Ja nie chciałem. Przepraszam.

1.9K 53 15
                                    

Hailey pov.

Trwaliśmy w pocałunku jeszcze przez jakiś czas. Kiedy Zuko się ode mnie odsunął i spojrzał mi w twarz byłam pewna że powie mi że, mu się podobam, że jestem dla niego kimś ważnym. Ale tego się nie spodziewałam.

- Przepraszam. - Wyszeptał mi prosto w twarz.

- Ale za co?

- To był błąd zapomnij o tym. - Powiedział nie patrząc mi w twarz. Chwilę później poczułam jak do moich oczu zaczęły napływać łzy. Chłopak wyszedł zamykając za sobą łzy. Poczułam się beznadziejnie. To dla niego nic nie znaczyło. Nie jestem nikim ważnym. Co ja tu jeszcze robię? Muszę stąd uciec, ale sama nie dam rady. Katara! Nie znam nikogo innego kto mógłbym mi pomóc w tej beznadziejnej sytuacji. Wyszłam na korytarz szukając Aanga lub Katary nie dawno się dowiedziałam że są oni parą, jak ja im zazdroszczę. Nagle zobaczyłam Katare.

- Kataro! Kataro! Zaczekaj! - Krzyczałam biegnąc w jej stronę. Dziewczyna odwróciła się i zatrzymała. Patrząc na mnie zagadkowo.

- Stało się coś? - Zapytała zdezorientowana.

- Tak. M-musisz mi pomóc. C-chcę ucie-c d-do jedneg-go z plemion-n wody-y pomożesz m-mi? - Zapytałam zdyszana.

- Co? Chcesz uciec! Ale dlaczego? Nie rozumiem.

- Proszę nie pytaj mnie o to! Po prostu mi pomóż. 

- No nie wiem jak Aang się dowie nie będzie zadowolony. 

- To się nie dowie. Błagam.

- Dobrze pomogę ci bo wyglądasz na zdesperowaną. Ale najpierw musimy ściąć twoje włosy i przefarbować. Do tego będziemy musiały znaleźć ci jakieś przebranie. I może nam to się udać.

Choć nie chciałam zmieniać fryzury i  stroju to zgodziłam się skinieniem głowy umówiłyśmy się u mnie w komnacie tuż po zachodzie słońca. Czekałam nie cierpliwie to jeszcze tyle czasu. Postanowiłam wyjść z zamku i przejść się po mieście, może to jedyna szansa aby zobaczyć trochę Narodu Ognia. Przechadzając się po ulicach widziałam wielu ludzi magów i nie magów. Handlarzy, turystów jak i mieszkańców stolicy. Nagle dotarłam w jakieś ciemniejsze uliczki, wygląda tu strasznie. Postanowiłam wracać ale nagle ktoś chwycił mnie za rękę pisnęła lekko przerażona.

- Hej maleńka, dokąd się tak śpieszysz. - Zapytał na oko dwudziestoparoletni chłopak z cwaniackim uśmieszkiem.

- Nie twoja sprawa a teraz puść mnie, muszę już wracać do pałacu.

- Do pałacu powiadasz? A znasz może Władcę Ognia Zuko? - Władcę Ognia? Okłamywał mnie naprawdę? Co ja mu zrobiłam że mnie tak traktuje?

- Znam.

- Czyli się mi przydasz. - Powiedział przykładając coś do mojej twarzy a ja zaczęłam się szarpać. Nagle napastnik upadł i zobaczyłam jakieś chłopaka chyba nie wiele starszego ode mnie. Użył magii wody? Mag wody w stolicy Narodu Ognia? Nie codzienny widok. Stanęłam jak wryta patrząc na niego i jego poczynania. Kilkoma sprawnymi ruchami przygwoździł go wodą do ściany po czym przymroził.

- Może to cię nauczy żeby nie zaczepiać pięknych dam na ulicy. - Powiedział a ja poczułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec.

- D-dziękuję. - Wydukałam przez łzy. Dopiero teraz dotarło do mnie co mogło się stać.

- Nie ma sprawy. Chodźmy stąd.

Skinęłam głową i ruszyliśmy przed siebie chwilę później chłopak objął mnie ramieniem, ścierając dłonią łzy z moich policzków.

- Dokąd idziemy? - Zapytałam po chwili.

- Do pałacu. Mieszka tam mój kuzyn i kuzynka. Gdzie mieszkasz?

- Cóż można by ująć że w pałacu.

- To chodźmy już. Chcesz komuś powiedzieć o tym co się stało?

- Nie. I proszę ty też tego nie rób. - Spojrzałam na chłopaka błagalnie.

- Jak sobie życzysz. Wiesz idziemy już tak dłuższą chwilę a ja dalej nie wiem jak ty masz na imię.

- Hailey a ty?

- Śliczne imię. Ja nazywam się Miron. 

Dalszą drogę szliśmy lekko wtuleni. Żadne z nas już o nic nie pytało. Czułam się bezpiecznie. Kiedy dotarliśmy do pałacu. I zmierzaliśmy do głównego wejścia drzwi otworzyła mi Katara skacząc chłopakowi na szyję. Wykorzystując chwilę nie uwagi weszłam do środka zmierzając do swojej komnaty, słyszałam jak ktoś mnie woła. Zatrzymałam się. Miron. Czego chciał?

- Ślicznotko poczekaj chwilę! Może się kiedyś spotkamy? Teatr, a może pójdziemy do tej słynnej herbaciarni, co ty na to zgódź się proszę. - Zrobiło mi się tak miło, pewnie czułabym się tak dłużej gdybym nie dostrzegła zgniewanego wyrazu twarzy Zuko który spoglądał w naszą stronę. O co mu chodziło? Najpierw mówi że nic dla niego nie znaczę a później ma pretensje, o nie tak nie będziemy się bawić.

- Pewnie, możemy pójść na herbatę. Kiedy?

- Dzisiaj wieczorem?

- Dobrze.

- Przyjdę po ciebie wieczorem. To do zobaczenia

- Do zobaczenia.

Kiedy się pożegnaliśmy chłopak pocałował mnie w policzek i odszedł. A ja skierowałam się do swojej komnaty przy drzwiach czekał na mnie Zuko. Ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę była rozmowa z nim.

- Widzę że szybko się pocieszyłaś. - Powiedział rozzłoszczony chłopak.

- Nie twoja sprawa wiesz?! A poza tym sam powiedziałeś że to nic nie znaczy to czego się spodziewałeś? Jesteś żałosny a teraz odsuń się! - Ale mnie irytował. Ugh, czemu nie może tak po prostu zniknąć?

- Jak dasz mi buziaczka, ślicznotko. - Powiedział mocno akcentując ostatnie słowo. Ale mnie zdenerwował używając magii powietrza i odepchnęłam chłopaka z taką siłą że wpadł do środka mojej komnaty. Z moich oczu wylewała się złość, gdybym mogła to właśnie bym go zabiła. Ale chłopak totalnie mnie zaskoczył. Chwycił rękami moje biodra przyciągając mnie do siebie. Pocałował mnie. Znowu.

 Znowu

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.
Zapomniany mag.Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ