Wracamy do domu(+18)

3K 148 4
                                    

Thomas

Jeżdżę po mieście już drugą godzinę. Odkąd wyszedłem z domu Elizabeth nie mam ochoty wracać do domu.Chociaż powinien tam być.Czeka tam na mnie Sara. Oczywiście cieszę się,że wszystko z nią dobrze. Byłem z nią jak składała zeznania. Jest już teraz spokojniejsza,to ona namówiła mnie żebym pojechał do Lizie. Pretekstem miało być przekazanie jej informacji o jutrzejszym składaniu zeznań na komendzie i moje rzeczy. Po tym co usłyszałem nie mam już złudzeń. Ona wychodzi za innego. Jak mogłem mieć nadzieję ,że go zostawi i będzie ze mną.  W złość uderzam pięśnią w kierownice i zjeżdżam na pobocze. Wyciągam telefon. Piętnaście nieodebranych połączeń od Elizabeth,osiem od Sary, nawet Cole dzwonił. Mam też dwie wiadomości. Pierwsza od Sary.

I jak braciszku?wyjaśniliście sobie wszystko?

Co mam jej napisać? Wszystko trafił szlag?
Druga wiadomość jest od niej. Waham się czy przeczytać,jednak to robię.

Thomas proszę odbierz telefon,pozwól mi wszystko wytłumaczyć. To nie tak jak myślisz.Proszę porozmawiajmy

O czym tu jeszcze rozmawiać? Nie tak jak myślę? A jak ?
Piszę jeszcze wiadomość do Cola z prośbą, żeby poinformował Elizabeth o jutrzejszym przesłuchaniu i wyłączam telefon. Czas wracać do domu.

Elizabeth

Thomas nie odbiera moich telefonów, nie odpisuje na wiadomości. Wszystko przez Shawna. Ja wiem, że zraniłam go tym nagłym zerwaniem. Spędziliśmy razem szmat czasu i rozumiem jego gniew ale nie spodziewałam się tego po nim.
Dzwoni mój telefon a ja mam cichą nadzieję,że to Thomas. Niestety. Cole.
-Halo-mówię
-Witaj Elizabeth,dzwonię żeby cię poinformować o jutrzejszym składaniu zeznań u nas na posterunku-.
-Dlaczego dziś nie byłam przesłuchana? -pytam.
-Chcieliśmy żebyś trochę odpoczęła,to przesłuchanie to formalność- odpowiedział.
-Czy Sara już składała zeznania?-pytam,po części z troski o nią a po części z ciekawości czy mam szansę spotkać Thomasa.
-Tak Sara już zeznawała byli z Thomasem jak tylko ją opatrzyli-odpowiada. No to nie mam szans się z nim spotkać jeśli sam nie zechce. Chyba, że ...
-Cole mogę mieć do ciebie prośbę?

Thomas

Z tego co przekazał mi Cole,to musi być coś ważnego inaczej nie ściągał by mnie tak wcześnie rano. Zostawiłem Sarę z Owenem,który jakimś dziwnym trafem miał do mnie jakąś sprawę. Jestem pod domem Cola. Pukam. Nie otwiera. Dziwne. Chwytam za klamkę,otwarte. Wyciągam broń i wchodzę do środka. Cisza idę najpierw do kuchni,później do salonu. Bardzo dobrze znam ten dom,więc poruszanie się tu nie sprawia mi większego kłopotu. Sprawdzam cały parter-nic,idę na piętro. W biurze nic,gdzie on jest i co do cholery się stało? Trace cierpliwość,została tylko sypialnia. Wchodzę i kogo widzę:
-Lizie- szepcze,opuszczam broń, którą cały czas trzymałem w pogotowiu. Stoi przede mną i nic nie mówi. Tylko się przygląda. Ja sam też skanuję jej sylwetkę. Nic nie poradzę na to że nie mogę oderwać wzroku od jej pięknych oczu. Do tego ma na sobie krótką sukienkę, która odsłania jej zgrabne i opalone nogi. Zaczyna mi się robić gorąco. Nie ,nie stop! Ona bierze ślub! Co ona w ogóle tu robi?
-Gdzie jest Cole?-udaje mi się zapytać mimo suchości w gardle.
-Nie ma go. Musiał wyjść-mówi, a ja mógłbym przysiąc, że widziałem delikatny uśmiech na jej śliczniej buzi.
-Co ty tu robisz?-pytam. Lizie powoli rusza w moją stronę. Ja zaś z każdym jej krokiem czuję jak moje serce przyspiesza.
Gdy jest już na tyle blisko, że prawie stykamy się butami unosi głowę i patrzy mi w oczy.
-Muszę z tobą porozmawiać a ty mnie unikasz,więc jestem-odpowiada
-Nie wiem czy mamy jeszcze o czym rozmawiać- staram się być stanowczy, ale ciężko mi gdy czuję jej słodki zapach i ciepło bijące od jej ponętnego ciała.
-Nie dałeś mi wytłumaczyć- kontynuuje.
-A co chcesz tłumaczyć? Zaczynasz nowe życie, masz do tego prawo-mówię. Lizie kręci głowią chwyta mnie za koszule i ciągnie zmuszając tym samym żebym się pochylił. Jesteśmy teraz twarzą w twarz. Dzielą nas zaledwie centymetry.
-Shawn cię okłamał,nie będzie żadnego ślubu. Zerwałam z nim-Lizie szepcze wprost w moje usta. Po moim ciele rozlewa się fala ciepła. Nie wiem czy jest spowodowana ulgą,radością czy podnieceniem. A może wszystkim na raz?Chwytam twarz Lizie i z zachłannością wpijam się w jej usta. Lizie nie jest mi dłużna i oddaje pocałunek z równym zapałem. Całujemy się namiętnie już dłuższą chwilę. Przyciągam ciało Elizabeth jeszcze bardziej do siebie i zsuwam ręce na jej pośladki. Ściskam je na co dziewczyna wydaje z siebie seksowny jęk. Podnoszę ją do góry tak żeby mogła opleść mnie nogami i niosę w kierunku łóżka. Kładę ją na nim i od razu nakrywam swoim ciałem. Całuje jej usta, szyje,schodze pocałunkami na obojczyk. Zsuwam jej ramiączka od sukienki. Nie ma na sobie biustonosza,więc teraz mam przed sobą jej cudowne piersi. Ten widok odbija się w moim kroczu. Tak bardzo jej pragnę. Lizie wije się pod moim dotykiem. Zjeżdżam ręką po jej ciele wprost pod sukienkę,dotykam jej majtek i czuję jak bardzo jest podniecona. Wsuwam palce pod koronkę majteczek. Jest taka mokra,o tak. Sunę palcami po jej wejściu i jej małym guziczku. Lizie drży i mruczy jak kotka. Nie mogę czekać dłużej. Pozbywam się jej sukienki i z jej pomocą swoich ubrań. Widać ona też nie może się doczekać. Zostają tylko jej majteczki. Zsuwam je powoli. Lizie jęczy zniecierpliwiona. Oblizuje usta by już po chwili przyssać się do jej słodkiej cipki. Zaczynam ją  ssać i lizać,raz po raz zatapiając język w jej gorącym i miękkim wnętrzu. Moja słodka głośno jęczy i ciągnie mnie za włosy. Momentami nawet mocniej przyciska co swojej cipki. Czuję, że jest blisko. Odrywam się od niej i unoszę na ramionach nad jej ciałem,Lizie w tym czasie wydaje z siebie jęk niezadowolenia.
-Tym razem kochanie chcę się zanurzyć w twoim słodkim wnętrzu ale nie tylko językiem-mówię i sięgam po prezerwatywę. Nakładam na nieznośnie  sztywnego penisa i wbijam się w ociekające sokami wnętrze Lizie. Oboje wydajemy z siebie jęk. Daje ukochanej czas na przyzwyczajenie.Zaczynam się powoli poruszać.
-Thomas, och proszę- dyszy wprost do mojego ucha.
Unoszę się lekko by patrzeć w jej oczy.
-O co prosisz kochanie?-pytam,nie zaprzestając swoich ruchów.
-Mocniej-jęczy, seksownie przygryzając warge.
-Co tylko sobie życzysz- mówię i wchodzę w nią mocno i głęboko jak to tylko możliwe. Teraz już oboje jesteśmy blisko. Lizie dochodzi pierwsza zaciskając się na moim fiucie i krzycząc moje imię. Ja dochodzę chwilę po niej. Opadam zaraz obok po czym pozbywam się prezerwatywy i przytulam do siebie Lizie. Leżymy tak chwilę, gdy dziewczyna wyswobadza się z moich obięć. Nie kryję zdziwienia jak zaczyna się ubierać nawet na mnie nie spoglądając. Już mam zapytać co się stało,gdy Lizie odwraca się do mnie z uśmiechem i mówi:
-No nie patrz tak tylko się ubieraj,Cole może zaraz wrócić.
No tak,ale ze mnie idiota. Ona ma rację. Idę w ślady Lizie i też się ubieram. Dręczą mnie jednak myśli,że dla niej to nic nie znaczyło. Gotowi,zamykamy drzwi domu Cola. Klucz kładę do doniczki i odwracam się do Lizie. Muszę zapytać.
-Co teraz?-pytanie bardzo ogólne, ale ja wiem, że ona bardzo dobrze wie o co pytam. Uśmiecha się do mnie ciepło i mówi:
-Teraz będziemy szczęśliwy.
-Wracamy do domu?
-Tak.

Ochroniarz (Zakończone)Where stories live. Discover now