Martin

2.8K 140 18
                                    

Thomas

Musiałem wyjść żeby zadzwonić. Nie powinienem jej zostawiać samej w tej chwili, ale to nie mogło czekać
-Cole, posłuchaj musisz tu jutro przyjechać.
-Tu to znaczy do tej Elizabeth?
-Tak,stary to ważne wszystko ci jutro wytłumaczę.
-Spoko będę, narazie
Kończą rozmowę i idę do Lizie. Leży na łóżku tyłem do drzwi i cicho płacze. Podchodzę i siadam koło niej,dotykam jej pleców a ona momentalnie się spina.
-Spokojnie to ja-szepcze. Rozluźnia się lekko a ja zaczynam głaskać jej plecy. Nie wiem czy dobrze robię ale kładę się obok niej i przyciągam jej małe ciałko do siebie. Na początku nie reaguje ale już po chwili odwraca się i wtula we mnie. Trwamy w tym uścisku dłuższy czas,nie odrywając się.
-Lizie
-Tak
-Jutro przyjdzie tu mój przyjaciel Cole. Jest informatykiem policyjnym. Uważam że powinniśmy zaangażować w tę sprawę policję.
-Jak uwazasz-odpowiada,jest kompletnie zrezygnowana. Zgadza się na wszystko.
-Jest coś jeszcze. Nie możemy nikogo wtajemniczać w tę sprawę.
-Dlaczego?a George? Shawn?
-Jesteś pewna że możesz im ufać?
-A czy mogę ufać tobie?-mówi wyrywając się z moich ramion. Nie powiem zabolały mnie jej słowa.
-Nie nie powinnaś mi ufać, masz rację oni są ci bliscy. Ja jestem obcy -mówię i wstaje z jej łóżka. Podchodzę do drzwi i mam wychodzić jednak zatrzymuje mnie jej głos
-Tomi, nie idź. Przepraszam. Masz rację nie mogę ufać wszystkim. Nie mam pojęcia kto jest w to zamieszany,dopóki nie dowiemy się kto za tym stoi nic nikomu nie powiem.
-W porządku- mam już wychodzić ale znowu mnie zatrzymuje
-Proszę zostań, nie chce być sama. Waham się czy zostać. Jeszcze chwilę temu prawie ją pocałowałem i widać było że tego chciała. Trzymałem w ramionach żeby uspokoić a teraz co?
-Zostanę, będę spały na fotelu-zdecydowałem.
-Wezmę prysznic-odpowiedziała tylko i udała się do łazienki. Postanowiłem pójść w jej ślady. Oczywiście w swojej łazience. Gdy wróciłem nadal była w łazience, więc wziąłem koc i poduszkę z jej łóżka i ułożyłem się na fotelu. Wróciła, widząc że jestem posłała mi słaby uśmiech i przeszła koło mnie do łóżka. Nie umknęło mojej uwadze że miała na sobie jak dla mnie przesadnie krótkie szorty i bluzeczkę na ramniączkach. W tych okolicznościach nie powinienem o tym myśleć ale jestem tylko mężczyzną. Powoli zadawałem sobie sprawę jak nie wygodny jest ten fotel.
-Nie wygodnie ci?
-Ujdzie,bywało gorzej
-Raz w nim zasnęłam i wiem że rano nie wstaniesz
-Nie martw się o mnie Lizie
-Choć
-Co?
-No choć tu zmieścimy się
Bardzo ale to bardzo nie chciałem do niej iść ale ten fotel..
Nie powinno być niezręcznie ale było. Leżeliśmy obok siebie nie dotykając nawet łokciami
-Wiesz że zrobię wszystko żeby cię chronić? -sam nie wiem czemu to powiedziałem ale to była prawda.
-Wiem Tomi-powiedziała i po chwili poczułem jej ciepłe pełne usta na moim policzku. -Dobranoc Tomi-wyszeptała i wtuliła się we mnie.
-Dobranoc Lizie.

Elizabeth
Obudziłam się w ramionach Thomasa. Powinnam się czuć podle że zamiast szukać ukojenia u narzeczonego znajduje je w ramionach mężczyzny którego ledwie znam. Jednak czuję że mogę mu zaufać,że przy nim jestem bezpieczna. Shawn nigdy nie starał się być dla mnie podporą. Najlepszym przykładem jest to że od kłótni nie zadzwonił.
Wpatrując się w spokojne i przystojną twarz mojego ochroniarza prawie zapomniałam jak wielkie grozi mi niebezpieczeństwo. Dzwonek telefonu mnie cuci. Mam już odebrać gdy uświadamiam sobie że to telefon Thomasa. Chłopak zrywa się i od razu odbiera.
-Tak, jasne czekamy,narazie.
Tak właśnie wygląda cała rozmowa.
Thomas odkłada telefon i dopiero na mnie spogląda
-Jak się czujesz?
-Bywało lepiej,dziękuję ci za wszystko
- Nie masz za co,nie pozwolę cię skrzywdzić- mówi dotykając mojego policzka,a ja się rozpływam pod ciężarem jego spojrzenia.
- Dzwoniła Cole zaraz tu będzie więc musimy chyba wstać
-Chyba tak -potwierdzam, ale żadne z nas nie wykonało żadnego ruchu. Sytuacja z wczoraj znów się powtarza. Jesteśmy coraz bliżej. Nasze usta już się stykają i dzwonek do drzwi.
-To Cole,pójdę do niego a ty się ubierz proszę.
Wychodzi a ja jestem wściekła tylko nie wiem czy na to że prawie zdradziłam Shawna czy na to że tego nie zrobiłam. I boje się że to drugie..
Chodzę do salonu. Thomas przedstawia mi swojego przyjaciela. Wydaje się być bardzo sympatyczny.Opowiadamy mu o naszym wyjeździe z Sarą na gokarty i do wesołego miasteczka. Pokazuje mu wiadomości.
-Zdjęcie jest zrobione z dość bliska. Nie widzieliscie kogoś podejrzanego?
-Nie raczej nie
-A Sara?
-Co z nią? -pytam
-Myślę że lepiej by było gdyby ktoś miał na nią oko,była z wami. Nie chce krakać ale może być łatwym celem by odciągnąć Thomasa od ciebie
-Kurwa! -Thomas zrywa się z miejsca
-Jak mogłem o tym nie pomyśleć, a jak coś jej grozi?- panikuje więc postanawiam działać. Łapie go za twarz i mówię spokojnie
-Tomi uspokuj się i jedź po nią, przywieź tutaj.
Kiwa głową na znak że zrozumiał i mówi do Cola.
-Cole,pilnuj Lizie! Nic nie może jej się stać rozumiesz? Jadę po Sarę.
Nie czekając na odpowiedź wychodzi.

Thomas
Przez całą drogę próbuje dodzwonić się do siostry. Nie odbiera. Martwię się jak cholera bo co jeśli Cole miał rację? Jak mogłem nie pomyśleć o zapewnieniu jej ochrony?co ze mnie za brat. Jestem już pod naszym domem. Ktoś do mnie dzwoni. Wyciągam telefon. To Sara. Dzięki Bogu.
-Sara gdzie jesteś?
-Na zakupach w markecie,widziałam połączenia chciałeś coś?
-Dlaczego nie odbierasz-besztam ją i w tej samej chwili przekraczam próg naszego domu. To co tam widzę wprawia mnie w osłupienie. Wszystko jest zdemolowane.
-Thomas jesteś tam?Thomas? -słyszę głos siostry
-Sara zostań gdzie jesteś i czekaj na mnie zaraz po ciebie będę. Wyślij mi tylko ulicę smsem.
-Tomi co się dzieje?przerażasz mnie
-Wszystko ci wytłumaczę jak po ciebie przyjdę
Rozglądam się jeszcze pobierznie i wychodzę. Muszę jak najszybciej jechać po Sarę. Odebrałem ją z pod adresu który mi wysłała i wszystko wytłumaczyłem. Dziewczyna jest przerażona. Gdy zjawiamy się na miejscu po krutce streszczam co zostałem Lizie i Colowi. Dziewczyny poszły do kuchni robić obiad. Ja z Colem staramy się ustalić jakiś plan. Dzwonek do drzwi. Spoglądam w monitoring. Starszy mężczyzna. Kojarze go to on rozmawiał ze Stevenem. To on zlecił mi tę pracę. Otwieram mu drzwi.
-Dzień Dobry nazywam się Martin Gonzalez i chciałbym porozmawiać z Elizabeth

Ochroniarz (Zakończone)Where stories live. Discover now