‧͙⁺˚*・༓☾ 4 ☽༓・*˚⁺‧͙

122 20 19
                                    

This is a spell that will punish me.

\/\/\/\/\/\/\/\/

Odgłosy z podziemi nie dawały mi spokoju

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Odgłosy z podziemi nie dawały mi spokoju. Tej nocy były o wiele bardziej nasilone. Krzyki, piski i jęki zmarnowanych dusz przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Fakt, że przypominały mi o matce, ani trochę mnie nie pocieszał.

Yoongi uważał to zawodzenie za niewartą uwagi błahostkę. Był chorym sadystą albo już się przyzwyczaił.

Przecież można się przyzwyczaić do wszystkiego, prawda?

Przy kolejnym krzyku, podskoczyłem ze strachu. Był przepełniony strachem i złością, a zwłaszcza nienawiścią. Nienawiścią do własnej osoby.
Jakby to, co go wydało było karane za wszystkie zbrodnie, których się dopuściło.
Teraz ból psychiczny przeważył fizyczny.
I żałuje.
Zmagając się z torturami, żałuje tej bezmyślności. Przykre, że ludzie zdają sobie z tego sprawę dopiero przy konsekwencjach.

Miałem tego dość. Jeśli tak będzie wyglądać reszta nocy, to jeszcze dzisiejszego dnia szukam bramy, choćbym miał się zamęczyć.

— Ciszej — powiedziałem szeptem. Nie liczyłem na odpowiedź, to było odruchowe.

Odgłosy natychmiast ucichły. Może jednak mam omamy? Albo to sprawka tego irytującego demona?

— Znaczy, jeśli was boli tak bardzo... Mn to nie przeszkadza, ja wszystko rozumiem — zacząłem się tłumaczyć. Sam nie wiem po co. Tej nocy i tak podjąłem zbyt wiele złych decyzji.

— Kim jesteś? — Słysząc ten chropowaty głos, ponownie podskoczyłem jak poparzony.

Mogłem siedzieć cicho.

— Park Jimin. — natychmiast odpowiedziałem. Potem zorientowałem się, że nie powinienem zdradzać moich osobistych danych, pierwszym-lepszym głosom spod podłogi.

Jasna cholera.

— Jak tu trafiłeś? — Usłyszałem kolejne pytanie.

— Zostałem... Zostałem zamordowany.

Nie doczekałem się odpowiedzi.

Siedziałem na łóżku i jak wryty patrzyłem w podłogę. Muszę porozmawiać z Yoongim, na pewno wiele o tym wie.

Nie miałem już szans na sen. Pewnie znowu będę wyglądał jak zombie.

W całym domu było okropnie duszno, a nieprzyjemny zapach coraz bardziej dawał mi we znaki.

Otworzyłem okno w sypialni i ponownie usiadłem. Gdy już na poważnie pogrążyłem się w przygnębiających myślach i zupełnie zapomniałem o wdechach i wydechach, usłyszałem hałas z kuchni.

Przygotowany na najgorsze, w jednej ręce ściskając ciemną poduszkę, a w drugiej świecę, otworzyłem drzwi.

Moim oczom ukazał się Yoongi, przysuwający krzesło do stołu. Kiedyś zejdę na zawał przez tego demona.

Znowu coś ode mnie chciał. Te jego nagłe wizyty wydawały mi się naprawdę podejrzane. Albo coś knuje, albo szuka towarzystwa, a ja jedyny nie wyrzucam go z krzykiem za drzwi.

— Cześć! Jak się spało? — Zapytał, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, ukazujący różowawe dziąsła groźnego demona z piekła rodem.

— Dobrze — skłamałem.

Lustrowałem go wzrokiem, od góry do dołu. Miał na sobie czarną koszulę. Trzy pierwsze guziki były odpięte i delikatnie odsłaniały jego bladą klatkę piersiową, na której mogłem dostrzec mały pentagram.

— Prowokujesz mnie? — Zapytałem, odkładając poduszkę na stół.

Od razu tego pożałowałem. Nie jestem najlepszy w podejmowaniu decyzji, ale za to umiem palnąć coś, czego będę żałował do końca życia. W tym przypadku życia po życiu, o ile takowe istnieje. O to też kiedyś muszę zapytać.

Brunet charakterystycznie zmarszczył brwi. Popatrzyłem na niego przepraszająco oraz posłałem mu mój najbardziej uroczy uśmiech. To zawsze pomaga.

Między nami zapanowała niezręczna cisza. Demon nerwowo obracał coś, w kieszeni swoich czarnych spodni.

— Czy powinienem zdradzać moje dane osobowe głosom z podziemi? — Przerwałem ciszę.

Moje pytanie najwidoczniej zbiło go z tropu.

— Co?

— No bo słyszałem głosy spod ziemi... Pytali jak mam na imię — odpowiedziałem z rozpaczą w głosie.

— Pierdolisz.

— Naprawdę!

— Weź, weź. Nie piłeś czegoś? Namjoon ci czegoś nie sprzedał? Wiesz... tu musisz bardzo uważać. Nigdy nie wiadomo co możesz dostać od nieznajomych.

Znowu czułem się traktowany jak dziecko, któremu nikt nie wierzy, tylko dlatego, że jest dzieckiem.

A ja wcale nie jestem dzieckiem.

Dałem za wygraną. Teraz bardziej zainteresowało mnie imię, które wypowiedział.

— Kim jest Namjoon?

— Za życia produkował narkotyki. Zginął przez przedawkowanie, potem miał jakieś spiny z Bogiem — zaczął tłumaczyć. Jego głos brzmiał tak obojętnie, jakby setny raz opowiadał nudną bajkę, a nie tragiczną historię z życia jakiegoś bogu ducha winnego człowieka. — Teraz dealer wszystkiego. Muszę przyznać, że szczyci się tutaj sporą popularnością. Według pogłosek ma eliksir na wszystko, czego tylko byś chciał.

— Zaprowadź mnie do niego.

— Znowu to powtarzamy? — Zaśmiał się kpiąco. — Pamiętaj mały — zbliżał swoją twarz coraz bliżej mojej. — To nie jest miejsce dla takich jak ty — pstryknął mnie palcem w nos i natychmiast się odsunął.

— Tak mi pomagasz?! Dam sobie radę sam! Żebyś potem nie musiał mnie szukać po krzakach jak poprzednio. Jeszcze mówisz, że się nie martwisz. Tak, jasne! Nie martwisz się o mnie, tylko o to, że w coś się wpakuje i będzie na ciebie!

— Jimin.

— Myślałem, że się przyjaźnimy! Weź w ogóle-

— Jimin, do cholery!

— Co masz na swoją obronę?

— Skończ już. To po prostu niebezpieczne, rozumiesz?

Głęboko odetchnąłem.

Uważa się za mądrzejszego, bo jest tu długo i wie o wiele więcej niż ja.

Egoista jeden.

Kiedyś uda mi się to z niego wycisnąć.

Tylko jeszcze nie wiem jak.

\/\/\/\/\/\/\/\/

849 słów
💜

·٠ Kill me softly • Yoonmin ٠·Where stories live. Discover now