~54~

213 15 10
                                    

Deszcz intensywnie bębnił o szyby w jadalni. Edlin siedziała tyłem do okien, więc nie widziała ulewy. Sam dźwięk był dla niej wystarczająco uspokajający i piękny. W jednej ręce trzymała kubek z gorzką herbatą, która parowała bezszelestnie, a drugą dłonią pilnowała, żeby książka, którą czytała, nie zamknęła się. Pożyczyła sobie jakieś opowiadanie od Molly, z jej niewielkiej biblioteki składającej się z regałów pełnych starych tomów.

Podniosła wzrok i zmrużyła oczy, oglądając ową biblioteczkę, która zajmowała całą przeciwną ścianę. Na środku były wąskie schody prowadzące do ceglanego przedsionka z sarnimi trofeami. Nagle Edlin zerknęła w bok, na Ksena, gdy ten zaklął cicho, przerzucając jakieś woreczki. Siedział naprzeciwko niej, kilka krzeseł dalej w prawo.

- Co jest?

Przyjaciel spojrzał na nią, marszcząc brwi.

- Niektóre zioła mi się kończą. - wyjaśnił zirytowany.

- A... nie możesz ich gdzieś pozbierać? - zaproponowała. - Mogę iść z tobą...

- Nie, Edlin. - odetchnął głęboko i przetarł twarz dłonią. - Już nic nie rośnie. No nic, czekamy do wiosny. - prychnął, sięgając po kolejny woreczek. Zajrzał do środka i zanotował coś w niewielkim zeszyciku.

- Jak często to robisz? - spytała zainteresowana. Ksen wzruszył ramionami.

- Jak mam wolną chwilę. - odparł, gdy sprawdził kolejną sakiewkę. - Ostatnio nie miałem potrzeby sprawdzania ilości ziół, ale ta podróż... nieco nadwyrężyła moje zapasy.

Edlin uśmiechnęła się krzywo, patrząc na kubek z herbatą. Od kilku dni często piła ziołowe napary, żeby zasnąć. W dzień jeszcze jakoś funkcjonowała, lecz gdy nadchodził wieczór i zostawała sama ze swoimi myślami, wpadała w ciemność rozpaczy oraz tęsknoty. Każda doba zwłoki z poszukiwaniami Doriana i Selena doprowadzała ją do szaleństwa. Molly obiecała jej, że ich znajdą, gdy rozmawiały przy obiedzie dwa dni temu, ale na razie nie zrobiła nic, żeby spełnić obietnicę.

Wzruszyła ramionami i ponownie wbiła wzrok w pożółkłe strony książki. Nawet nie zdążyła odnaleźć miejsca, w którym skończyła, ponieważ trzasnęły drzwi, a do dużej sali dotarły śmiechy oraz radosne okrzyki. Po chwili przez jadalnię przebiegły dzieci, całe mokre i ubrudzone błotem. Pognały do schodów znajdujących się po drugiej stronie pomieszczenia, symetrycznie naprzeciwko schodów prowadzących na piętro, na którym znajdowały się sypialnie Edlin i jej przyjaciół.

Ksen na chwilę oderwał się od sortowania ziół i uniósł brwi, podążając wzrokiem za wesołym stadkiem. Zerknął na Edlin, a ta wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko. Nie poznała ich jeszcze osobiście, chociaż Molly twierdziła, że niedługo będzie znała tu wszystkich. Może tak się stanie? Edlin i tak nie zamierzała opuszczać tego miejsca bez Doriana oraz Selena.

- O nie. - westchnął nagle Ksen, wyrywając ją z rozmyślań.

- Co?

- Bandaże też się kończą. - wyjaśnił, masując skroń.

- To źle, prawda? - zaniepokoiła się.

- Oczywiście, że tak! - warknął.

- Może Molly będzie coś miała...?

- Co takiego? - odezwała się nagle kobieta, niespodziewanie wchodząc do dużej sali.

- Bandaże. - odparła Edlin, zanim Ksen zdążył jakkolwiek zareagować. Chyba chciał coś powiedzieć, lecz jedyne, co zrobił, to skinął głową.

- Chcecie bandaży? - upewniła się. - Mogę wam dać. Jak dużo?

- Sporo. - powiedział niepewnie Ksen, zerkając na swój bok. - Będziemy potrzebować ich w drodze powrotnej, do tego pewnie Selen i Dorian... - spojrzał na Edlin. - wrócą ranni...

~UCIEKINIERKA~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz