Rozdział 25

1.5K 150 36
                                    



Lucas.

Gdy tylko urosło we mnie ziarenko nadziei że może jednak wszystko potoczy się dobrze i moja sytuacja z Sophie się polepszy stało się coś... Okropnego. Zaledwie dzień po całej akcji z tym robalem do mojego pokoju wpadł czarny kot. Od razu wiedziałem kogo to zwierzątko. Martha, Strażniczka Zachodu chciała przekazać mi jakąś wiadomość. Niedobrze. Pochyliłem się nad kocurem i odpiąłem od jego złotej obróżki kopertę. Westchnąłem nim ją otworzyłem i zacząłem czytać. 

Drogi Lucasie

Jak każdego ze Strażników doszły nas słuchy, iż Twoja nowa pani jest człowiekiem. Nie muszę chyba przypominać, iż to potwarz zarówno dla nas jak i dla Ciebie. Strażnik Aston był chyba najlepszym z nas wszystkich i jego decyzja o oddaniu pieczy nad Północną Bramą komuś takiemu jak Sophie było wręcz przestępstwem.  Wraz z resztą strażników ustaliłam, iż musimy Was jakoś ukarać. Mogłabym oczywiście po prostu wybrać się do Was i zniszczyć całą okolicę jednak okażę serce. Karą za to wszystko będzie jedynie Twoje dobrowolne przejście pod moją władzę Lucasie, stanę się Twoją Panią. Oczekuje Cię. 

Martha Strażniczka Zachodniej Bramy. 

Odłożyłem list na stolik i przejechałem dłonią po twarzy. Martha była silna i krwiożerca, Sophie miałaby z nią tutaj niezły cyrk. Więc musiałem... Zrozpaczony spojrzałem na drzwi, za nimi stała Sophie i zapewne przeglądała się w lustrze. Nie chciałem jej zostawiać, czułem się jakby uzależniony od mojej Pani, jednak ochrona jej była moim priorytetem. Zerwałem się więc z miejsca i zacząłem pakować wszystko co wpadnie mi w ręce w moją torbę podróżną. 

- Muszę poczekać do nocy. - Mruknąłem pod nosem. Sophie nie mogła mnie widzieć. 

Do kolacji zachowywałem się względnie normalnie. Pogadałem zarówno z Sophie jak i z Mike'iem. Uśmiechnąłem się nawet kilka razy, byłbym dobrym aktorem bez zwątpienia. Wieczorem, po jedzeniu usiadłem sobie jak zwykle przed domem by podziwiać nocne niebo. Po chwili dołączyła do mnie również Sophie, miała na sobie swoje ulubione krótkie różowe spodenki i o wiele za duża czarną koszulkę- jej ulubiony strój do spania. Nawet ucieszyłem się z jej obecności, mogłem się teraz nią nacieszyć. Mimowolnie spoglądałem co chwile na jej piękną twarz. 

- To chyba twoje ulubione zajęcie Lucasie, patrzenie w samotności na rozgwieżdżone niebo. - Powiedziała z delikatnym uśmiechem.

-A drugim jest wkurzanie mojej Pani.-Odpowiedziałem z przekąsem.

Sophie zachichotała i położyła mi głowę na ramieniu, z początku cały zesztywniałem ale po sekundzie wręcz się odprężyłem. Zrobiło mi się dziwnie przyjemnie na sercu, obecności Sophie od jakiegoś czasu tak na mnie działała.

-Przepraszam, jeśli sobie tego nie życzysz...

-Nie, w porządku.- Uśmiechnąłem się krzywo.

-Jesteś dzisiaj jakiś nie swój.-Zauważyła trzeźwo.

-Wydaje ci się.

-Lubie tak z tobą siedzieć Lucasie, czuje się bezpiecznie i błogo.

-Może cię zdziwię ale też mi się to podoba.

-Robi się coraz zimniej, czuć ze nadchodzi jesień.-Sophie ziewnęła potężnie.

-Lubie tę porę roku, jest taka jak ja. Zimna i melancholijna, ty pewnie wolisz wiosnę?

Sophie jednak nie odpowiedziała, zasnęła na moim ramieniu



Sophie.



Obudziłam się w łóżku, słońce wpadało przez okno pieszcząc moją twarz jednymi w ostatnich tego roku tak ciepłych promieni przeciągnęłam się i wygrzebałam się z pościeli. W domu panowała wręcz dziwna cisza. Wyszłam z pokoju i zajrzałam do kuchni, na stole leżała kartka. Mając ze przeczucia złapałam ją szybko i zaczęłam czytać.

Sophie, może nigdy mi tego nie wybaczysz. Nie zdziwił bym się gdyby tak się stało... musiałem odejść. Strażniczka Zachodniej Bramy wręcz zmusiła mnie abym został jej sługom. To propozycja nie do odrzucenia, gdybym tego nie zrobił mogła by cię nawet zabić. A na to nie mogę sobie pozwolić doskonale o tym wiesz. Ochrona twojego życia to mój obowiązek, nie tylko jako sługi. Nie szukaj mnie, zapomnij. Masz Mike'a i Mimi, poradzicie sobie ja również o siebie zadbam. Jesteś już silna, pamiętaj o tym. Może nie powinienem o tym pisać ale będę za tobą tęsknił dbaj o siebie i przekaż temu kretynowi, że jeśli stanie ci się krzywda to wrócę i go zabiję

Na zawsze twój Lucas.

Odłożyłam kartkę, ręce trzęsły mi się jak w febrze. Lucas odszedł.  Wbiegłam do salonu, Mike i Mimi siedzieli na kanapie z ponurymi minami.

-Już wiecie.- Bardziej stwierdziłam niż zapytałam jednak Mike pokiwał głową.- Musimy coś zrobić! Lucas nie może tak po prostu ...

-Może a nawet musi. Nie znasz tej kobiety i uwierz mi poznać nie chcesz.- Burką chłopak.

-Gówno mnie to interesuje, idę po niego.- Warknęłam.

Mike spojrzał na mnie chyba pierwszy raz z lekką irytacją wypisaną na twarzy. Opuściłam głowę a po moich policzkach spłynęły łzy. Czułam się bezradna i wystraszona, wiedziałam ze nie przekonam Mike'a by poszedł zemną. Musiałam działać sama, a nie zawsze przynosiło to dobre rezultaty.

-Prosił nawet aby go nie szukać.- zaczął nagle Mike.- Tylko, że nie zniosę twoich łez.

-Więc...

-Tak,moja Pani. Idziemy nakopać tej suce i odbić naszego idiotę.

Ucieszona rzuciłam się przyjacielowi na szyję. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem gdzie mamy iść. Na szczęście Mike znał drogę czym trochę mnie zdziwił.
Wyruszyliśmy zaraz po śniadaniu. 

Wilczy SługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz