IX. Tęcza

561 45 13
                                    

Po omacku odnalazłem telefon, z którego zaczęła wydobywać się melodia grana na gitarze.
Normalnie nikt do mnie nie dzwoni, a powód tego, przynajmniej dla mnie, jest totalnie oczywisty.

Mimo wszystko odebrałem połączenie, wcześniej krzywiąc się na widok nieznanego numeru.

Pewnie pomyłka - pomyślałem, przykładając telefon do ucha.
Przez pierwsze kilka sekund jedyne, co słyszałem, to cisza.
Nie byłem pewien, czy ktoś w ogóle jest po drugiej stronie.
Po tych kilku sekundach, które prawdopodobnie stworzyły już minutę, lub więcej, połączenie zostało przerwane.
Jeszcze przez chwilę patrzyłem na wyświetlacz ze zmarszczonym czołem. Później wzruszyłem jedynie ramionami, a komórkę odłożyłem na szafkę.

Westchnąłem wlepiając wzork w sufit. Nie miałem ani siły, ani ochoty iść dzisiaj do szkoły.
Nie chciałem tego robić.
Jednak przymknąłem powieki, uśmiechając się pod nosem na słońce, które przebijając się przez zasłony, zaczęło muskać moje policzki.
Przez chwilę całkowicie się wyciszyłem i czułem wewnętrzny spokój.

I zupełnie nagle, bez wcześniejszego ostrzeżenia, drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otworzyły. Wychyliła się zza nich Anne, a jej twarz zdobił uśmiech od ucha do ucha.
W dłoni trzymała kubek, jak mniemam z kawą. - Zbieraj się, macie dwadzieścia minut, nie możecie się spóźnić - zakomunikowała i znów zamknęła za sobą drzwi.

Obróciłem się na brzuch i wcisnąłem twarz w poduszkę. Wziąłem kilka uspokajających oddechów, które swoją drogą w ogóle nie pomogły, i wstałem.
Najpierw przejrzałem się w lustrze, oceniając, jak bardzo niekorzystnie dzisiaj wyglądam. Na widok własnego odbicia, nie mogłem powstrzymać skrzywienia się.

To nie był mój dzień - takie rzeczy się zdarzają..
Po upływie piętnastu minut byłem już całkowicie gotowy do wyjścia.
To znaczy.. mentalnie nie było jakoś szałowo, ale nie miałem czasu, żeby zmienić to w jakikolwiek sposób.

Stałem przed drzwiami wejściowymi, patrząc wyczekująco na Gemmę, która wycierała ubrudzone od nadmiaru pomadki kąciki ust. - Chyba jest okej - stwierdziła, odsuwając się nieznacznie od lustra. Znów poprawiła włosy i spojrzała na siebie jeszcze raz. Ułożyła usta w dziubek po lewej stronie twarzy, gdy patrzyła na dwie pary butów przed sobą.

Mieliśmy mało czasu, a ona akurat dzisiaj musiała mieć jakieś problemy z doborem stroju?
Kiedy zrozumiałem, że nie jestem w stanie czekać nawet minuty dłużej, podniosłem z ziemi czarne buty na niewysokiej koturnie i wepchnąłem dziewczynie do rąk z odrobinę chamskim uśmiechem na ustach.

O boże.. mam nadzieję, że Louis nie zaraził mnie bipolarnością.

Ostatecznie udało nam się wyjść z domu i w ostatniej chwili wejść do szkoły.

-Widzimy się na lunchu? - zapytała dziewczyna, kiedy musieliśmy się rozdzielić i iść w zupełnie przeciwnych kierunkach.

Przygryzłem wnętrze policzka. Trochę spanikowałem, przyznaję, ale nie chciałem spotkać Louisa.
Za bardzo zajmował moje myśli.
Nie mogłem ryzykować i spędzać jeszcze więcej czasu w jego towarzystwie.
Wolałem być ostrożny, szczególnie w tej kwestii.
Z tego właśnie powodu pokręciłem przecząco głową, jednak nim zacząłem podążać w kierunku odpowiedniej klasy, podarowałem blondynce uśmiech.

-W porządku, jak wolisz, ale tak, czy inaczej, będziemy w kontakcie - puściła mi oczko i także zaczęła iść w swoją stronę.

Gdy nadszedł czas lunchu, poszedłem do biblioteki. Wiedziałem, że nie ma opcji, żebym tam spotkał Tomlinsona. Dlatego to było najbardziej bezpieczne miejsce.

Gem♡
Dzisiaj. Kawiarnia na lewo od piekarni. Zaraz po lekcjach. Będę czekać na ciebie x

Zmarszczyłem brwi.
Kawiarnia?
Co ona znowu wymyśliła?

Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz byłem z kimkolwiek w kawiarnii. Moje życie kręciło się wokół szkoły, domu i biblioteki.
Dosłownie.
Nie bywałem w innych miejscach.
Nawet jeśli mi się to zdarzało, to raczej okropnie rzadko.

Z resztą.. próbowałem iść na imprezę, to wylądowałem na trawniku przed domem.. w dodatku razem z Tomlinsonem.
Nie miałem szczęścia do towarzyskich wypadów i innych spotkań.

Z resztą.. po co zawracać sobie głowę kimś takim, jak ja, kiedy masz dookoła tylu w pełni zdrowych i sprawnych ludzi.
No właśnie.

Świat dookoła nas jest niesprawiedliwy, zawsze taki był. Gdyby był miejscem bez wszelkiego zła, nie byłoby wojen, niewinne dzieci by nie umierały, a rodzinom nie brakowałoby pieniędzy na podstawowe wydatki.
To wszystko było skonstruowane w taki sposób, że ktoś musiał umrzeć, żeby ktoś inny mógł żyć.
Ktoś musiał cierpieć, żeby ktoś inny mógł być szczęśliwy.
Ale deszcz i ulewy nigdy nie trwają wiecznie, zawsze później wychodzi tęcza..

•••
od autorki: Staram się jak mogę, żeby rozdziały były regularnie i wam się podobały. Mam nadzieję, że chociaż odrobinę mi to wychodzi.
Dodam pod wieczór, albo jutro rozdział do "We are One Direction''.
W kolejnym rozdziale do tego ff pokażę wam okładkę, którą zrobiłam do nowego opowiadania. Mam nadzieję, że czekacie z niecierpliwością 😏
Dziękuję za wasz czas!
Natalie♡

„say that" • larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz