CECIL

3.2K 153 3
                                    

Thomas

Czekam w samochodzie przed restauracją. Mam tu doskonały widok na wnętrze lokalu. Specjalnie ustawiłem go tak, żeby widzieć stolik przy którym siedzi. Uparła się żeby przyjechać szybciej. Teraz siedzi i się denerwuje, widzę to. Jest zamyślona, seksownie przygryza warge nawet o tym nie wiedząc. Od dwóch dni mało rozmawiamy, prawie wcale. Nie wiem czemu tak zareagowałem na widok tego jej pożal się boże narzeczonego. Trochę orientuję się w sytuacji i wiem, że ją wystawił tego dnia, tak się nie robi swojej kobiecie. Lizie trochę mi powiedziała czego dotyczy ten jej lunch, wreszcie zrozumiała że nie jestem jej wrogiem. Nadal się upiera, że nie ma zamiaru dzielić się swoimi prywatnymi sprawami. Sam nie wiem czemu tak mi zależy żeby poznać ją bliżej. Normalnie bym odpuścił, ale w niej jest coś takiego sam nie wiem. O czym ja myślę to przecież moja klientka. Nie zauważyłem kiedy wsiadła do samochodu. Co ze mnie za ochroniarz, że nie widzę co robi moja podopieczna? Muszę się skupić na zadaniu. Nie mogę bujać w obłokach ukołysany spojrzeniem sarnich oczu Lizie. To nie profesjonalne. To nie zgodne z zasadami. To nie będzie łatwe skoro tak wygląda. Gdy siada obok jej sięgającą kolan spódniczka, podciąga się niebezpiecznie wysoko odsłaniając nieco za dużo jej zgrabnych nóg. Jest tak zadowolona ze spotkania, że nawet tego nie zauważa. A ja jak ten napalony gówniarz przez cała drogę zamiast się skupić podziwiam jej wdzięki. To idzie za daleko chyba czas na wolny dzień. Trzeba go wykorzystać na rozładowanie napięcia może mi przejdzie.
- Lizie? Muszę wziąć jutro wolny dzień, oczywiście nie zostawie cię samej - zagaduję.
- W porzadku, też masz swoje życie. Mam nadzieję że nie masz żadnych problemów - odpowiada. Widze w jej spojrzeniu niepokój. Zupełnie jakby naprawdę się martwiła.
- Nie oczywiście że nie - mieszam się i odpowiadam za szybko. Co mam jej powiedzieć? Potrzebuje się rozerwać bo przy tobie oszaleje? A przy okazji opuść spódnice bo zaczynam mieć problem z koncentracją? Resztę drogi do domu milczymy. Lizie nie musi iść już do pracy więc może jak zamknę się w pokoju to trochę odsapne.

Elizabeth

Po lunchu mogę spokojnie popracować w domu. Zlecenie dla Suareza przypadło mnie, George nie miał nic przeciwko żebym zajęła się nim w domu. On sam ma w tym czasie zająć się tym kontem.
Gdy jesteśmy już w domu, każde z nas idzie do siebie. Trochę zdziwiła mnie ta sprawa z wolnym dniem. Skoro nie ma kłopotów to może chce spotkać się z dziewczyną?
Dziewczyna.
Czy Thomas się z kimś spotyka? Oby nie.. Zaraz co?Jakie nie? Przecież to jego sprawa. Ja też mam faceta, a właśnie może wykorzystam sobotni wieczór na spotkanie z Shawnem? Thomasa i tak nie będzie więc czemu nie? Teraz jednak powinnam zabrać się do pracy. Po szybkim prysznicu, ubieram się w coś wygodnego i idę coś zjeść. Przechodząc obok pokoju Thomasa słyszę fragmenty jego rozmowy przez uchylone drzwi. Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, ale to silniejsze ode mnie.
- Tak niedługo się zobaczymy.. Nie, dobrze o tym pamiętam i trzymam kciuki...
Tak, ja też cię kocham, ..trzymaj się mała, pa
Gdy słyszę, że rozmowa się kończy uciekam do kuchni. Serce bije mi jak szalone. Jednak ma dziewczynę, co tu się dziwić jest przystojny, inteligentny, wysportowany i te oczy .. ech o czym ja myślę.

Thomas

Jak tylko zamknąłem się w pokoju zadzwoniłem do Cola, mojego najlepszego przyjaciela
- Cześć stary, w sobotę mam wolne idziemy do klubu, o nic nie pytaj - mówię na jednym wdechu.
- No cześć nie ma sprawy, ale następnym razem chociaż zapytaj czy mam czas - śmieje się mój kumpel
- Zapamiętam, będę po ciebie około dwudziestej, na razie - kończę rozmowę.
Teraz jeszcze muszę zadzwonić do mojej agencji ochroniarskiej
- Steven? - pytam, mam nadzieję że to on. Steven to mój szef
- No witaj Thomas jakieś problemy ze zleceniem?
- Nie, potrzebuje jutro zastępstwo biorę wolny dzień - tłumaczę.
- Wolny dzień? Już? Pracę zacząłeś zaledwie parę dni temu. To do ciebie nie podobne - stwierdza zdziwiony.
- Wiem i uwierz mi jest mi potrzebny - zapewniam, chociaż nie lubię go okłamywać a prawdy też nie powiem. Zabrałby mi to zlecenie.
- W porządku, podeśle jutro Josha, o której ma być?
- Może być osiemnasta
- Dobrze trzymaj się chłopaku.
Mam teraz wyrzuty sumienia, Steven jest dla mnie jak ojciec a ja go okłamuje. Nim zdążę pomyśleć rozdzwania się mój telefon. To Sara. Moja siostra.
- Witaj braciszku!
- Witaj siostrzyczko! Coś się stało?
- Tęskniłam za tobą, mam nadzieję ze niedługo się spotkamy
- Tak niedługo się zobaczymy - zapewniam.
- Przypominam ci też że niedługo mam egzaminy i obiecałeś mi coś specjalnego jak zdam na pięć. Nie zapomniałeś prawda?
- Nie, dobrze o tym pamiętam i trzymam kciuki - odpowiadam z uśmiechem. Spryciula wie jak mnie podejść.
- Kocham cię braciszku, muszę już kończyć jak coś to się odezwiesz?
- Tak, ja też cię kocham mała, pa.
Schodzę do kuchni a widok jaki tam zastaje utwierdza mnie w moim planie na jutro. Lizie stoi do mnie tyłem w niesamowicie krótkich spodenkach. Mam widok na smukłe opalone nogi i sporą część pośladków. Wtedy ona się odwraca i o kurwa czy ona robi to specjalnie? Pod przylegająca jak druga skóra bokserką nie ma stanika. Już mi gorąco.
- Masz ochotę? - pyta.
- C..co? - odpowiadam zdezorientowany.
- No na obiad? Masz ochotę? - tłumaczy wskazując na coś w garnku.
- Tak chętnie - odpowiadam choć nie wiem czy w tej sytuacji coś przełknę.
Po obiedzie Lizie deklaruje że zabiera się za projekt, a ja mam czas dla siebie. Chyba potrzebuje go bardziej niż myślałem.

*

Budzi mnie jakiś hałas zrywam się szybko biegnę w kierunku z którego dochodzi. Jest to kuchnia. Przyczyną hałasu okazuje się oberwana półka z jakimiś garnkami, które teraz leżą na podłodze. Tyłem do mnie stoi jakaś kobieta. Długo się nie zastanawiam i celuje do niej bronią którą zabrałem ze sobą
- Żadnych gwałtownych ruchów. Kim jesteś ?- pytam.
Kobieta się odwraca z uśmiechem, który znika jak dostrzega broń.
- Ja.. ja.. ja tu pracuję - jąka się.
- Jak to pracujesz? Jak się nazywasz?
- Nazywam się Cecil Grant i sprzątam tu raz w tygodniu. Ja nie chciałam tej półki popsuć ona tak jakoś sama .. - zaczyna się tłumaczyć. W tej właśnie chwili do kuchni wchodzi Lizie
- Co tu się dzieje? Thomas opuść tę broń! - krzyczy Elizabeth.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że masz pracownice? Nie było tego też w twoich dokumentach - warczę. Przecież to nie jest jakaś błahostka do cholery! Mogłem odstrzelić jej łeb!
- Zapomniałam ok? Cecil pracuje u mnie od miesiąca i tylko w soboty. Opuszczam broń spoglądam na tą całą Cecil a ta wydaje się być z czegoś zadowolona. Niby próbuje to ukryć, ale jej nie idzie. Nie podoba mi się to muszę ja sprawdzić. Pomagam przymocować półkę, po czym idę do siebie.
Z tą Cecil Grant jest coś nie tak. Jeszcze nie wiem co, ale się dowiem.

*

Zbliża się osiemnasta i zaraz ma przyjechać Josh, Lizie kazała Cecil przygotować dla niego pokój na tę noc.

Elizabeth

Umówiłam się z Shawnem na dwudziestą. Jest osiemnasta czas się przygotować. Jak tylko przyjedzie zmiennik Thomasa ten będzie mógł się spotkać ze swoją dziewczyną. Nie wiem czemu ciągle o tym myślę. Za parę godzin będzie tutaj mój facet z którym będę mam nadzieję spędzać przyjemnie czas, a ciągle myślę o Thomasie. Myślę o tym co będzie z nią robił.. ech muszę wziąć prysznic. Oczyścić głowę i przede wszystkim przestać myśleć o Thomasie.
Gdy wychodzę z łazienki jeszcze w ręczniku, ktoś puka do moich drzwi. Po otwarciu zastaje tam Thomasa z jakimś mężczyzną.
- Lizie to Josh dzisiaj on z tobą zostanie. - Oznajmia mój ochroniarz.
- Lizie? A nie Elizabeth? - odzywa się ten cały Josh.
- Mam na imię Elizabeth, Lizie to tylko skrót - widać że ten Josh to zbyt bystry nie jest. Oby to nie wpłynęło na jakość jego pracy.
- Skoro już formalności mamy za sobą to pokaże ci twój pokój - stwierdza Thomas ciągnąć współpracownika za ramię.
Po ich odejściu wreszcie mogę skupić się na przygotowaniach do randki.

Ochroniarz (Zakończone)Where stories live. Discover now