20 listopada

40 3 1
                                    


Niedziela rano. Minęło sporo czasu od momentu, kiedy doszło do zabójstwa. Znaleziono już dowody, które dawały możliwość zamknięcia sprawcy na dwadzieścia pięć lat więzienia. Pięknie zakończona historia. Motywy sprawcy nie znane. Tak działa sprawiedliwość. Dzisiaj miała odbyć się sprawa tego gnoja, co zabił nam stałego klienta. Byłem już umówiony z Kasią. Oboje wiedzieliśmy, że to nie może się tak skończyć. Mieliśmy mało dowodów, wręcz wiedzieliśmy, że idziemy tam tylko z logiką i pustymi rękami. Ale nie możemy pozwolić, żeby zamknęli jednego jak sprawców jest więcej. O jedenastej miała odbyć się cała rozprawa. Mieliśmy tam pójść jako świadkowie, więc mamy pewność, że nas wpuszczą. Ogłoszenie wyroku też usłyszymy. Włączyłem wodę na herbatę. Dzisiaj miętowa. Moja tablica po tych paru dniach nie miała już miejsca na zdjęcia. Trochę poczułem się jak chory psychicznie pisząc po ścianie. Więc krzywo wisząca tablica korkowa, obok niej różne kreski, strzałki, kółka. Brak dowodów, tylko różne powiązania. Do kitu, jak zwykle. Życie niezmiennie za trudne. W mieszkaniu było już czysto, liczyłem na kolejne wizyty Kasi, żeby wspólnie kontemplować na tematy sprawy. Myśląc o tym zawsze się uśmiecham. Jest to wydarzenie, które zostało mi w pamięci. Wbiło się w głowę, bardziej niż menu, którego kazał nam się uczyć szef na pamięć. - Gulasz wieprzowy?... Oczywiście, coś jeszcze? - mówiłem sam do siebie przypominając sobie nudne dni w pracy. Mój mózg pracował ostatnio na najwyższych obrotach. Po prostu ciągle za dużo myślę, ostatnio miałem też problemy ze snem. Może to przez to, że przy zamykaniu oczu widziałem twarz tego człowieka jak mówił o dziewczynce. Popełniłem błąd. Mogłem ją szukać, może ona teraz też już nie żyje. Widocznie będę mieć wyrzuty sumienia do końca życia. Za oknem jak zwykle deszcz – idealna pogoda dla mnie i do wydania wyroku śmierci. Jeżeli chodzi o mnie, to ostatnio schudłem już bardzo. Rzadko jem, dużo pije. Ważę siedemdziesiąt siedem kilogramów, przy moim wzroście to niedowaga. Przy robieniu jakiejś rzeczy, w którą wkładasz całe serce, często zapominam o najniższych potrzebach w piramidzie Maslowa – potrzeby fizjologiczne. Po prostu, kiedy już włożysz w jakąś sprawę lub czynność, nawet głód nie jest w stanie Ci przeszkodzić. Może to nadmierna determinacja albo brak rozsądku. Kto by się tym przejmował. Liczy się, żeby ludzie wiedzieli co się naprawdę stało i żeby sprawiedliwości stała się zadość. Ludzkość jako najbardziej rozwinięta rasa, nie zasłużyła sobie na to odznaczenie, bo mamy zbyt wiele wad. Mówią, że człowiek dojrzewa z wiekiem. Tak samo powinno być z ludzkością i po części tak jest - już rozumiemy, że nie możemy zanieczyszczać środowiska, bo kiedyś umrzemy. Ale ludzkość, jest za młoda, żeby zrozumieć, że wszystkie konflikty, problemy i inne tego typu rzeczy są po prostu bez sensu. Czajnik zaczął grać moją ulubioną melodię. Koniec myślenia, pora na herbatę. Zalałem kubek wrzącą wodą i poczułem zapach mięty. - Czy ja jestem uzależniony? - zapytałem sam siebie. Piję herbatę codziennie, wydaję na nią większość pieniędzy. Czy to moja wada? Przecież nikt nie jest idealny i nie może być. Idealni ludzie nie istnieją. Czy w ogóle da się być idealnym? Osoba bez wad, żadnego grzechu?

Każdy popełnił kiedyś błąd, nawet najmniejszy i czasem nieświadomy. Wziąłem łyka herbaty. Nie można sądzić każdego na równym poziomie, chociaż to mądre mam inną myśl. Czy osoba idealna to osoba, która nigdy nie dokonała zbrodni? A może to osoba, która dokonała zbrodni, ale jest idealna, bo nie dała się wykryć? Zadaje za dużo pytań, na które nie umiem odpowiedzieć. Pora zacząć myśleć na jakiś ważny temat, a nie myśleć jakie błędy popełniają ludzie. Musiałem ubrać dzisiaj co innego niż płaszcz i stare ubrania. Poszedłem do salonu i otworzyłem meblościankę. Muszę mieć jakiś garnitur albo marynarkę. Chociaż koszulę - nic. Może zdążę jeszcze coś kupić. W sumie jest już ósma godzina, więc sklepy są otwarte. Tylko jest problem. Zostało mi pięć złoty. Uśmiechnąłem się z nadzieją, że naglę dostanę od wujka z ameryki dwieście dolarów. Tylko nie mam żadnego wujka. Mam! Nie wujka, kasę! Gdzieś w domu musi być moja skarbonka! Uradowany zacząłem przeszukiwać wszystkie zakamarki mieszkania. Patrzyłem na meblościankę w salonie, zobaczyłem tylko zdjęcie z rodzicami. Uznałem, że źle wygląda w potłuczonej ramce, więc złożyłem je i schowałem do kieszeni. Wróciłem do poszukiwań. Każda szuflada, szafeczka, każdy zakamarek. Szukałem nawet w łazience. Nie ma. Ktoś ją zabrał? Może wydałem już pieniądze? Udałem się do salonu i usiadłem na kanapie. Sięgnąłem po kubek z herbatą. Podczas picia herbata pociekła mi po klatce piersiowej, parząc mnie lekko. Wstałem, wręcz podskoczyłem, przez lekki szok wywołany temperaturą. W tym momencie kubek wywrócił się na moją kanapę. Porażka. Cała poduszka do prania. Albo ją odwrócę, tak prościej. Wstałem i zacząłem ciągnąć ją do siebie. Nagle puściła i odsłoniła puste dno kanapy. Dawno nie rozkładałem mojego łóżka. Zdjąłem drugą poduszkę i powoli pociągnąłem mechanizm w moja stronę. Kanapa zaczęła trzeszczeć jak stawy starszych ludzi w autobusie.

To OnaWhere stories live. Discover now