'' Zdruzgotane ego"

10.5K 1.2K 90
                                    

- W takim razie ożeń się ze mną - mówię spokojnie, lecz nie patrzę na Rafaela. Znacznie bardziej wolę widok na drogę przede mną. Jestem podenerwowana i chyba już wiem jak czuje się każdy facet, który oświadcza się kobiecie. Pomimo że ma być to związek czysto biznesowy, moje serce bije stosunkowo szybko.

- Tego się nie spodziewałem - przyznaje szczerze i wypuszcza ze świstem powietrze z ust. - Ałć. - prycha.

- Co jest? - przenoszę swoje spojrzenie na jego zbolałą minę.

- Zdruzgotałaś moje ego - uśmiecha się. - Jeszcze nigdy żadna kobieta mi się nie oświadczyła i szczerze nigdy bym się tego po żadnej nie spodziewał.

- No cóż - śmieję się. - Pierścionka nie mam, ale zaraz mogę jakiś załatwić. Kupię jeszcze kwiaty i klęknę przed tobą na jedno kolano. Wyznam ci moją miłości i zapytam, Rafaelu Rivera, miłości mojego życia, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem? - nabijam się, przez co mój stres zanika. Najważniejsze, że mnie nie wyśmiał i nie potraktował mnie źle, co czyni, że nie czuję się jak gówno.

- Rachel, Rachel - wzdycha. - Co ja mam z tobą zrobić?

- Możesz mnie przelecieć - daję propozycję. - Lub się ze mną ożenić.

- Obie opcje są kuszące - przyznaje, ale wyraz jego twarzy poważnieje. - Ale nie rozumiem, dlaczego proponujesz mi akurat małżeństwo.

- To proste. Jako mój mąż możesz zasiąść w zarządzie firmy. A wiedząc, że mam aż pięćdziesiąt procent udziałów, masz spore pole do popisu. Ja się na tym wszystkim nie znam i wcale nie chcę się znać, więc dałabym ci wolną rękę. Proste? Proste!

- A co ty z tego masz?

- Męża - uśmiecham się i dociera do mnie, że małżeństwo z Rafaelem jest moim najlepszym pomysłem jaki miałam dotychczas. A z drugiej strony mam już dwadzieścia osiem lat, młodsza nie będę, więc muszę korzystać z życia na sto procent i nie myśleć o opinii innych na mój temat. Ponadto czarnowłosy jest moją inspiracją do kolekcji obrazów na wystawę, a co najważniejsze budzi we mnie skrywane od dawna uczucie namiętności i pożądania.

- Robisz wszystko, aby uratować farmę i nawet nie prosisz o nic w zamian.

- Rafe, ale ja nic nie chcę. Pragnę jedynie wam pomóc, masz cudowną rodzinę, więc nie myśl tak nad tym i weź się ze mną ożeń. Z resztą to małżeństwo może trwać jedynie na czas ratowania farmy, a potem możemy się rozejść. Podpiszę nawet intercyzę i nawet nie musimy razem żyć. Czysto biznesowe małżeństwo. Każdy z nas...

- Zamknij się. - wtrąca ze złością. - Nie będziesz o wszystkim decydować! Weźmiemy ślub, ale na moich warunkach. - unoszę z zaskoczenia brwi, ale nie komentuję, widząc jego zaciętą minę. - Po pierwsze jeśli mamy się pobrać to po to, by żyć jak mąż i żona, czyli na pewno zamieszkasz ze mną.

- Ale ja robię ogromny bałagan! Przecież wiesz, że jestem malarką , wszędzie będą się walać farby... - kładzie mi palec na usta i kręci przecząco głową.

- Cicho - wypowiada z lekkim uśmiechem. - Po drugie żadnej intercyzy, po trzecie nie planujemy rozwodu dopóki będzie między nami dobrze i po czwarte zero zdrad. Jeśli się na to zgodzisz, możemy planować ślub.

- Ostro się tagujesz - stwierdzam. - ale zgadzam się. Byłabym głupia, gdybym odmówiła. Z resztą od dawna mam ochotę cię przelecieć i jako twoja żona będę mogła to robić codziennie!

- A żeby było intensywniej - nachyla się do mojego ucha. - Poczekamy z tym do naszej nocy poślubnej - jego oddech łaskocze moją skórę na szyi, a na ramionach od razu pojawia mi się gęsia skórka.

- Od kiedy jesteś taki pobożny? - pytam z nutką zaciekawienia. Ale z drugiej strony podoba mi się ten pomysł. Im dłużej się czeka tym bardziej się pragnie. Aczkolwiek cierpliwość nie jest moją mocną stroną.

- Odkąd nie chcę niczego spieprzyć - odsuwa się ode mnie. - Ale lepiej stąd spadajmy, zanim twój tata nas zobaczy. - zerkam na firmę ojca z obrzydzeniem, a następnie przytakuję. Ma rację. Lepiej, żeby nikt z mojej rodziny nas nie widział póki nie staniemy się oficjalnie małżeństwem. Nie powiem nawet Aidenowi. Nie ufam mu jeszcze na tyle, żeby zwierzać mu się z mojego życia i moich decyzji. To, że oddał mi swoje udziały nie czyni z niego bohatera, ani dobrego człowieka. Jestem osobą pamiętliwą i jedna dobra rzecz, nie sprawi, że zapomnę o tych wszystkich okrucieństwach.

Rafael budzi do życia silnik i po chwili wyjeżdża z parkingu.

- Dokąd jedziemy? - pytam.

- Na farmę - odpowiada spokojnie. - Babcia musi poznać moją narzeczoną...

-----
Hej misie ❤️
Dzisiaj pojawią się jeszcze rozdziały z racji tego, że ten jest krótki i wczoraj żaden się nie pojawił!
Buziole ❤️

Złośliwa artystka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz