nie tak,...więc wiesz, nie przesadzaj jakby coś.-dopowiedziała Cami szeptem Marcel'owi. Pfff, pewnie myślała, że nie usłyszę, w takim razie lepiej niech w ogóle nie myśli. Chłopak jedynie spojrzał na dziewczynę przelotnie z niezrozumieniem. Niestety było już za późno, żeby mógł od niej usłyszeć cokolwiek więcej, bo już wyszła. I kolejna nagroda dla Camille! Wyjście w samej piżamie na bosaka Bóg wie gdzie. Myślałam, że tylko ja tak potrafię. 

Spojrzałam na Marcela, który widocznie jeszcze bardziej zmieszany niż wcześniej stał w miejscu, gdzie przed chwilą zniknęła dziewczyna. Zamierza tam tak stać i zastanawiać się nad swoim życiem cały dzień? Jak tak, to ja podziękuję i  wychodzę. Nooo typie, co z tobą do cholery? Może się boi? Ale czego? Przecież ja tylko siedzę po turecku na kanapie w tragicznym stanie, patrze się na niego z rozszerzonymi źrenicami i wzrokiem psychopaty, który przypomina wzrok bazyliszka. Czego można się bać? . . . Dobra dosyć, jeszcze jedna minuta w tej wku'wiającej ciszy a przysięgam, że kogoś za'ebie. Albo ewentualnie pójdę dzwonić dzwonkiem do drzwi. . . . Ku'wa mać no.

-Będziesz tam tak stał cały dzień, czy łaskawie ruszysz dupsko i tu podejdziesz, "porozmawiać", tak?-w końcu! Udało mi się coś powiedzieć. Jea! Marcel na dźwięk mojego głosu lekko się wzdrygnął, na co jeden z moich kącików ust uniósł się trochę do góry. Ale tylko na chwilę. Na prawdę, strasznie śmieszy mnie kiedy ktoś się mnie boi, a jak jest to taki np Marcel Gerard to to już coś, haha na serio, beka w ch'j, może tego nie okazuje ale w duchu się śmieje teraz z niego.

𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮𝓿𝓮𝓻 | Klaus Mikaelson Kde žijí příběhy. Začni objevovat