Chapter X

758 49 1
                                    



Podjechałam pod dom Matta. W jednym z pomieszczeń świeciło się światło. Całe szczęście. Nie będę musiała się dobijać. Wysiadłam z samochodu i zatrzymałam się przed drzwiami. Zastanawiałam się chwilę, po czym zapukałam. Po chwili w progu stanął Matt.

- Czego tu szukasz?

- Przysługi. - Odparłam i czekałam na reakcje chłopaka.

- Chyba żartujesz? Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. - Chciał zamknąć drzwi.

- W domu jest coś, czego potrzebuje. Później zniknę. Wpuść mnie. Zabiorę to i nigdy więcej mnie nie zobaczysz.

- Mam Cię wpuścić? I co jeszcze? Może od razu dam ci się poczęstować? - Oburzył się Matt odchylając kołnierzyk swojej koszuli. Jego mina bardzo szybko uległa zmianie, kiedy spojrzał nad moim ramieniem. Ciekawość zwyciężyła, odwróciłam się.

W naszą stronę wolnym krokiem pełnym gracji zmierzał mężczyzna. Znałam go aż za dobrze. Wysoki, dobrze zbudowany i przystojny. Wyraźne rysy twarzy, jasne niczym stal i hipnotyzujące oczy, srebrne, sięgające do pasa włosy. W ręku trzymał ręcznie rzeźbioną bukową laskę z drobnymi ornamentami w kształcie Epimedium. Wyglądał jak prawdziwy arystokrata, za którego z resztą się uważał. Nie zmienił się nawet w najmniejszym stopniu. Odwróciłam się do Matta.

- Wpuść mnie. Błagam Cię. - Mężczyzna był coraz bliżej.

- Kto to?

- Matt. - Brzmiałam jak desperatka, ale to jedyne na co mnie było teraz stać. Spojrzałam przez ramię, ale było już za późno. Mężczyzna stał przy schodach.

- Asterio, najdroższa. Tęskniłem. - Jego aksamitny głos przyprawiał mnie o dreszcze. Wystawił dłoń w moją stronę, oczekując mojego posłuszeństwa.

- Ellis. Czego chcesz? - Próbowałam grać twardą. Nie dam się przecież zastraszyć. Nie teraz, kiedy jestem tak blisko upragnionej wolności.

- Ciebie. Czekałem cierpliwie tyle lat.

- Niepotrzebnie. - Ellis zaczął wchodzić po schodach. Zrobiłam dwa kroki w tył, ale odbiłam się od niewidzialnej bariery w progu drzwi.

- Najdroższa. Wieki temu przyrzekłem ci, że będziemy razem i zdania nie zmienię. Należysz do mnie, tylko i wyłącznie do mnie.

- Masz pecha. Już się z kimś spotykam. Może innym razem. - Mężczyzna złapał mnie za szyje i przybliżył usta do mojego ucha. Posłałam Mattowi błagalne spojrzenie.

- Chyba mnie nie zrozumiałaś. Jesteś moja i nie mam zamiaru się Tobą dzielić. Zmiotę z powierzchni ziemi każdego, kto spróbuje Cię dotknąć. - Jego palce coraz mocniej zaciskały się wokół mojej szyi. Zaczęło brakować mi powietrza, a obraz powoli zaczął się rozmywać. Dałam radę tylko wyszeptać.

- Matt... - Donovann otrząsnął się z pierwszego szoku.

- Asteria, możesz wejść do środka. - Bariera puściła, a ja wylądowałam na podłodze. Podczołgałam się pod schody i spojrzałam w zimne oczy blondyna. Na szczęście jego również obowiązywały zasady świata nadprzyrodzonego. Nie mógł wejść do środka.

- To jeszcze nie koniec. Będziesz mi oddana. Albo ja, albo wszyscy, których kochasz. - Odwrócił się wściekły i odszedł.

Patrzyłam jak znika w mroku. Skąd on się tu wziął tak szybko? Musimy przyspieszyć z tym rytuałem. Spojrzałam na Matta, który również patrzył w stronę znikającej postaci. Odwrócił się do mnie.

- Możesz mi powiedzieć co to było?!

Opowiedziałam mu wszystko od samego początku. O dzieciństwie, rodzinie, elfach, zaręczynach i pozbyciu się Ellisa. Słuchał cierpliwie i nie przerwał mi ani razu. Dowiedział się dlaczego wróciłyśmy. Pominęłam tylko informacje o Kaiu. Na te wiadomość jeszcze nie był gotowy, a moje starania i poszukiwania tego przeklętego artefaktu poszłyby na marne.

- Czyli jesteście tu z powodu jakiegoś wisiorka, który jest w tym domu? - Kiwnęłam głową. - Wiesz jak wygląda? Dużo tutaj takich rzeczy.

- Wiem gdzie został ukryty. Chodź. - Złapałam chłopaka za rękę i zaprowadziłam na piętro. Stanęliśmy przed ścianą, na której wisiał portret Carol Lockwood, czyli członkini Rady Założycieli.

- Jest za obrazem? - Matt zdjął go ze ściany, ale nic tam nie było. - Jesteś pewna, że to tu? - Na potwierdzenia wyciągnęłam z za paska nóż, z którym nigdy się nie rozstaje i nacięłam skórę dłoni. Położyłam rękę na ścianie. Na tapecie został krwawy ślad odciśniętej dłoni, który po chwili zniknął. Krew wchłonęła w ścianę ukazując zarys ukrytych drzwi. Ponownie położyłam zagojoną już dłoń i naparłam na ścianę. Ukazało nam się małe pomieszczenie z jedną, niewielką szkatułką. Podeszłam i chciałam ją zabrać, ale odskoczyłam, parząc się w rękę.

- Werbena. Ty ją weź. - Matt podniósł pudełko, po czym pokoik zniknął. Odwiesiłam obraz i zeszliśmy na dół. Mężczyzna próbował ją otworzyć, ale do tego potrzebował klucza.

- Skąd go weźmiemy?

- Ibbie go ma. Chodź, jedziemy do mnie.

Wsiadł posłusznie z naszą zdobyczą do samochodu i skierowaliśmy się do mojego tymczasowego domu. Tłumaczyłam mu po drodze co zamierzamy zrobić. Rozmawialiśmy tak dopóki nie zaparkowałam w garażu. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do środka. Przeszliśmy przez próg.

- Zapomniałam ci o czymś wspomnieć. - I właśnie w tym momencie z jednego z pokoi wyszła Ibbie, a zaraz za nią Kai.

We must save each other [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz