Epilogue

15.5K 638 1.9K
                                    

Louis Pov.

*Po spektaklu i wspólnej kolacji*

Kolacja udała się bez zarzutu, Harry jest wspaniałym gawędziarzem, chociaż jego żarty wołają o pomstę do nieba. Puk puk raczej nie należy do jego mocnych stron. Śmiałem się jednak z każdego, bo jego mina nadrabiała wszystko, gdy oczekiwał reakcji. Jedzenie było wyśmienite, a jego smak miło mieszał się z smakiem wina na języku. Harry wybrał włoską restaurację o niezwykłym spaghetti. Proste danie, ale jak wspaniale przyrządzone. Gdy wyszliśmy z budynku pogoda była bardzo przyjemna, chociaż temperatura malała z każdą chwilą. Wieczór zdecydowanie nie nadawał się na jeden golf i spodnie. Cholercia! Czemu wziąłem tylko golf? Trzeba było wziąć jakąś kurtkę! Harry wyglądał jakby czytał mi w myślach. Szybko przeleciał mnie wzrokiem. Rasowy stalker i mistrz dedukcji. Nie minął moment a...

- Chcesz moją marynarkę? Drżysz z zimna. - Harry tak uroczo się martwił... Louis nie możesz tak mu zabrać marynarki! Ma tylko koszulę. Będzie mu zimno ty egoisto! Po raz kolejny pan czytacz w myślach-stalker domyślił się, nad czym się zastanawiam. On jest jakimś agentem normalnie. - Wypożyczyłem nam pokój na noc, jeszcze kawałek ja nie zmarznę, ale ty możesz kochanie. Jesteś taką kruszynką! - Już szykowałem ripostę no, bo halo ja nie jestem mały! To Harry jest jakimś olbrzymem na tych długaśnych nogach. Niestety nie udało mi się wykrzesać ani słowa, bo zostałem dosłownie zaatakowany marynarką i rozgrzanymi ustami loczka. Smakował wytrawnym winem, które wypiliśmy w restauracji. Miałem wrażenie, że odrywam się od ziemi, bo Harry zdecydowanie umiał całować. Jego język szybko zdobył dominację a mi zaczynało brakować tchu. Zachłanność w jego pocałunkach była przytłaczająca a ja nie ośmielałem się mu nie ulec. Po chwili z cichym mlaśnięciem odsunęliśmy się od siebie ciężko oddychając, bo najwidoczniej jemu też zaczęło brakować tchu.

- Lepiej już chodźmy kochanie. - splótł razem nasze dłonie i jak powiedział tak zrobiliśmy. Hotel było widać z daleka, chociaż w sumie nie było to miejsce dalekie od restauracji. Hotel Lapis, bo tak się nazywał nie powalał na kolana przepychem, ale widać, że właściciele musieli przyłożyć się do wyglądu wnętrza, ponieważ wszystko wyglądało bardzo elegancko, ale i przytulnie zarazem. Czarne kanapy w holu aż prosiły się by na nich usiąść, a subtelne ozdoby dodawały uroku. Szklane stoliki mieściły czasopisma i piękne kwiaty! W środku nie było wielu ludzi. Jedynie starsze małżeństwo załatwiało coś przy ladzie recepcji, a mężczyzna z obsługi układał nowy wazon w pobliżu recepcji. Ustawiliśmy się w kolejce, a Harry zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu dowodu. Gdy nastała nasza kolej przemiła kobieta w recepcji zapytała o naszą rezerwację nie omieszkując wypinania się na wszystkie możliwe strony, gdy tylko zobaczyła Harry'ego. Na mnie nie zwróciła najmniejszej uwagi. Kto by się spodziewał... Zaraz ci pęknie ta spódnica wywłoko. Nie mogłem patrzeć na tej jej żałosne tańce godowe, więc postanowiłem jeszcze trochę rozejrzeć się po holu. Starsze małżeństwo, które widziałem wcześniej żywo gestykulowało pokazując coś sobie na kartce. Ciekawe, czego dotyczył ich spór

- Na nazwisko Styles poprosimy. - Harry wydawał się zupełnie niezainteresowany występem młodej blondynki. - Mamy rezerwację z balkonem i śniadaniem, jeśli te informacje przyspieszą znalezienie klucza.

- Oczywiście panie Styles. - potakiwała jakby od tego zależało jej życie, głosem przyprawiającym mnie o mdłości. Przewróciłem oczami by spojrzeć na nią z irytacją, ale... No nie wierze! Taylor, bo tak miała na imię ta pożal się boże recepcjonistka szukająca tylko szybkiego podrywu właśnie upuściła klucz. Spojrzała na loczka z miną, która wyrażała sztuczny przepraszający uśmiech, po czym bardzo głęboko pochyliła się by, aby na pewno było dokładnie widać jej obfity biust z każdej strony. Może od razu się rozbierz i zaoszczędzimy czasu. Harry spojrzał na mnie z rozbawieniem, po czym przesunął swój wzrok na blondyneczkę, która raczyła już podnieść się z ziemi razem z nieszczęsnym kluczem. Tego gnojka to bawi!

Opposites attract || Larry TextingWhere stories live. Discover now