~63~

175 11 19
                                    

Ubrała się w jakieś luźne ciuchy, po czym wyszła z łazienki i skierowała się do swojej tymczasowej sypialni i wrzuciła to, co miała na sobie przed prysznicem do plecaka leżącego na podłodze. Jakoś udało jej się wydobyć swój skromny dobytek z pokoju, w którym teraz mieszkał Dorian, gdy ten był gdzieś indziej.

Od ataku Gayah minął tydzień. Pusty, zimny tydzień wypełniony długimi wizytami u Selena, snuciem się po dworku oraz wlewaniem w siebie podwójnych dawek nasennych ziół, które podkradała Ksenowi. Właściwie, to nie kradła. Przyjaciel sam dawał jej leki, lecz nie widział o tym, że Edlin dorzuca nową porcję do tej, którą piła poprzedniej nocy, czasem tworząc nawet potrójne dawki. Wiedziała, że to złe, lecz nie umiała inaczej zasnąć. I mimo, iż lek miał pomóc jej w spaniu, wywoływał bardzo intensywne sny złożone głownie z ciepłych wspomnień, które mimo wszystko bardzo podobały się Edlin i z chęcią sięgała po kolejne kubki z ziołami. Kolejny powód, który utrudniał jej rzucenie tego małego nałogu.

Wyszła z pokoju i standardowo skierowała się do pokoju medycznego. Mijając okno, skusiła się, żeby wyjrzeć na zewnątrz. Było już późne popołudnie, a słońce, zważywszy na porę roku, chyliło się ku zachodowi. W dole rozciągał się ogołocony z liści, szary las, który był wyjątkowo spokojny. Nikt nie wiedział, dlaczego Gayah zaatakowały. I czemu w taki sposób. Molly ciągle wysyłała patrole, mające na celu odnajdywanie i eliminowanie ewentualnych niedobitków, czy kolejnych grup stworów. Oraz rozwiązanie zagadki ich zorganizowanego ataku. Od tygodnia patrole wracały z pustymi rękami. Bez trofeów, ofiar, czy odpowiedzi.

Edlin ciągle była pod wrażeniem umiejętności mieszkańców. Cały ten atak Gayah odparła grupka jedynie piętnastu osób, wliczając w to Doriana, Ksena, Tona, jego ojca oraz Natię. Dziewczyna wiedziała, że wszyscy, którzy byli jej bliscy tamtego dnia narażali własne życie, podczas gdy ona siedziała w bezpiecznym dworku. Lecz tłumaczyła sobie, że nie może się obwiniać, bo przecież też pomagała, a nikomu z jej bliskich nie stała się krzywda.

Dotarła do jadalni i zerknęła na Tona, który czytał coś spokojnie, siedząc przy długim stole. Podniósł wzrok, gdy wyczuł na sobie jej spojrzenie i uśmiechnął się lekko. Edlin odwzajemniła gest, po czym weszła do pokoiku medycznego.

Cała trójka, Ksen, Selen oraz Lila, natychmiast wbiła w nią speszone spojrzenia, a niepokojąco nerwowe szepty natychmiast ucichły. Edlin zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc. Nie umknęło jej porozumiewawcze spojrzenie między jej bliźniakiem a Ksenem oraz to, że brat skinął nieznacznie głową. Co oni kombinowali?

Ksen uśmiechnął się do niej lekko, po czym wyminął ją i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Naprawdę, tu działo się coś podejrzanego.

- Gdzie on poszedł? - spytała zirytowana.

- Do siebie. - odparł Selen, bez trudu siadając na skraju łóżka. - Za chwilę powinien wrócić.

- Yhym. - mruknęła nieprzekonana, po czym usiadła na swoim krześle, które niezmiennie stało obok łóżka bliźniaka.

Zgarbiła się mocno, ukrywając twarz w dłoniach. Oparła łokcie na udach i odetchnęła głęboko, próbując pozbyć się nieprzyjemnego otumanienia. Może i sny miała cudowne, a noce spokojne, lecz za to w dzień czuła się tak, jakby jej mózg pracował nieco wolniej. Nikt tego nie zauważał, lecz ona czuła się naprawdę ociężale.

- Hej, Lin... - odezwał się nagle Selen, dziewczyna zmusiła się, żeby na niego spojrzeć. - Pomyślałem sobie, że może przyniesiesz zeszyt Joana. Skoro i tak jestem tu uwięziony, to trochę poczytamy. - zerknął na Lilę, a ona uśmiechnęła się ciepło. - Poza tym, możemy poopowiadać Lilii...

- Chętnie się czegoś dowiem. - dodała przyjaciółka.

Edlin spojrzała najpierw na Selena, a potem na Lilę, jakoś wyjątkowo im nie ufając. Gdyby jej brat chciał poczytać zeszyt od Joana, na pewno nie byłby taki spięty. Próbował to przed nią ukryć, lecz Edlin czuła. Nie skomentowała tego, jedynie wstała i z wyjątkowym trudem ruszyła w stronę drzwi.

~UCIEKINIERKA~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz