XVII. Komfortowa cisza cz. I

484 40 13
                                    

Przewróciłem się na plecy, wlepiając spojrzenie w sufit. Położyłem dłonie na brzuchu i odetchnąłem.
Sobota to był dzień, gdy mogłem mieć chwilę przerwy od tego całego szkolnego zamieszania.
Telefon, leżący obok mojej głowy się zaświecił, przez co obróciłem lekko głowę i wzrokiem zbadałem wyświetlacz, zanim wziąłem go w dłoń.

nieznany: dzisiaj też będę czekał w bibliotece

nie możesz spać?

nieznany: teoretycznie bym mógł ale wolałem cię poinformować o tym że ktoś będzie na ciebie czekał

cudownie :) jestem dosłownie wniebowzięty

nieznany: bałbym się z tobą rozmawiać skoro pisząc jesteś taki wyszczekany

na szczęście nie musisz ryzykować bo raczej oszczędzam słowa

nieznany: niby siedzi zakopany w książkach gra na gitarze i pisze piosenki a to tylko pozory

skąd wiesz że pisze piosenki?? Gemma ci nagadała?

nieznany: wtedy zagrałeś mi kawałek twojej piosenki gdyby była kogoś innego znalbym ją

ty i twój zespół też macie dużo własnych piosenek

nieznany: ale twoich jeszcze nie słyszałem a ty moje przeciwnie ;)

czy to jest jakaś propozycja?

nieznany: a chcesz żeby była?

nie odpowiada się pytaniem na pytanie bo to niegrzeczne Louis

nieznany: w którym momencie naszej rozmowy się przedstawiłem że wyciągasz tak pochopne wnioski?

nikt inny ze mną nie pisze to oczywiste kim jesteś
przykro mi jeśli myślałeś że każda dziewczyna ze szkoły pisze do mnie wiadomości codziennie od rana do wieczora żeby tylko się umówić albo coś podobnego :)

nieznany: tego nie powiedziałem i przepraszam ale również w ten sposób nie myślałem

no tak.. zapomniałem że odpycham  wyglądem i niestety nie tylko :)

nieznany: co masz na myśli? masz loczki przecież to jest takie adorable

Zaśmiałem się, czytając wiadomość.

nieznany: nie jestem gwałcicielem!

dobrze że o tym wspomniałeś bo zaczynałem mieć wątpliwości

Louis: tylko dlatego że powiedziałem że masz loczki?

oh skończmy ten temat

Louis: nie przyjdź dzisiaj za późno bo mam jeszcze pewien pomysł

dokąd mam przyjść?

Louis: kilka wiadomości wyżej już dostałeś odpowiedź ;) do zobaczenia Harry

Odłożyłem telefon na bok, krzywiąc się.

Czy ja miałem jakiś wybór?

Pokręciłem głową, śmiejąc się cicho.
Właściwie to nieistotne dla mnie było, czy Louis pojawi się w bibliotece, czy też nie.
Tak, czy inaczej poszedłbym tam z czystego przyzwyczajenia.

Wstałem z łóżka, odrzucając na bok kołdrę. Szybko przejrzałem się w lustrze, jedną dłonią przerzucając na bok burzę loków.

Które w jakimś stopniu podobały się Louisowi..

Zszedłem po schodach na dół i usiadłem na krześle barowym.

-Coś ty taki zadowolony? - uniosłem wzork na Gemmę, która stała w piżamie, czekając aż jej tosty będą gotowe.

Pokręciłem przecząco głową. - Nie jestem zadowolony.

-Pierwszy raz tak się szczerzysz od rana - wzruszyła ramionami i położyła tosty na talerzu. - Ale nie wnikam w to - wyjęła z szafki szklankę, do której później nalała soku pomarańczowego. - Z twoimi możliwościami, możesz się tak cieszyć jakąś książką, którą czytasz, więc nieważne - zaśmiała się.

Popatrzyłem na nią kpiąco i wywróciłem oczami.
Stwierdziłem, że wcale nie mam ochoty na jedzenie, więc wróciłem do pokoju. Ubrałem się w czarne rurki i dużą, białą bluzę.

Wyszedłem z domu, zarzucając na ramię plecak, w którym był tylko mój telefon zeszyt z piosenkami i książka, którą obecnie czytałem.
Zegar na ścianie w przedpokoju wskazywał godzinę czternastą. W bibliotece obok liceum Emanuel znalazłem się około piętnaście minut później.

Przekroczyłem próg i usiadłem na swoim miejscu. Nigdzie nie widziałem Louisa, więc najprawdopodobniej coś mu wypadło.

Pewnie spotkał się z Danielle, ma trening, albo gra w kawiarni razem ze swoim zespołem.

Dlaczego się nad tym zastanawiałem?

Położyłem na stoliku zeszyt, obok niego telefon i książkę. Westchnąłem, zerkając na wyświetlacz telefonu. Przygryzłem wargę i otworzyłem zeszyt z piosenkami.
Czytałem tekst, który do tej pory udało mi się napisać.

Louis: wyjdź przed tą bibliotekę Harry 😂

Zmarszczyłem czoło.

jestem zajęty

Louis: chodź tutaj

Zarzuciłem rękami w powietrzu. Po kilku minutach przebywania w bibliotece schowałem do plecaka wszystkie swoje rzeczy i wykonałem prośbę, czy tam rozkaz, Louisa.

Właściwie nie wiedziałem nawet dlaczego to robię..

Stanąłem przed budynkiem i rozejrzałem się dookoła. Fakt, że nigdzie nie zauważyłem Louisa sprawił, że chciałem wrócić z powrotem do wnętrza budynku.

-Gdzie ty znowu idziesz?

Spojrzałem za siebie i westchnąłem, widząc niebieskookiego szatyna.
Wzruszyłem w odpowiedzi ramionami.

-Idziemy się przejść?

Wskazałem dłonią na budynek za sobą. To właśnie tam mieliśmy iść i ja..

-Oh po prostu chodźmy - ruszył przed siebie i nawet na mnie nie zaczekał.
Nie jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego ostatecznie ruszyłem za nim, mimo że gdybym wrócił do biblioteki, szatyn najprawdopodobniej by tego nie zauważył.

Chłopak trzymał ręce wepchnięte do kieszeni czarnej bluzy z kapturem.

Nie wiem czy czułem się niezręcznie w towarzystwie chłopaka. Jednak cisza, która panowała między nami, była dziwnie komfortowa.
Zerwał się lekki wiatr, który zaczął rozwiewać moje włosy na wszystkie strony.

Uśmiechnąłem się mimowolnie, a później spojrzałem na twarz Louisa, który również miał na niej uśmiech.

-Nie powiem ci, co zaplanowałem - zaczął po chwili. - Ale będzie fajnie - poruszył brwiami, przez co zacząłem się zastanawiać,  co się zaraz wydarzy.

•••
od autorki: obiecałam, że będą trzy rozdziały dzisiaj i postaram się, żeby tak było.
Ten następny to będzie najprawdopodobniej jeden z kilku rozdziałów, który od dawna planowałam.
Postaram się, żeby wyszedł tak dobrze, jak faktycznie sobie wymarzyłam 😂
Więc od razu was informuję, że mega się przyłożę i pewnie rozdział będzie dosyć późno.

Po raz drugi życzę wam Happy Larry 5th Anniversary 💚💙
Dziękuję za przeczytanie i wszystkie miłe komentarze ♥️
Natalie x

„say that" • larry ✓Where stories live. Discover now