-POV YOONGI-
- Jak się ciebie ładnie przyciśnie, to powiesz wszystko – Namjoon puścił mój kołnierz, a broń, którą wcześniej dumnie wymachiwał, schował do kieszeni. – Pomyśleć, że o wszystkie dawniejsze nieprzyjemności winiłem twoją dziewczynę, choć teraz, wasza relacja wyszła mi na dobre – otrzepał dłonie z cwaniackim uśmiechem.
Sprawa nie wyglądała ciekawie.
Samo odnalezienie kuchni w tym gmachu, aby użyć tej pieprzonej trucizny, zajęło szmat czasu. Po dłuższym wysiłku, oczywiście, udało się zrobić to, co planowałem, więc w końcu, mogłem wrócić do Alicji. Tyle, że gdy do tego doszło, jej już nie było. Na ten widok, wbiło mnie w ziemię. Mój wzrok od razu zatrzymał się na Joonie, który siedział przy naszym stoliku. Zniecierpliwiony suwał palcami po obrusie.
Od razu zrozumiałem, że coś poszło nie tak. Gra była skończona. W tym momencie, powinienem wziąć nogi za pas, ale nie mogłem zostawić dziewczyny. Jak w transie, podbiłem do Kima i wszystko stało się jasne. Bez ogródek, dostałem od niego ultimatum – albo prawda, co tu wyrabiamy albo mogę się z nią pożegnać.
Próbowałem walczyć, protestować, ale na nic się to zdało. Trzech typów ze sporawej grupy, z jaką wcześniej ucztował, obezwładniła mnie, następnie bezczelnie nakierowała mą głowę, bym patrzył tylko i wyłącznie w stronę tego złamasa. Reszta zgrai, trzymała się gdzieś w tyle. Asekurowali.
Po dłuższej wymianie zdań, oznajmiono mi, iż Alicja trafiła na Jeona i Taehyunga, więc „jest w dobrych rękach".
Dyskusja między nami ciągnęła się zacięcie, bo przecież, nie mogłem tak szybko puścić farby. Niezamieszanym w to ludziom wokół, nakazano nie zwracać na nas uwagi. W sposób, dość stanowczy, bo przy użyciu broni. Jak teraz o tym myślę, to nazwałbym to najzwyklejszym terrorem, który Nam, kochał wywoływać. Godne pożałowania.
Potem dostałem kilka uderzeń w brzuch. Znoszenie bólu fizycznego nie jest dla mnie wyzwaniem, a to właśnie, niezmiernie go frustrowało. Chociaż, co mi z tego, skoro od początku znajdowałem się na przegranej pozycji. Lider lekko zrezygnowany, że tym swoim katowaniem, nic nie wskóra, znowuż powtórzył groźbę, gdzie Alicja grała główną rolę i tak też – dowiedział się tego, czego chciał.
Zmierzyłem Ilsańczyka gniewnie.
- Już wiesz, jakie mieliśmy plany – warknąłem. – Dzwoń do tych pedałów i niech ją tu przyprowadzą – szarpnąłem prawą stroną ciała, przez co jeden z kolesi, obezwładniających mnie, chwilowo stracił równowagę.
- Moment – odparł Namjoon, spoglądając w telefon.
Po być może, niecałej minucie, V i JK wyłonili się z naprzeciwka.
- Witam witam – Tae powitał wszystkich zgromadzonych z estradowym szykiem.
Między nimi, znajdowała się dziewczyna. Nie szła o własnych siłach. Prawą rękę miała przewieszoną przez kark jednego, a lewą przez drugiego. Głowę spuszczoną bezwładnie w dół. Okropny widok.
- Ala! – Krzyknąłem panicznie, tym razem miotając całym ciałem. – Co wy jej do cholery zrobiliście?!
Wtem szarowłosy jak na zawołanie zaczął w pośpiechu chować wystającą mu z kieszeni szmatkę, a wtedy Jungkook zmierzył go karcąco. Dość jednoznacznie, oznaczało to, że odurzyli ją czymś, by straciła przytomność.
Kipiałem z nerwów. Amok, niewyraźny obraz przed oczyma – powróciły.
- To mieliśmy jej nie-
YOU ARE READING
STALKER 2 || Min Yoongi
Fanfiction"- Tęskniłem [...]" Ich przygoda, nie mogła skończyć się tak szybko.