Rozdział 37

1.2K 110 9
                                    


Z początku chciałabym Was serdecznie przeprosić za takie przerwy .Niedługo wszystko wróci do normy ^^ 

Kocham Was  ~ LittlePsych0



Sophie 


Nie mogłam tak bezczynnie patrzeć na rozpacz Mikayli, zerwałam się z miejsca by ją powstrzymać jednak wyprzedził mnie Mike. Dopadł do siostry i złapał ją za głowę by już nie waliła czołem o kamienie. Po twarzy dziewczyny spływała ciemna ,gęsta krew. 

- Przestań się krzywdzić, nie zwrócisz mu tym życia! Twój ból... Twoja śmierć nic nie zmieni. 

- Mike... Dlaczego? - Mikayla wydawała się być ogromnie zdziwiona tym, że brat się o nią troszczy. 

- Nie pozwolę by moja siostra zabiła się na mych oczach!  - Warknął potrząsając nią lekko. 

- Przestań! - Dziewczyna zerwała się z kolan i wyszarpała się bratu.  - Nienawidzę cię! 

- A ja mimo wszystko cię kocham...

Mikayla zrobiła kilka niepewnych kroków w tył i potrząsnęła głową. Wyglądała na przerażoną zachowaniem Mike'a. Zerknęła na mnie, potem warknęła i uciekła szybko w dół wąwozu. 

- Wątpię byśmy ją jeszcze kiedyś zobaczyli. - Mruknął Mike. - Zdziczała. 

Podeszłam do przyjaciela i położyłam mu dłoń na ramieniu, próbowałam zrozumieć jego ból. Wiatr zatargał naszymi włosami a wokół nas znów pojawiły się upiory. Wpatrywały się w milczeniu w ciało Aarona, nad którym stała Nibiru. Wpatrywała się to w jego głowę, to w tors. 

- Ależ on przedziwnie zasnął. - Uśmiechnęła się i zacmokała jak do szczeniaczka. 

- Nibiru, on nie żyje... - Uświadomiłam ją szybko. - Mikayla odcięła mu głowę. 

- Och..- Przestała się uśmiechać. 

- Co z nim zrobimy ? - Spytał Mike. 

- Powinniśmy wyprawić mu pogrzeb...

- Ależ Sophie...

- Mike... Tak należy. 



Mike. 


Z wielkim wrażeniem patrzyłem jak Sophie klęczy nad świeżą mogiłą Aarona, którą kopałem własnoręcznie przez kilka godzin. Prowizoryczny nagrobek z kamienia, a na nim dziki kwiatek który znalazła Nibiru... Coś niesamowitego, przecież ten koleś chciał nas zabić, był demonem który zgładził niejedną czysta duszę. 

- Panie Boże, wiem że to coś doprawdy dziwnego i niecodziennego ale proszę cię o łaskę i zrozumienie dla Aarona, władcy Wąwozu umieszczonego w świecie demonów. Grzeszy, bardzo grzeszył ale poznał prawdziwą miłość i w jej imieniu oddał swoje życie. - Szeptała Sophie. - Panie nasz, uwolnij biedne dusze nieszczęśników, ofiar tego miejsca. Wieczny, spokojny odpoczynek racz im dać Panie. 

Potępione dusze nagle zaczęły się zmieniać. Ich twarze stały się znów ludzkie i zagościł na nich błogi uśmiech, zupełnie jakby modlitwa Sophie od razu została wysłuchana. Dziewczyna położyła dłoń na kamieniu i podniosła się z kolan. Nawet nie zważyła że duchy zniknęły. Podniosła głowę i spojrzała w niebo a po jej twarzy spłynęła łza. Ta dziewczyna naprawdę była zbyt dobra, zbyt ufna... Lucas miał zupełną rację. 

Ruszyliśmy niedługo później, nikomu nie było śpieszno do rozmów. Nawet Nibiru w końcu się przymknęła i tylko nuciła coś cichutko. Wyszliśmy z Wąwozu i znaleźliśmy się znów lesie. Już niedaleko nas piętrzyły się góry. Cel podróży coraz bliżej, teraz wystarczyło przedostać się przez zamek Władcy Gór. Obawiałem się tego, byliśmy nieźle wymęczeni. 

- Musimy odpocząć. - Mruknąłem do Sophie. 

- Tak, masz rację. - Uśmiechnęła się do mnie blado. 

Dziewczyny usiadły w korzeniach wielkiego,starego dębu o srebrnych liściach a ja zabrałem się za zbieranie gałęzi na ognisko. 



Sophie. 


Nibiru zasnęła nim Mike rozpalił ognisko, wyglądała słodko jak mały kociak. Mnie również same zamykały się oczy jednak uparłam się abym to ja pełniła pierwszą wartę. Mike z początku oponował jednak zasnął później bardzo szybko. Siedziałam wpatrzona w języki ognia, gdy podeszła do mnie Mimi. Wyglądała na zmęczoną, ale szczęśliwą. 

- Nigdy nie miałam takich przygód. - Zaśmiała się cicho. 

- Chyba wolę nudę w domu. - Puściłam jej oczko i znów utkwiłam wzrok w ognisku. 

- Zauważyła pani, jak bardzo Mike się zmienił odkąd Lucas odszedł do Marty? 

- Spoważniał. - Kiwnęłam głową. 

- Nie tylko, stał się jakby bardziej odważny i ogarnięty. Jestem ciekawa który Mike jest prawdziwy. Uroczy głuptasek, czy ten posępny wojownik. 

- Teraz przypomina mi trochę Lucasa. 

- Tak ,również to spostrzegłam. 

- Może kiedyś się dowiemy. - Uśmiechnęłam się krzywo i spojrzałam na Mike'a. Spał na wznak z otwartą buzią. 

- Jutro wejdziemy do zamku. 

- Tak, to może być cięższe niż nasza przygoda w Wąwozie. 

- Damy radę pani Sophie. - Mimi posłała mi szeroki szczery uśmiech. 

Oby...




Przepraszam za tak krótki rozdział, ale gdy go pisałam dotarły do mnie informację, że Owsiak odchodzi z Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy a moje serduszko pękło na milion kawałeczków. Nie mogłam się nawet zmobilizować aby dodać rozdział. 

Widać, że prawdziwe życie to nie bajka..Zło zwyciężyło. 

Nie poddawajmy się, do końca świata i jeden dzień dłużej. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wilczy SługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz