14 Lutego

18 1 0
                                    

Obudziłem się obolały w moim rozłożonym łóżku

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Obudziłem się obolały w moim rozłożonym łóżku. To nie było przyjemne. Telewizor śnieżył, a wkoło był bałagan. Nie sprzątałem tutaj dawno. Dzisiaj miałem sen. Była w nim Kornelia - szczęśliwa, jej tata - żywy. Wszystko było inne niż jest teraz. Po co mamy sny? Nasz mózg wytwarza niepotrzebne informacje albo chce nam coś przekazać? Nie wiem. Albo wiem, chce mnie dobić. Minęły jakieś cztery miesiące od mojego wypadku. Mówiąc wypadek mam na myśli próbę samobójczą. Po tym wszystkim, całe moje życie się zmieniło. Na szczęście nic mi się nie stało. Parę zadrapań i złamane obie ręce. Wszystko skończyło się na paru operacjach i gipsach. Chciałem umrzeć, a wyszło jak zwykle. Chciałem ułatwić sobie zadanie, ale jak zwykle zawsze musi być przeciwnie. Zawsze pod górkę. Po całym wypadku byłem bohaterem. Śmieszne. Wywiady, co mną kierowało, dlaczego aż tak się chciałem skrzywdzić. Wyśmiałem każdego z reporterów. Dostałem też odszkodowanie, dzięki temu, że skontaktowałem się z prawnikiem. Dzięki temu debilowi, udało się wyłudzić sporą sumę pieniędzy. Zaczął wymyślać, że jestem chory i że drzwi nie były odpowiednio zabezpieczone. Dzięki temu, że był napalony na tą sprawę, ja dostałem kasę, a on renomę i kasę. Korzyść wspólna. Wszystkie pieniądze odłożyłem w bezpieczne miejsce, nie chciałem ich wydawać. W moim mieszkaniu zepsuło się ogrzewanie i mimo tego, że kasy miałem w tym momencie jak lodu, nie miałem siły wychodzić z domu, żeby to załatwić. Siedziałem w moim bałaganie, nic się nie zmieniło. Koniec tych opowiadań. Nie mogę wiecznie siedzieć w tej melinie. W momencie, w którym próbowałem wstać, poczułem okropny ból w rękach. No tak, rozpierdolone łapy. Przeturlałem się na bok łóżka i podniosłem się używając mięśni brzucha. Brzmi jak jakieś nagranie fitness treningu. Ręce niemiłosiernie bolą, lekarze się nie postarali. Nie zamierzam do nich wracać, tylko wszystko pogorszą. Dno. Poszedłem do kuchni, na dworze padał śnieg. Moja ręka dobrze wiedziała co ma robić. Mimo bólu, udało mi się nastawić czajnik z wodą na palnik. Czerwona herbata? To chyba uzależnienie. Jakoś nie chce mi się z tym walczyć. To tylko poprawia mi nastrój i do tego jest smaczne i zdrowe. Ubrałem moją koszulkę i płaszcz, nałożyłem spodnie – nadal było cholernie zimno. Nie przeszkadza mi to. Mimo, że gile zwisały mi z nosa jak striptizerki na róże, to nadal byłem zdrowy. Ja nigdy nie jestem chory. Jedyną moją chorobą jest miłość. Miłość do ludzi. Kocham was kurwa wszystkich. Szczególnie morderców, polityków i inne kanalie. Czajnik wydał znajomy dźwięk. Po krótkiej chwili herbata już się parzyła, a ja patrzyłem w punkt za oknem. Bez mrugania, za oknem padał śnieg. Wszędzie było błoto. Mokro. Wilgoć to moja miłość i największy wróg mojej lodówki. Bogaty, szanowany przystojny, inteligentny. Tak myśleli o mnie obcy. Na samą taką myśl chciało mi się rzygać. Tępi ludzie. Media zawsze zrobią coś czego nie chcesz. Uderzyłem pięścią w stolik, oczywiście przesadziłem - herbata rozlana. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Ciekawe z jakiego powodu. Poszedłem do salonu szukać butów. Znalazłem przy okazji skarpety, czapkę, rękawiczki. Pora coś zjeść. Po ubraniu się wyszedłem przed dom. Stojąc i patrząc się w moje drzwi natchnęło mnie. Na moje nieszczęście przypomniałem sobie jak używała ich ona. Muszę o tym zapomnieć. To wszystko już było. Nie zmienię całego świata. Musiałbym wszystkich zabić. Na dworze było już ciemno. Miałem przy sobie pięć tysięcy złotych. Po co tyle brałem, nie wiem. Udałem się w stronę najbliższego sklepu.

- Poproszę chusteczki i wodę. - Powiedziałem zaciągając powietrze nosem.

Kasjerka popatrzyła na mnie jak na bezdomnego. Nie przeszkadzało mi to zbytnio.

- I jeszcze poproszę setkę. - dodałem szybko, dając pieniądze.

W tym momencie kobieta faktycznie mogła pomyśleć, że jestem jak bezdomny. Znajdź ktoś inny sposób na fałszywe rozgrzanie ciała. Ten był najlepszy. Po wyjściu ze sklepu setkę opróżniłem w parę sekund. Buteleczka poleciała do krzaków, a ja popiłem to wszystko wodą i poszedłem do centrum. Neony i światła odbijały się od mokrego asfaltu i kałuż. Było wprost cudownie. Nagle moim oczom ukazał się wielki napis – kasyno. Tego tutaj nie było. Może tam wejdę? Zawsze chciałem tego spróbować. I zawsze wszystkiego próbuję. Zbliżyłem się do drzwi i ujrzałem w środku tłum ludzi. Usłyszałem głośną muzykę - coś się dzieje. Otworzyłem drzwi i od razu zrobiło się cieplej. Powitał mnie jakiś lokaj i zabrał mój płaszcz. Zaprowadził mnie od razu do kasy, gdzie mogłem wymienić pieniądze na żetony. Dostałem również kieliszek wina. Usiadłem do stolika, przy którym grali w kości. Pamiętam tą grę. Grałem w nią z tatą. Zamknąłem oczy i potem znów je otworzyłem. Postawiłem część moich pieniędzy. Oczywiście wcześniej wymieniłem większość kasy na żetony, jak mi się nie spodoba to je oddam, co prawda stracę, ale odzyskam większość. Kilka rund wyszło przegranych, parę wygranych. Nagle do stolika dosiadła się nowa osoba. Wyglądał na menela. Długa ciemna broda, podarte spodnie. Jakiś ważniak? Nie wiem. Gramy. Obstawiłem większość pieniędzy. Rzuciłem kośćmi. Wypadł duży strit. Byłem na wygranej pozycji. Po mnie kośćmi rzucił ten stary pryk. Wypadł poker. Wstałem i krzyknąłem:

- Oszukał! - zacząłem plątać się we wszystkie strony. To nie możliwe! - dodałem. On zabrał moje żetony, a mnie za to, że się awanturowałem wynieśli tylnymi drzwiami. Moja zabawa skończyła się na straceniu kasy i wyrzuceniu przez próg. Gdy leżałem na ziemi podbiegły do mnie jakieś dzieciaki. Pewnie pomyślały, że jestem bezdomny, śmierdziało ode mnie alkoholem. Zaczęły mnie bić, wręcz katować. Czułem, jak kopią mnie po żebrach, głowie, wykręcają ręce. Okropny ból. Nagle usłyszałem z daleka jakiś krzyk. Nagle dzieci się rozbiegły i podeszła do mnie dziewczyna. Spojrzałem jej prosto w oczy. Deja Vu. Dlaczego znowu widzę kosmos i te wszystkie gwiazdy? Widocznie za mocno dostałem po ryju. Bez słowa zaczęła wycierać moją twarz z krwi. Pomogła mi wstać. Zapytała, gdzie mieszkam. Chciała mnie odprowadzić do domu? Albo chciała mnie okraść, ale z czego, jak nawet nic nie mam. Powiedziałem jej, gdzie mieszkam. Chciałem tylko wrócić do domu. Powoli szedłem z nią pod ręką. Cały czas na nią patrzyłem, przez to parę razy się przewróciłem. Dlaczego pomaga komuś takiego jak ja? Może też coś takiego przeżyła? Nie rozumiem czasami ludzi. Może to jakaś wysłanniczka Caritasu? W obronie słabych i biednych przemierza ulice walcząc ze złem? Nie wiem. Widziałem już w oddali mój dom. Wyjęła mi z kieszeni klucze, kiedy pokazałem jej drzwi. Otworzyła je i wprowadziła mnie. Rozglądała się ciągle, pewnie się bała. Ja też czasami boję się tego miejsca. Położyła mnie na łóżku. Wyjęła z torebki notes i zaczęła pisać coś na karteczce. Powiesiła kartkę na ścianie i wyszła z domu bez słowa. Spojrzałem ukradkiem na ścianę z kartką. Było na niej napisane: - Jakbyś czegoś bardzo potrzebował napisz. Dwa, zero, zero, dwa, zero, sześć, dziesięć. Tylko to było na kartce, nie rozumiałem tego zbytnio, tym bardziej w takim stanie jakim byłem. Obróciłem głowę w stronę poduszki. Przypomniały mi się jej oczy. To nie było przez pobicie, one były po prostu piękne, a jej twarz, niczym coś czego każdy pragnie. 

To OnaWhere stories live. Discover now