17 listopada

56 2 0
                                    


Obudziłem się około piątej rano, telewizor działał przez całą noc. Na ziemi nadal leżała potłuczona lampa i ciągle się dziwiłem, że posprzątałem w mieszkaniu. Stwierdziłem, przewracając się na drugi bok, że dzisiaj będzie dzień faktycznego wolnego. Zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą. Za oknem lekko padał deszcz. Zapaliłem lampkę, bo na dworze było nadal ciemno. Owinąłem się w koc, pod którym zasnąłem. Poczułem, że drapie mnie coś w nosie - dostałem kataru. Najgorsza możliwa opcja w tym momencie. Poszedłem do kuchni i włączyłem wodę na herbatę. W telewizji wiadomości. Jak zwykle nic ciekawego, po prostu nie mieli ciekawych tematów. Wszystko kręciło się wokół tego morderstwa. Jeśli można to w ogóle tak nazwać. Policja w sumie nadal nie znała sprawcy, ale znając moc inteligentnych detektywów, już byli blisko rozwiązania sprawy.

- No nic - pomyślałem. - poczekamy na werdykt policji.

Poszedłem do kuchni nadal zawinięty w koc i wziąłem miotłę. Szkło na podłodze czekało. Zrobiłem obrót na stopie jak baletnica i ruszyłem tanecznym krokiem do salonu. Ułożyłem moje narzędzie prosto na szkle i zacząłem chodzić wokół niego, śpiewając cicho moją ulubioną piosenkę. Myślałem, jakim to trzeba być debilem, żeby podczas sprzątania zdemolować własne mieszkanie. Rozbite ramki na zdjęcia, żyrandol. To było dzisiaj, a co może się stać jak będę sprzątał kiedyś? Pewnie spalę cały budynek i jeszcze kogoś zabije. Zatrzymałem moje taneczne show. Nie mogę sprzątać, bo wszystkich pozabijam! Zmiotłem tylko stłuczone szkło, żeby nie zrobić sobie krzywdy.

- Nigdy więcej nie posprzątam, tak będzie lepiej, dla mnie i dla świata. - powiedziałem sam do siebie monologiem.

Ucieszony moją ważną życiową decyzją nabrałem dobrego humoru. Udałem się do kuchni, ponieważ woda już wrzała. Jaką dziś herbatę wybrać. Tyle możliwości. Czarna, zielona, czerwona, ziołowa, miętowa, jaśminowa - mógłbym wymieniać tak godzinami. Moje zaopatrzenie w herbatę mogło by zasilić we właśnie ten trunek cały pluton wojska na rok. No nic, trzeba wybrać. Nie mogę przecież stać i myśleć godzinami. Zadecydowałem - czarna. Może dlatego, że na dworze było ciemno, a mój humor zawsze jest czarny. Co mogę ze sobą zrobić? Jest jeszcze wczesny ranek, na dworze nie ma nikogo. Restauracje pozamykane, sklepy też. Z resztą, znowu zaczęło lać. Dziwnie, że nie było jakiejś powodzi przez te deszcze. Skoczyłem na kanapę. Okrążyłem się całym kocem tak, aby obie moje nogi były w stu procentach pod ochroną. Spojrzałem na telewizor. W wiadomościach nic ciekawego. Nie będę przecież tak leżał, a spać nie pójdę, bo jak raz wstaje to już nie zasnę. Przypomniała mi się moja tablica na ścianie. Krzywo zawieszona, a na niej dwa nagłówki ze zdjęciami. Może poszukałbym jakiś ciekawych wieści na temat porwania i zabójstwa tego starszego pana. Wziąłem z biurka telefon i włączyłem Internet. Moją pierwszą myślą, było wpisanie w Google nagłówka z gazety. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Wyskoczyło wiele stron na temat porwania. Przeszukałem parę stron i dowiedziałem się tyle ciekawych informacji, że mógłbym napisać laurkę dla kota. Przewijając ciągle w dół i zmierzając do końca Internetu trafiłem na ciekawy artykuł. Porwanie burmistrza ustawione, żeby wyłudzić pieniądze w związku z kończącą się kadencją! Pomyślałem, że to bardzo prawdopodobne, zresztą jak wszystkie tezy. Pytania bez odpowiedzi i multum zagadek. Posrany ten świat. Tyle pytań, na które nie możemy odpowiedzieć. Gdyby istniała jakaś encyklopedia wszystkiego. Wtedy było by prosto, ale co to za życie bez wyzwań. Mięsień nie używany zanika, więc mózgu trzeba też czasami użyć. Przydała by mi się jakaś wiedza policyjna. Mam na myśli dostęp do jakiś akt, dowodów, cokolwiek co dało by mi jakąś wiedzę co tam się stało. Tyle opcji rozwiązania ma ta zagadka, że policja będzie miała bardzo dużo pracy, żeby kogokolwiek oskarżyć. Spojrzałem znowu w telewizor. Może pora zmienić kanał. Dawno nie oglądałem żadnych ciekawych filmów. Po paru sekundach w mojej ręce znalazł się stary pilot. Zacząłem zmieniać kanały. Dużego wyboru nie było. Wiadomości, muzyka i jakiś program dokumentalny. Może to dobra opcja na czwartkowy poranek. Zwiększyłem głośność telewizora i odłożyłem pilota. Myślałem nad rozwiązaniem zagadki. W ogóle, czemu ja się tym przejmuje, to rola policji, żeby znaleźć zabójcę. I co z tą dziewczynką? Widocznie znalazła swoją opiekunkę. Nie ważne. Najważniejsze jest teraz rozwiązać sprawę. Stwierdziłem, chyba jestem gotowy, żeby wrócić na miejsce zbrodni i sam je zbadać. Dopiłem duszkiem herbatę i wyłączyłem telewizor. Wstałem z kanapy i wrzuciłem na siebie wczorajsze ubrania. Stwierdziłem, że dzisiaj będę wyglądał poważnie. Założyłem moje wyjściowe buty, długi szary płaszcz i tym razem odpuściłem sobie kapelusz. Rozpuściłem włosy. Teraz wyglądałem jak taki detektyw z amerykańskich filmów. Brakowało mi tylko do tego amerykańskiego ideału alkoholizmu, papierosów i psa. Wyszedłem szybko z domu. Pod osłoną nocy i nieba bez światła szybkim krokiem poszedłem obok naszej restauracji. Zabrało mi to jakieś dwadzieścia minut życia. Żałuję, że nie kupiłem auta, wolałem herbatę. Cała ulica odgrodzona policyjną taśmą. Przeszedłem powoli pod nią i ujrzałem miejsce zbrodni. Syf, kiła i mogiła - wszystko co ważne pozabierane. Została tylko plama krwi i jakieś śmieci. Pora zaimprowizować. Pamiętam, że usłyszałem kilka strzałów, nasza ofiara miała tylko jedną ranę. Strzelec celował w kogoś innego? Może chybił zanim trafił cel? Pamiętam też, że jak podbiegałem do staruszka, to leżał na plecach. Czyli pocisk przebił go na wylot. Padł na brzuch. Ktoś musiał strzelać z tyłu. Tylko skąd? Ulica była zbyt tłoczna, żeby wyciągnąć broń, która z drugiej strony jezdni przebiła by kogoś na wylot. Ludzie by zauważyli sprawce. Rozejrzałem się wkoło plamy krwi. Gdzie reszta dziur po pociskach? Włączyłem mój sokoli tryb. Rozglądałem się powoli.

To OnaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora