'' Twoja matka pokochałaby to miejsce"

10.3K 1K 53
                                    

Droga powrotna na farmę była istną torturą. Naburmuszony tata siedzący z tyłu, ukazywał swoje niezadowolenie poprzez milczenie oraz ciężkie wzdychanie. Praktycznie siłą zaciągnęłam go do mojego samochodu, przerywając tym samym spotkanie zarządu. Aczkolwiek dziś chcę mu zaprezentować, że jego oczyszczalnia ścieków zniszczy prawdziwy raj, jakim jest Greenlawn.

- Co ja tu robię? - pyta, rozglądając się wokół siebie, na dłużej zatrzymując wzrok na sadzie za ogrodzeniem.

- Rezygnujesz ze swoich planów. - oznajmiam z pewnością i kładę mu dłoń na ramieniu. - Tato, spędź z nami tu ten weekend.

- Mam mnóstwo pracy. - zgrzyta zębami i jak na zawołanie jego telefon zaczyna dzwonić. - Blanca? - odbiera, a moja niekontrolowana złość wybucha ze zdwojoną siłą. Do dzisiaj nie miałam nawet pojęcia, że miałam w sobie tyle negatywnych emocji. Wystarczyło tylko jedno przeklęte imię.

- Rachel? - zagaja Rafael, widząc moją irytację. Zbywam go machnięciem ręki i wsłuchuję się w słowa ojca.

- Nie mogę teraz rozmawiać... Blanca, nie ma mnie w Lenox!... Do licha, dziewczyno! Nie będzie mnie do końca tygodnia, wrócę w poniedziałek... Nie, nie pójdę z tobą na USG... Bo nie mam na to cholernego czasu... Wiem, że to moje dziecko, ale nie muszę niańczyć ciebie... Do jasnej cholery, nie zostawiam cię samej, po prostu przestań mi truć cztery litery swoją wizytą u ginekologa... Blanca, wyraziłem się jasno... Nie i koniec! - następuje długa przerwa, podczas której twarz mojego taty przybiera zupełnie inny wyraz, a doskonale wiem, że właśnie puściły mu wszelkie hamulce i zaraz powie coś, czego nie powinien. Za dobrze go znam, by oczekiwać od niego szarmanckiego zachowania. - Kurwa mać! - krzyczy. - Blanca, zrozum! Byłaś mi potrzebna tylko po to, aby sfałszować podpis należący do Rachel. Do niczego więcej! Owszem, seks z tobą był nieziemski, ale nic poza tym! Dziecko nie było w planach i nie będę ukrywał, że ono skomplikowało mi całą sytuację, ale do cholery, dziecko będzie miało wszystko, czego zapragnie, ale ty nie rób sobie nadziei, że będziemy pieprzoną rodziną!. Ty się pytasz dlaczego? - drwi. - Bo miłością mojego życia zawsze była i będzie Adelajda! - imię mojej mamy, wstrząsnęło mną. A raczej wyznanie, które właśnie spadło z ust niezłomnego i egoistycznego Malcolma Brinton. Od śmierci mamy, nie powiedział na jej temat zupełnie nic, co wskazywałoby na to, że wciąż ją kocha.

- Rachel, chodź. - mówi mój mąż. - Niech twój tata załatwi sprawę z Blancą na spokojnie, a my przygotujemy dla niego pokój. - jestem w stanie jedynie przytaknąć, a do domu jestem prowadzona za rękę, niczym marionetka.

Mój tata wciąż kocha moją mamę...

****

Mija godzina, a tata wciąż nie złamał się i nie wszedł do domu. Siedzi pod wielką jabłonią i bezczynnie wgapia się w swoje dłonie.

- Może idź do niego - sugeruje Rafael, który postanowił zrobić dla nas wszystkich kolację. W pomarańczowym fartuchu swojej babci, wygląda tak bardzo domowo, aż można pomyśleć, że wcale nie jest szefem firmy biotechnologicznej, tylko zwyczajnym farmerem.

- Przez te wszystkie lata był dla mnie oschły, więc teraz czuję do niego duży respekt. - przyznaję.

- Rachel z jaką się ożeniłem nie poddawała się i zawsze mówiła co myśli. Co się z nią stało? -pyta ze smutkiem. - Rachel jaka stoi tu przede mną jest słaba. - unosi mój podbródek, aby złapać ze mną kontakt wzrokowy. - Idź do niego. - rozkazuje. - Bo kiedyś nadejdzie dzień, w którym stracisz go na wieki, a wtedy będziesz żałować, że nie zdobyłaś się na szczerą rozmowę. - wzdycham, aczkolwiek przyznaję mu rację, dlatego zostawiam Rafaela samego kuchni i idę prosto do ojca.

Błagam, bądź miły...

Błagam, porozmawiaj ze mną...

Błagam, pozwól, aby prawda wyszła na jaw...

Błagam, daj mi żyć...

Powtarzam w kółko te cztery prośby w drodze do jabłoni. Czuję się jak mała dziewczynka, która boi się zapytać swojego rodzica, czy może nocować u koleżanki. Rachel, do cholery! Jesteś dorosła, więc zachowuj się jak na nią przystało.

- Mogę się przysiąść? - pytam, na co tata unosi głowę, a następnie przytakuje. Siadam obok niego na trawie i opieram się o gruby konar drzewa owocowego. - Dlaczego siedzisz tutaj? Przecież mogłeś wejść do domu. - wzrusza ramionami i milczy. Nawet na mnie nie patrzy. - Stało się coś? - ponownie wzrusza ramionami. - Oh, okej. - marudzę. - Nie chcesz ze mną rozmawiać? - przytakuje. - Dlaczego? - mój ton jest opryskliwy, a moja cierpliwość jest już na wykończeniu.

Cisza...

Słychać tylko śpiew ptaków i odgłosy przelatujących obok nas owadów.

- Tato - wzdycham. - Wiesz na czym polega rozmowa? - ponowny brak odzewu. - Tato, do cholery! - gwałtownie wstaję i spoglądam na niego z góry, a ręce układam na biodrach. - Możesz mi powiedzieć nad czym tak obficie myślisz? Mam dość tego, że nic nie mówisz! Przyszłam, aby porozmawiać, ale jak zawsze masz mnie głęboko w poważaniu! Nie potrafisz rozmawiać, tylko krytykować! Co z ciebie za ojciec? - prycham. - No ta...Dla ciebie mogę nie istnieć. - ostatnie zdanie wypowiadam ze smutkiem. Widząc, że nie ma zamiaru ze mną rozmawiać, odwracam się i postanawiam wrócić do domu.

- Twoja matka pokochałaby to miejsce - stwierdza, przez co zatrzymuję się i nasłuchuję co ma jeszcze do powiedzenia. Stoję odwrócona do niego plecami i na razie nie chcę tego zmieniać. Nie chcę widzieć wyrazu jego twarzy. - Zawsze marzyła, żeby na starość zamieszkać w małym domku na wsi, gdzie nasze dzieci i wnuki mogłyby spędzać całe wakacje i święta. Ale nim spełniła to marzenie, zmarła. Już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu, ani nigdy już nie zobaczę jak skacze z radości na widok małego domku na wsi. Los mi ją odebrał, więc ja odbieram ludziom to, co kochają. To jest jedyny sposób, który pomaga mi uśmierzyć wciąż świeży ból po stracie twojej mamy. - milknie, a ja decyduję się na niego spojrzeć i widzę człowieka, który w pewnym sensie poddał się. Tak na co dzień nie wygląda Malcom Brinton, rekin biznesu i surowy ojciec. Tak wygląda człowiek, który cierpi i który właśnie zrzucił stalową maskę, pozwalając mi ujrzeć jego smutne wnętrze.

- Może i nie spełnisz marzenia mamy, ale na pewno ją uszczęśliwisz, jeśli nie zniszczysz Greenlawn i fa... - huk za moimi plecami przerywa moją wypowiedź. Tata zrywa się z trawnika w tempie błyskawicznym, a ja z mocno bijącym sercem odwracam się w kierunku domu.

Jedna z szyb właśnie została wybita...

Co więcej...

To okno z kuchni, a tam właśnie zostawiłam Rafaela...

----
Hej misie ❤️
Wiem, że jest późno, ale obiecałam wam na czwartek maraton,a czwartek właśnie nadszedł 😘
Kolejne rozdziały pojawia się do godziny 23:00.
Buziole ❤️

Złośliwa artystka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz