Chapter XIX

605 43 0
                                    

Ibbie

Około godziny 11 byliśmy w Zbrojowni. Bonnie zadzwoniła po Caroline i Alaricka. Mieliśmy się tu spotkać. Do połączenia grotu i wisiorka potrzebujemy całego Sabatu Bliźniąt, czyli także bliźniaczek. Siedziałam z Kaiem na jednej z ławek, a Bonnie chodziła zdenerwowana w tą i z powrotem.

- Jeżeli zaczniesz kombinować, odeślę cię i tym razem nikt Cię nie wyciągnie.

- Spokojnie, Bonnie. Kai nic nie zrobi. - Odwróciłam się do mężczyzny. - Prawda?

- Będę grzeczny. - Westchnął. Złapałam go za rękę. Kai uniósł moją dłoń i złożył pocałunek na jej wierzchu.

- Nie wierzę w to, co widzę. - Bonnie patrzyła na nas jak na kosmitów. Muszę przyznać, że ją rozumiem. Sama jeszcze dwa tygodnie temu była bym bardzo zaskoczona.

- Zmieniłem się. Czy nikt nie raczy nawet tego zauważyć? - Uniósł ręce w górę. Zaśmiałam się.

- Ktoś taki jak Ty może w ogóle się zmienić? - Wiedźma zatrzymała się w miejscu.

Na nasze szczęście, bądź co gorsza, nieszczęście do Zbrojowni weszli Caroline i Alaric z dziewczynkami, przerywając przy okazji wymianę zdań. Zatrzymali się w progu na nasz widok. Caroline zasłoniła dzieci własnym ciałem. Wstałam z miejsca ciągnąc Kaia za rękę.

- Zanim zaczniecie na siebie warczeć, wysłuchajcie nas. Proszę. - Postanowiłam odezwać się jako pierwsza. Czekałam na reakcję nowo przybyłych. Nie ruszyli się z miejsca. - Potrzebujemy pomocy dziewczynek.

- Mowy nie ma. Ten psychol nawet do nich nie podejdzie. Co on w ogóle tutaj robi? Co Ty tutaj robisz? - Alaric stanął obok blondynki.

- To długa historia. Kai jest nam potrzebny. Cały jego Sabat musi nam pomóc.

- Podaj mi chociaż jeden argument, a może się zastanowię.

- Sabat Bliźniąt wiele lat temu pomógł nam pozbyć się pewnego osobnika. Należał do stworzeń nazywanych Ukrytymi ludźmi. - Ich miny mówiły same za siebie. Nie mieli bladego pojęcia o kim mówię. - Elfy. Chodzi o Elfy. Jeden z nich odkrył sposób na długowieczność. Upatrzył sobie Asterię. Sabat stworzył broń, która unieruchomiła go, ale nie była w stanie unicestwić. Potrzebował do tego rzeczy, która należała do Ellisa, ale ten do niczego się nie przywiązywał, a jeżeli tak było, skutecznie zacierał ślady. Znaleźliśmy z Teri wisior, który podarowała mu kiedyś matka. I to może się udać. Jeżeli połączymy wisior z grotem, możemy mieć szansę pozbyć się go raz na zawsze. Koniec uciekania. Jeżeli nam nie pomożecie, zniewoli moją siostrę i będzie korzystał z jej nieśmiertelności.

- Ile wytrzyma? Każdy wampir z czasem umiera? Zwłaszcza, że zabiera mu się lata. - Dopytywał mężczyzna.

- Nie, jeżeli chodzi o Pierwotnych. Asteria i Ja jesteśmy najmłodszymi z rodu Mikaelsonów.

- Pierwotne? Dlaczego nic nam nie powiedziałyście? A co on tu robi? - Caroline wskazała głową na Kaia.

- Tyle się wtedy działo. Zaufalibyście nam, gdyby wyszło na jaw, że nazywamy się Mikaelson? Ty chyba najlepiej wiesz jaki jest Klaus. Nie jest zły, ale potrafi nieźle namieszać i zrobić szum wokół swojej osoby. A Kai jest głową Sabatu. Musimy zebrać cały, żeby rytuał zadziałał.

- Co jeśli się nie zgodzimy? - Dopytywała wampirzyca.

- Asteria z czasem zacznie się opierać, a Stefan, Damon, Elena, Jeremy i Enzo zginął. Moja siostra dała się złapać, żeby ich chronić, ale jeżeli nic nie zrobimy, oni raczej do was nie wrócą.

- Caroline, ja nie mogę stracić Jeremiego. Pomyśl o naszych przyjaciołach. O Stefanie. - Bonnie stanęła po mojej lewej stronie i próbowała przekonać przyjaciółkę. Ta zastanawiała się intensywnie, patrząc co trochę na dziewczynki.

- Jeżeli cokolwiek im zrobisz, osobiście wyrwę ci serce. - Zwróciła się do Alarica. - Ratujmy ich. - Ten skinął głową, ale złapał za broń i wycelował w Parkera.

- Jeden ruch, a pociągnę za spust. - Kai uśmiechnął się i lekko się ukłonił.

Pociągnęłam go za rękę do najbliższego stołu i odłożyłam sztylety, grot i wisior. Moc ostrzy, zdolnych uśpić najstarsze wampiry powinna wzmocnić skuteczność grotu. Odsunęłam się. Bonnie poprowadziła dziewczynki do stołu i stanęła obok Kaia. Złapali się za dłonie i skupili na przedmiotach leżących na stole.

- Ja będę mówił. Wy skoncentrujcie się tylko i wyłącznie na grocie. - Bonnie kiwnęła głową, zapaliła zaklęciem świece i przymknęła oczy. - Phasmatos Tribum, Phasmatos Ex Sonos, Oribos turai manecsitus. Phasmatos Tribum, Phasmatos Ex Sonos, Oribos turai manecsitus. Phasmatos Tribum, Phasmatos Ex Sonos,Oribos turai manecsitus.

Stałam między Caroline i Alariciem. Przyglądaliśmy się rytuałowi. Świece w całym pomieszczeniu zaczęły wypalać się w zaskakującym tempie. Zaczęliśmy odczuwać podmuchy wiatru. Mierzwił włosy Bonnie i dziewczynkom. Światła w głównej sali zaczęły niebezpiecznie migać, dopóki wszystkie żarówki nie pękły. Blondynka złapała mnie za dłoń. Ścisnęłam ją licząc na to, że dodam jej trochę otuchy. Nagle przedmioty leżące na stole zaczęły jarzyć się na złoto. Stawały się coraz jaśniejsze. Przypominały łunę, która zostaje na niebie, kiedy słońce chowa się za horyzontem. Rozświetlało panujący wokół nas mrok i oświetlało twarze skupionych przy stole osób. Było piękne. Ostrza sztyletów zaczęły pękać, a wisior i grot łączyć się w jedną całość. Kai nie przestawał wypowiadać regułki zaklęcia. Był tak skupiony, że nie poczuł krwi lecącej z nosa.

- Phasmatos Tribum, Phasmatos Ex Sonos, Oribos turai manecsitus. Phasmatos Tribum, Phasmatos Ex Sonos, Oribos turai manecsitus.

Z Bonnie i dziewczynkami zaczęło dziać się to samo. Alaric chciał podejść do córek, ale powstrzymałam go ręką.

- Zaczekaj. Te przedmioty muszą się połączyć. Jeżeli przerwiesz zaklęcie, wszystko pójdzie na marne.

- To są moje dzieci.

- My pójdziemy. - Odezwała się Caroline. - Potrzebują więcej mocy. Wezmą ją od nas.

Bez zbędnych wyjaśnień stanęłam obok Kaia, a Carolina obok Jo i złapała ja za rączkę. Chwyciłam dłoń Parkera i po chwili poczułam, jak zaczynam opadać z sił.

- Nie przerywaj. - Zdążyłam tylko wyszeptać i ponownie utkwiłam wzrok na stole.

Grot prawie zlał się z kamieniem w wisiorze. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim. Kai zaczął coraz głośniej wypowiadać zaklęcie, a wraz z wyższym tonem głosu, energia opuszczała moje ciało jeszcze szybciej. Starałam się skupić na słowach mężczyzny, ale zaczęłam powoli odpływać. Łuna nad przedmiotami robiła się coraz mniejsza i zaczęła zmieniać się delikatną, złotą poświatę. Czyżby się nie udało ? Zaczęłam osuwać się na podłogę, a przed oczami zaczęło robić się ciemno. Ostatnimi rzeczami jakie dałam radę zarejestrować były wybuch zielono – niebieskiego światła i ramiona oplatające mnie i ochraniające przed upadkiem. Później była już tylko ciemność.

We must save each other [ZAKOŃCZONE]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant