Rozdział 13

1.5K 148 28
                                    


Przepraszam, że rozdziały wlatują tak rzadko ale aż odechciewa się pisać, gdy Wattpad odwala takie rzeczy... 

~ LittlePsych0




Lucas.


Sophie zasnęła dopiero nad ranem, wcześniej dużo opowiadała mi o swojej przeszłości. Nie żeby mnie to jakoś bardzo interesowało, ale cieszyłem się że chociaż trochę odwróciłem tym uwagę dziewczyny od naszej sytuacji. Siedział w bezruchu przysłuchując się w jej miarowy oddech, miałem nadzieję, że nie marznie. 

Przyszli po mnie cicho jak śmierć. Trzech facetów w pelerynach i kapturach zasłaniających twarze. Stanęli na chwilę nad nami jakby wahali się czy obudzić Sophie. W końcu jeden z nich podniósł ją delikatnie i ułożył na kocu w rogu celi, zdziwiłem się gdy zdjął z siebie pelerynę i okrył nią śpiącą. 

- Król prosi. - Mruknął inny i odkuł mnie. - Nie radzę robić sztuczek, pamiętaj że twoja Pani tutaj jest. Chyba nie chcesz żeby została ukarana za zachowanie swojego sługi. 

- Będę grzeczny. - Warknąłem. 

Zostałem poprowadzony długim korytarzem, och jak dobrze znałem to miejsce. Gdy byłem jeszcze dzieciakiem nie raz biegałem tędy na urwanie karku. Te same obrazy patrzyły na mnie ze ścian, te same fotele stały pod oknem. Nie zmieniło się zupełnie nic przez tak wiele lat. Itake czekał na mnie w biurze, które kiedyś należało do jego ojca. Oczywiście zanim go zabiliśmy. Wyglądał na tylko trochę starszego odkąd go ostatni raz widziałem, zawsze mi dokuczał z powodu bycia odrobinę starszym ode mnie. Siedział w fotelu obok kominka, założył nogę na nogę a ręce złożone jak do modlitwy przyłożył do ust. 

- Mój przyjacielu. - Odezwał się pierwszy. - Usiądź na przeciwko mnie. 

Spełniłem jego prośbę, skoro miałem go zaraz błagać o wolność dla Sophie przydałoby się być dla niego miłym. 

- Miło cię widzieć, Itake. 

- Ciebie również.... Lucasie? Tak się teraz zwiesz? Zacząłeś nowe życie, rozumiem. Może teraz, gdy po tylu latach w końcu się widzimy powiesz mi czemu uciekłeś z Tego Świata i zostałeś śmieciem? 

- Udajesz głupiego, czy po prostu pamięć ci szwankuje? - Zdenerwowałem się w końcu. - Doskonale znasz powód mojego odejścia. 

- Nie mów mi, że wciąż cię to boli. 

- Ta rana nigdy się nie zagoi! - Krzyknąłem i wstałem. 

Itake wciąż siedział i gapił się na mnie znudzonym wzrokiem. Miałem tak silną potrzebę aby mu przywalić, aż świerzbiła mnie prawa dłoń. 

- Lucas, to stało się pięćset lat temu. 

- To nic nie zmienia! A co do drugiej części pytania... Aston mi pomógł, uratował życie i zapewnił dach nad głową. Poza tym, wiele z nas było sługami Strażników...

- Nie zmiennokształtni! - Itake zerwał się z miejsca i stanął bardzo blisko mnie. - Wampiry, jakieś dziwne magiczne stworzenia, ale nie my. Nie wilki. Jesteśmy najpotężniejszą rasą z Tego Świata. Ośmieszyłeś nas, splugawiłeś nasz dobre imię ty skończony śmieciu. 

Staliśmy przez chwilę w milczeniu prowadząc bitwę na spojrzenia. Ja jako pierwszy odwróciłem wzrok, nie chciałem prowokować dawnego przyjaciela. Itake był nieprzewidywalny jak huragan. Usiadłem potulnie, on jednak wciąż stał nade mną jak kat. 

- Rozumiem jeszcze służenie Astonowi. - Ciągnął ale nieco łagodniej. - Jednak ta dziewczyna.. Twój były Pan był znany na całym świecie i budził strach nawet we mnie, gdybym wyzwał go na pojedynek o twoje życie zabiłby mnie bez wahania, a ona? Jest słodziutką, słabą dziewczynką. To mnie najbardziej boli, Lucasie. 

- Skoro ci nie zagraża, proszę zabij mnie ale ją puść wolno. Ostatnia przysługa dla skazanego. - Wyszeptałem ze wzrokiem wbitym w ziemię. Nigdy o nic nikogo nie prosiłem. 

Itake zaśmiał się i uklęknął by spojrzeć mi w twarz. 

- Śmiesz mnie jeszcze o cokolwiek prosić? Po tym wszystkim? Fakt, iż ją zabije będzie dla niej wręcz prezentem ode mnie. Mogę to zrobić szybko i w miarę bezboleśnie. Sam pomyśl, co by się stało gdyby wróciła bez ciebie do domu. Została by w końcu rozerwana na strzępy przez uciekinierów. 

- Tym razem mógłbyś... Nie. To nie ma sensu, naprawdę. Mam lepszy pomysł. Walczmy, jeśli cię pokonam uwolnisz Sophie. 

- Nie wygrasz walki ze mną. 

 - To się okażę. 

Uścisnęliśmy sobie dłonie i od razu skierowaliśmy się na podwórko. 



Sophie. 


Gdy się obudziłam Lucasa nie było. Przeraziłam się nie na żarty. Podniosłam się i podbiegłam do krat, tak bardzo chciałam mieć siłę aby się przez nie przedostać. Przyłożyłam czoło do chłodnego metalowego szczebla i zamknęłam oczy. Znów poczułam ten dziwny dreszcz i nagle... Poleciałam w przód! Upadlam po drugiej stronie, obejrzałam się szybko. Żelazna krata zniknęła! Z wrażenia przez dobrą chwilę leżałam na ziemi z otwarta gębą. Czy Lucas nie mówił, że potrzebuje do takich rzeczy talizmanów?  No proszę... Pozbierałam się i pobiegłam szukać Lucasa, w głowie ciągle miałam wczorajszą noc. Sposób w jaki na mnie patrzył, ta troska o mnie... sprawiały, że moje serce biło szybciej.  Chyba... Chyba się zakochałam. Przyrzekłam sobie, że jeśli się stąd wydostaniemy to mu to powiem. Na paluszkach wspięłam się po schodach, zupełnie nie wiedziałam gdzie teraz powinnam się udać. Założyłam na głowę kaptur peleryny, pod którą się obudziłam i podreptałam najpierw w stronę biura króla. Tę drogę już znałam. Drzwi ku mojemu zdziwieniu były otwarte, zajrzałam do środka jednak pomieszczenie było puste. Westchnęłam nieco zawiedziona a chwilkę później dostałam zawału. Ktoś położył mi łapsko na ramieniu. Wrzasnęłam i odwróciłam się zadając napastnikowi najlepszego w moim życiu liścia. 

- Ałć! Co robisz? - Pisnął Mike. 

- Przestraszyłeś mnie! 

- Wybacz, szukałem cię. Mieliśmy z Lucasem plan, że zaprowadzam go do króla a potem cię szukamy razem ale... Zapomniałem poluzować mu sznurów, więc...

- Jesteś idiotą Mike. - Burknęłam. - Trudno było się domyślić, że jesteśmy w lochach? 

- Cóż, król darował mi moją ucieczkę więc najpierw wpadłem w odwiedziny do rodziców, potem brata i siostry i ...  

-Nieważne, musimy znaleźć Lucasa i wydostać się stąd. 

- Eee.... Lucas właśnie walczy z królem przed budynkiem.  No i dostaje niezły łomot. 

- Czemu nic nie mówisz!

- Właśnie powiedziałem! 

Wyminęłam chłopaka i pognałam w kierunku drzwi wejściowych. Nim dobyłam klamki Mike złapał mnie za rękę. 

- Nie możesz tam tak po prostu wyjść, to niedorzeczne. Lucas walczy o uwolnienie ciebie. Lepiej będzie jeśli wrócimy do domu. Zostanę twoim sługą i wszystko będzie po staremu. 

- Nie zostawię tutaj Lucasa! 

Mike przewrócił oczami  i uśmiechnął się blado.  Z jednym miał jednak rację, musieliśmy wymyślić jakiś plan. I to szybko. 

Wilczy SługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz