Odrobina zaufania

252 26 7
                                    

*Eleonora

Dość długo rozmawiałam z Rose, ale gdy usłyszałam, że drzwi wejściowe się otwierają postanowiłam wrócić do swojej sypialni. Póki sytuacja jest napięta wolę nie wchodzić Elizabeth w drogę, aby nie zaczynać niepotrzebnych kłótni. Usiadłam spowrotem do stołu, by dokończyć projekt z nadzieją, że praca wciągnie mnie na tyle, aby nie myśleć o sytuacji jaka niedawno miała miejsce. Udało się, zajęcie pochłonęło mnie tak bardzo, że nie zauważyłam upływu godzin. Z transu wybił mnie dopiero dźwięk otwieranych drzwi. Na szczęście tym razem był to Michael ubrany już w dresowe spodnie i luźną koszulkę. Jego włosy były jeszcze mokre, co oznaczało, że niedawno musiał wyjść spod prysznica.
-Nie przeszkadzam? - podszedł bliżej i zaczął przyglądać się arkuszom leżącym na stole.
-Nie... po prostu nie chciałam wam przeszkadzać i znalazłam sobie zajęcie-Odłożyłam ołówek i linijkę na bok
-Co to będzie? - zapytał ze szczerym zainteresowaniem siadając obok mnie na krześle
-Raczej nic-odpowiedziałam-To tylko moje projekty, wątpie aby ktokolwiek chciał je wykorzystać
-Dlaczego?
-Nie ma zapotrzebowania na tego typu budynki - Michael słysząc to mruknął coś pod nosem i przesunął kartkę, na której akurat był fragment parteru.
-Pamiętasz te wszystkie symbole?
-Pamiętam te, których używam
-Mhmm... więc na tym polega twoja praca?
-Po części, druga część to już praca w terenie, ale to inna bajka - zaczęłam powoli dokładnie zwijać rysunki. Format kartek był dosyć duży, co trochę utrudniało to zadanie-Dlaczego nie jesteś z Elizabeth?
-Liz była zmęczona po podróży i już śpi, ale jutro na pewno będziecie miały okazję się lepiej poznać
-Mhmm już to widzę - schowałam rysunki do szafki.
-Polubicie się - Michael nie tracił dobrego nastawienia, chociaż wątpię, aby nie wiedział co jego przyjaciółka sądziła na mój temat
-Michael wiem, że ona mnie nie lubi...delikatnie ujmując
-Jutro porozmawiacie, pozna cię to na pewno zmieni zdanie
-Już miałam tą nieprzyjemność z nią rozmawiać i nie była zbyt sympatyczna
-Pierwsze koty za płoty, teraz już będzie tylko lepiej-słysząc to przekręciłam tylko oczami. Gdyby on jeszcze wiedział co ona wygadywała to by zmienił zdanie. Ale nie chciałam mu psuć dobrego humoru i postanowiłam to przemilczeć.
-Idziesz już spać? - zmieniłam temat na pierwszy jaki udało mi się wymyślić
-Spać? Dzisiaj?
-A dzisiaj jest jakiś szczególny dzień?-popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Chodź to ci pokażę-nie czekając na moją odpowiedź pociągnął mnie w stronę swojego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu podał mi bluzę-Wyjdziemy na balkon, a tam może być trochę chłodno - oznajmił po czym sam też założył okrycie. Zgasił wszystkie światła oprócz jednej lampki, którą zostawił, abyśmy się nie zabili w drodze na balkon, który od wyłącznika dzieliło kilka metrów. Zauważyłam, że w Neverlandzie także panuje ciemność, która może się wydawać nawet złowroga
-Dlaczego jest tak ciemno?
-Bo gwiazdy najlepiej widać w całkowitej ciemności, a dzisiaj jest wyjątkowa noc... bo to noc spadających gwiazd-był podekscytowany tym faktem. Lubiłam kiedyś patrzeć na gwiazdy, ale po śmierci taty straciło to całą swoją magię. Oparłam się o barierki i obojętnie wpatrywałam w przestrzeń na niebie. Świecące punkty odległe od nas o kilka milionów lat świetlnych, pomiędzy którymi rozlewała się droga mleczna wyglądały niesamowicie, jednak mnie nie zachwycały już tak jak kiedyś.
-Ta jest dla ciebie-powiedział wskazując na poruszający się punkt na niebie, który zniknął po kilku sekundach-Wszystko w porządku?-spytał podchodzą bliżej i podobnie jak ja oparł się o barierkę.
-Tak, zamyśliłam się
-O czym myślisz? - skierował swój wzrok w moją stronę, jednak ja nadal patrzyłam przed siebie
-O niczym szczególnym-zapadła chwila niezręcznego milczenia. Michael nadal wpatrywał się w gwiazdy z iskierkami w oczach jak małe dziecko na widok słodyczy.
-Pomyślałaś życzenie? - odezwał się nagle
-Nie - popatrzył na mnie zdziwiony, jakby to, że widząc spadającą gwiazdę myśli się życzenie było najnormalniejszą rzeczą na świecie.
-Nie masz żadnych marzeń, które chciałabyś spełnić?
-To bez znaczenia, gwiazdy i tak nie mają na to wpływu
-Więc o czym marzysz? - zadał pytanie, które wydawało się proste, ale nie mogłam znaleźć na nie odpowiedzi.
-Żyję z dnia na dzień, nie mam czasu na marzenia
-Nierozumiem, jak można nie marzyć? - po raz kolejny tej nocy był zdziwiony moim podejściem, z którego sama zdałam sobie sprawę jakieś kilka minut wcześniej. Już taka byłam, stąpałam twardo po ziemi, praca jak i inne obowiązki zajmowały mój czas i takie życie mi odpowiadało. Potrafiłam ocenić swoje możliwości i wiedziałam, co jestem w stanie osiągnąć, a czego nie. Nie miałam czasu na bujanie w obłokach.
-Po prostu jestem realistką i potrafię przełożyć siły na zamiary i nie wierzę, że spadające gwiazdy czy czterolistne koniczynki mogą się jakkolwiek przyłożyć do sukcesów
-W takim razie w co wierzysz?-słysząc to wzruszyłam ramionami
-Wierzę w to, że tylko my mamy wpływ na to jak potoczy się nasze życie, żadna siła wyższa nie ma z tym nic wspólnego
-A przypadki?
-Zdarzają się i tyle-Michael przez chwilę się mi przyglądał po czym pokręcił głową. Gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy, że jest on wierzący i nie chciałam narzucać mu moich poglądów dlatego nic więcej nie powiedziałam.
-Czyli nie wierzysz w Boga?-zapytał chyba tylko po to, aby się upewnić
-Już nie ma innych tematów do rozmowy?
-Po prostu jestem ciekawy
-Jeśli Bóg jest, to jest zły i na mnie uwziął się szczególnie-zacisnęłam mocniej dłonie na barierce na myśl o tym co stało się dwanaście lat temu.
-Dlaczego tak myślisz?-uważnie mi się przyglądał strając się wyczytać coś z moich reakcji.
-Musisz zadawać tyle pytań?-nie ukrywam, że ten temat był dla mnie dość drażliwy. W końcu chyba nikt nie lubi rozmawiać o utracie bliskich osób. Weszłam spowrotem do sypialni Michaela i skierowałam się w stronę drzwi, aby wrócić do swojego pokoju. Ale poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.
-Zaczekaj-zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę-Nie wiem co się stało w twoim życiu, jeśli nie chcesz nie musimy o tym rozmawiać, ale zostań proszę-popatrzyłam na niego zdziwiona, bo nie spodziewałam się, że będzie mnie zatrzymywał.
-Jest już późno...
-Teraz możemy spokojnie porozmawiać-chciałam mu odmówić, ale przypomniałam sobie co mówiła Rose. Może to dobry moment, abym spróbowała się trochę otworzyć? W końcu zgodziłam się z nim zostać. Michael zamknął drzwi na balkon, bo powoli w pokoju robiło się chłodno, po czym zajął miejsce na fotelu, a ja usiadłam na łóżku. Panowała między nami cisza, a ja biłam się z własnymi myślami. Nie wiedziałam czy i na ile mogę mu zaufać.
-Chcesz wiedzieć co się stało? - spytałam po długiej chwili milczenia
-Tylko jeśli sama chcesz mi powiedzieć - minął jeszcze moment po czym zaczęłam swoją opowieść...

Rehab | MJ | ZAKOŃCZONE |Where stories live. Discover now