XXVIII. Dlaczego..?

444 43 24
                                    

Bawiłem się długopisem, co jakiś czas zwracając spojrzenie na białą kartkę papieru. W domu panowała cisza, mimo że nie byłem w nim sam.
Być może tylko odnosiłem takie wrażenie przez swoje skupienie.
Ciężko było mi to stwierdzić.

Z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie trzask wyjmowanego z szafki kubka. Od razu obdarzyłem spojrzeniem miejsce,  z którego dobiegał dźwięk.

-Przepraszam, że ci przeszkodziłam - Gemma przygryzła wnętrze policzka i posłała mi przepraszające spojrzenie.

Skinąłem delikatnie głową i znów wróciłem myślami do miejsca, w którym byłem wcześniej. Wlepiałem spojrzenie w kartkę przed sobą i tworzyłem w głowie kolejny piękny scenariusz z Louisem w roli głównej.
Każda wymyślona historia nigdy się nie zdarzyła i nie zdarzy.
Szczególnie nie po tej sytuacji, która miała miejsce ponad tydzień temu.

-Możemy porozmawiać? - tym razem to głos mojej mamy rozbrzmiał w pomieszczeniu.
Wszyscy dzisiaj byli bardzo chętni, żeby nawiązać ze mną jakąkolwiek rozmowę.
Było to trochę dziwne, ale przynajmniej byłem pewien, że czegoś ode mnie chcą.

-Dlaczego tak po prostu nie chcesz się przenieść do innej szkoły? 

Czemu oni wszyscy tak się uparli na tę szkołę..?

-Z powodu Louisa - odpowiedziała natychmiast moja siostra, biorąc łyk herbaty.
Spotkała się z moim morderczym spojrzeniem, jednak jedynie wzruszyła ramionami. - Taka jest prawda - dodała i nie nawiązując ze mną już kontaktu wzrokowego, wyszła z pomieszczenia.

Ułożyłem usta w linię i spuściłem głowę.
Ann usiadła obok mnie, czułem na sobie jej przeszywający wzrok. - Nie powinieneś podejmować decyzji pod naciskiem innych osób. Zdaję sobie sprawę z tego, że się przyjaźnicie, ale nie możesz.. - zacięła się. - Harry powinieneś się zastanowić i podjąć mądrą decyzję.  

Pokręciłem głową, śmiejąc się pod nosem. Nie było w tym ani krzty radości, jednak więcej kpiny i zażenowania.
Wielokrotnie przedstawiałem im moją decyzję, dokładnie znali moją opinię, mimo to ciągle powtarzając, że powinienem podjąć właściwą.

Co jeżeli czułem, że ta podjęta już jest tą właściwą?
Louis nie był osobą, która przeważyła w mojej decyzji. Był jakąś cząstką tego wszystkiego, był dopełnieniem, dzięki któremu byłem stuprocentowo pewien.

Niekontrolowanie podniosłem się, moja mama wzdrygnęła się przez niespodziewany ruch. Szybkim krokiem wszedłem po schodach i zatrzasnąłem za sobą drzwi, gdy znalazłem się już w swoim pokoju.

Nie myślałem za wiele. Być może zachowałem się bezmyślnie, ale nie zastanawiałem się nad tym.
Wtedy ewidentnie przeważały czyny, nie myśli.
I być może to było złe..?
Nie zwracałem na to uwagi.
I być może właśnie wtedy popełniłem pierwszy błąd.

Bo później posypała się ich cała masa.
Gwałtownym ruchem zdjąłem z wieszaka kurtkę i zbiegłem ze schodów, międzyczasie zakładając ją na ramiona.

Wyszedłem z domu, dziwiąc tym Anne, która wszystko widziała z boku.
Wiedziałem dokładnie, dokąd zmierzam.
Nie wiedziałem tylko jaki był tego cel, co chcę zrobić, co naprawić.
A przede wszystkim co powinienem zrobić i naprawić.
Działałem pod wpływem jakiegoś wewnętrznego impulsu, który prawdopodobnie był niewłaściwy.

Gdy znalazłem się pod drzwiami we właściwym miejscu, częściowo dotarło do mnie co robię.
Przez chwilę dopadło mnie zawahanie, chciałem odejść i wymazać tę sytuację z głowy, jakby wcale nie miała miejsca.

Coś wewnątrz ciągle jednak powtarzało mi, że powinienem chociaż spróbować..
I jak zwykle uległem temu wewnętrznemu głosowi.

Przełknąłem nerwowo ślinę, a później nacisnąłem dzwonek. Czekałem, ciągle wpatrując się niepewnie w swoje stopy.

-Szukasz pana Tomlinsona? - głos  dobiegał gdzieś zza moich pleców.
Potwierdziłem, kiwając delikatnie głową. - Nie ma go - dopowiedział młody chłopak. - Słyszałem, że jakieś trzy dni temu się wyprowadził - wzruszył ramionami. - Mieszkanie jest na sprzedaż.

Zmarszczyłem czoło, gdy dotarły do mnie słowa nastolatka. Jak to się wyprowadził? Jakie mieszkanie na sprzedaż?
Przecież.. jeszcze tak niedawno siedzieliśmy tam razem..

-Muszę już iść - głos blondwłosego chłopaka poraz kolejny przywrócił mi świadomość. Po wypowiedzeniu tych słów, podarował mi uśmiech i poszedł w swoją stronę.

Ja znów zwróciłem wzrok na drewnianą powłokę z numerem dziewiętnaście.
Wpatrywałem się w drzwi, jakby zza nich za chwilę miał wychylić się niebieskooki z szerokim uśmiechem na ustach.

Niespodziewanie latarnia, stojąca niedaleko, zaświeciła się. Nie zwróciłem uwagi na to, że robi się ciemno.

Zrobiłem krok w tył, jednocześnie schodząc z jednego schoda. Takim samym sposobem pokonałem dwa kolejne i tą samą drogą zacząłem wracać do siebie.

Dlaczego o niczym mi nie powiedział..?

Wepchnąłem ręce jeszcze bardziej do kieszeni.

Dlaczego o niczym mi nie powiedział?

Pociągnąłem nosem, skupiając wzrok jeszcze bardziej na chodniku.

Dlaczego o niczym mi nie powiedział?

Nagle podniosłem głowę do góry, na niebo i zacisnąłem mocno oczy, a po policzku spłynęła mi łza.

Dlaczego..?

•••
od autorki: NA WSTĘPIE MUSZĘ WAS PRZEPROSIĆ.
Na mojej tablicy pisałam już czemu nie dodawałam rozdziałów w tym tygodniu, ale gdyby ktoś z was nie przeczytał, to miałam próbne egzaminy i starałam się na tym skupić.
Mimo wszystko jestem, jak z resztą widać. Jutro także coś dla was dodam (do "win with death")
Dodatkowo jutro będę pracować nad zwiastunem do fanfiction, o którym już wam kiedyś wspominałam, więc pewnie niedługo będziecie mogli go zobaczyć!
Jestem tym bardzo podekscytowana 🙊♡

Mam nadzieję, że miło spędziliście sobotę, a rozdział tylko wam ten dzień umilił 🙈♡

Dziękuję za przeczytanie i do następnego!
Natalie xx



„say that" • larry ✓Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ