XXV. całkowicie jego

502 44 44
                                    

-Nigdy nie zrozumiem idei takich książek - skomentował, przez co otrzymał moje karcące spojrzenie. - No co? - uniósł ręce w obronnym geście. - Facet popełnia samobójstwo, bo myśli, że jego dziewczyna się zabiła. A potem ona się budzi i naprawdę się zabija, gdy widzi, że jej chłopak się zabił. To nie ma ani odrobiny sensu - wzruszył ramionami.

Mimo tego byłem pod wrażeniem, że przeczytał całą książkę, gdy dowiedział się, że jest ona moją absolutnie ulubioną.

Ale jednak przeczytałeś

Napisałem na karteczce i przysunąłem w jego stronę. Chłopak przeczytał krótką wiadomość i wywrócił oczami. - Zrobiłem to, bo dowiedziałem się, że to twoja ulubiona książka - wzruszył ramionami. - Chciałem zobaczyć co takiego tak bardzo ci się w niej podoba i wiesz co? Po jej przeczytaniu tym bardziej tego nie wiem - wywołał mój śmiech swoimi słowami. - Wspominałem ci już kiedyś, że powinieneś się częściej uśmiechać? - uniósł brew w pytającym geście.

Pokręciłem rozbawiony głową i zacząłem się szykować do wyjścia z biblioteki. Do plecaka schowałem swoje książki, pozostawiając na stole tylko jedną z nich.

Romeo i Julia.

-Zostawiłeś jeszcze.. - zaczął szatyn, ale przerwałem mu biorąc lekturę do ręki i podając mu. - Mam to wziąć? - skinąłem głową i zadowolony wstałem ze swojego miejsca.

Tuż obok niebieskookiego opuściłem wnętrze biblioteki. Na zewnątrz panował już półmrok. Było wystarczająco ciemno, żeby latarnie oświetlające chodnik już świeciły.

-Odprowadzę cię - powiedział chłopak i ruszył przed siebie.
Dołączyłem do niego chwilę później.
Był to jeden z tych chłodnych wieczorów, gdy siedzisz owinięty w koc, w dłoniach trzymając ciepłe kakao.

Kiedy chłód panujący dookoła mnie dał się we znaki, od razu zasunąłem pod szyję kurtkę, a dłonie wepchnąłem głęboko do kieszeń.
Louis przysunął się do mnie. - Cieplej będzie - powiedział, widząc moje zdziwione spojrzenie. Nie minęło wiele czasu, gdy chłopak włożył swoją rękę, do jednej z moich kieszeni.

Miał na sobie tylko conajmniej rozmiar za dużą bluzę bez kaptura.
Nie było się co dziwić, że było mu zimno.
Przygryzłem dłonią wargę, analizując powoli sytuację, w której się znalazłem.
Złapałem dłoń chłopaka, którą ten wcześniej włożył do kieszeni mojej kurtki.
Szatyn nie skomentował tej czynności, tylko splótł nasze palce.

Szliśmy tak blisko siebie w całkowitej ciszy, co jakiś czas zerkając na siebie nawzajem, a nasze twarze były oświetlone jedynie blaskiem ulicznych lamp.

I to był kolejny piękny moment, który mogłem z nim dzielić.
Na pierwszy rzut oka było to coś zupełnie zwyczajnego.

No bo co pięknego mogło być w zwykłym, późnym powrocie do domu?

Zadawałbym sobie to samo pytanie jeszcze kilka miesięcy temu, ale teraz, idąc z Lou wszystko jest inne..
Każda chwila jest inna, kiedy on jest obok. Wszystko zwyczajne zmienia się, tylko dlatego, że jestem razem z nim.

-O czym myślisz? - zapytał niebieskooki, przełamując ciszę.
Zwróciłem na niego swój wzrok. - O mnie? - poruszył zabawnie brwiami i sam zareagował śmiechem na swoje słowa.

Mimo że dokładnie taka była prawidłowa odpowiedź na zadane pytanie.
Bo będąc obok niego nie myślałem o nikim innym.
Choćbym chciał.

Nie podzieliłem jego rozbawienia z wcześniej opisanego powodu. Chłopak zauważył, że wlepiłem spojrzenie w jakiś punkt daleko przed sobą. Jednak nie skomentował mojego zachowania.
Może to i lepiej.

Szybciej niż się spodziewałem znaleźliśmy się pod schodami do mojego domu. Louis trochę wcześniej wyjął dłoń z mojej kieszeni i stanął naprzeciwko mnie.

Nie mówiąc nic więcej, zbliżył się do mnie i połączył nasze usta po raz pierwszy tego dnia.
Zawsze zwracałem uwagę na to, że szatyn miał w zwyczaju zamykać oczy podczas pocałunku.
I była to jedna z najbardziej uroczych rzeczy, jakie kiedykolwiek widziałem.

Kiedy odsunął się ode mnie na odległość kilku centymetrów, wskazałem dłonią na budynek za sobą.

-Musisz już iść? - zapytał i nie czekając na żadną odpowiedź z mojej strony, dodał - w porządku - od razu pokręciłem przecząco głową. Szatyn przez chwilę się zastanowił. - Chcesz, żebym wszedł? - zapytał, jakby nie będąc pewnym tego, co mam na myśli.
Pokiwałem nieśmiało głową i wyczekiwałem jego reakcji. - Jeśli tylko mogę to.. - nie czekałem na nic więcej z jego strony. Wiedziałem, że za chwilę może się rozmyślić, więc nie chciałem marnować ani sekundy.
Złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą do środka.
Dopiero, gdy znaleźliśmy się wewnątrz, zostawiłem go w spokoju i z uśmiechem zdjąłem kurtkę.

-Jest ktoś w domu? - zapytał Louis, zapewne przez głuchą ciszę, panującą wewnątrz.

Wzruszyłem ramionami.
Chociaż wydawało mi się, że Gemma prawdopodobnie siedzi u siebie, a mama już śpi.
Dlatego zajrzałem do sypialni Anne i faktycznie dostrzegłem ją śpiącą.
Pracowała cały dzień, nic dziwnego, że była wykończona.

Jak najciszej potrafiłem podszedłem do schodów i przepuściłem Louisa, żeby wszedł jako pierwszy. Chłopak uśmiechnął się pod nosem na ten gest, jednak ostatecznie złapał mnie za biodra i przesunął przed siebie.
Więc ostatecznie to ja znalazłem się na piętrze jako pierwszy.

Otworzyłem drzwi do swojego pokoju i pozwoliłem chłopakowi wejść do środka.
Louis rozejrzał się dookoła i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Widać, że jak nie przesiadujesz w bibliotece, to siedzisz tutaj i grasz - skomentował i usiadł na łóżku. - Zagraj mi coś - poprosił, po raz kolejny uważnie mi się przyglądając. - Proszę? -westchnąłem i spuściłem głowę. - Bardzo proszę?

Ostatecznie uległem i spełniając prośbę Lou, usiadłem przy fortepianie.

-Twoją piosenkę - dodał jeszcze szatyn, a później, gdy grałem, czułem jego wzrok na sobie.
Co jakiś czas słyszałem, jak jego delikatny głos nuci słowa mojej piosenki.

I to tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że ona tak naprawdę była całkowicie jego.

•••
od autorki: jeśli nie czytacie mojego drugiego ff, to nie wiecie jeszcze, że bardzo przepraszam za brak rozdziałów.

Szkoła w tym tygodniu mnie dobiła i spałam po cztery godziny, żeby w ogóle się wyrobić.
Współczuję każdemu, kto ma podobnie;-;
Kolejny tydzień także nie zapowiada się różowo, ale postaram się napisać sobie coś na zapas.

Bardzo się cieszę, że w końcu przyszedł dzień, w którym mogę tutaj dodać.

Gdyby ktoś był ciekaw, to końca tego ff póki co nie przewiduje. Ciężko mi powiedzieć ile rozdziałów zostało do końca, ale gdybym była zmuszona sie określić, to myślę, że coś około dziesięciu.
Być może trochę mniej, ale jak już pisałam, na ten moment nie jestem w stanie się określić.

Ale kolejne ff, które chcę pisać, jest już w trakcie powstawania, więc 😏💞

Mam nadzieję, że dzisiaj troszkę sobie odpoczęliście xx
Życzę miłego wieczoru x
Natalie xx

sprawdziłam kilka razy, ale gdybyście znaleźli jakieś błędy, możecie mnie poinformować xx

„say that" • larry ✓Where stories live. Discover now