incomprehensible

599 80 3
                                    

Patrzyłem jak kręci się tuż przed wejściem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Patrzyłem jak kręci się tuż przed wejściem. Ubrany był w czerwoną, flanelową koszulę i o dwa rozmiary za dużą kurtkę. Twarz miał bladą, a usta sine.

Nie wiedziałem, co myśleć o tym człowieku. Mimo że go znałem, wydawał się obcy. Gniew rozsadzał mi żyły, gdy jego twarz przybierała wyraz niewinnej i bezbronnej. Czekał na mnie, a ja wciąż stałem w miejscu, nie wiedząc od czego miałbym zacząć rozmowę. Czy powinienem od razu wylać na niego całą swoją wściekłość, czy udawać beznamiętnego?

Nie mogłem uwierzyć, że przychodził do Yoongiego tak często. Jak tchórz czaił się na korytarzu, bez żadnego dobrego powodu. Czego chciał? Dlaczego tak nagle zmienił nastawienie do mnie i swojego brata?

Widząc jak rozgląda się po podjeździe dla karetek, przewróciłem oczami i nabierając powietrza, pchnąłem mocno drzwi.

Dostrzegając mnie, uśmiechnął się lekko, lecz ja pozostawałem poważny. Nie miałem zamiaru się z nim bratać. Nie po tym, co robił Yoongiemu.

— Przyszedłeś się ze mną spotkać — zaczął, podchodząc bliżej i patrząc mi prosto w oczy. — Byłeś tam? — Wskazał ruchem głowy na gmach szpitala.

— Zawsze tam jestem.

— Że nie znudziło ci się być przy moim bracie przez te wszystkie lata — odparł, na co zacisnąłem mocno pięści.

— Dlaczego chciałeś, abym spotkał się z tobą w Toyoko?

— Czyli mam przejść do konkretów? — zaśmiał się, jednak od razu spoważniał, widząc że mój wyraz twarzy się nie zmienia. — Zrobiłeś się bardzo rzeczowy, Jiminie.

— Nie mów tak do mnie.

— Nie jesteś już tym zbuntowanym dzieciakiem z liceum.

Nie odpowiedziałem.

— Chciałem z tobą porozmawiać na temat Yoongiego.

— To wiem.

— No tak... — Przejechał dłonią po karku, jakby nagle coś go zdenerwowało. Nie spuszczałem wzroku z jego sylwetki. Gdybym tylko mógł, wypaliłbym mu wielką dziurę w czole, jednak po tym raczej niczego bym się nie dowiedział. — Wiem, że jest chory.

— Wiesz co Jin, jeśli chcesz mieć teraz uświadamiać i zgrywać kochającego braciszka, to sobie daruj. Nie wiem co cię tutaj przytargało i dlaczego zostawiło, ale daję sobie radę z opieką nad Yoongim i nie potrzebuję twojego współczucia, a tym bardziej odzyskanego w magiczny sposób człowieczeństwa. Za niedługo mu się polepszy, więc jeśli chciałeś tylko przed nami poudawać, to możesz wracać do Seulu.

— Znalazł się dla niego dawca.

— Tak, znalazł. Ale tobie nic do... W ogóle skąd to wiesz?

— Zastanów się Park Jimin — powiedział, podchodząc bliżej i zmuszając mnie tym samym do spojrzenia w górę.

Był jego rodziną.

Nie wiedzieć skąd wiedział o chorobie.

Ze wszystkich sił próbował się ze mną skontaktować.

Obserwował Yoongiego, lecz nie chciał kontaktu.

Przychodził do szpitala.

Został przyjęty na oddział onkologiczny.

— Krew 0 Rh- — Moje oczy otwarły się szeroko, a pięści zacisnęły tak mocno, że czułem jak paznokcie przecinają mi wnętrze dłoni. — Nie mów Yoongiemu.  

決別 goodbye。 yoonmin ✓Where stories live. Discover now