Rozdział 24

7.8K 389 2
                                    

W domu jestem razem z Audrey i Michaelem. Kręcę się po kuchni przygotowując posiłek, przynajmniej tak mogę się im odwdzięczyć. Brat Rey nie jest nastawiony do mnie pozytywnie. Jakby nie patrzeć to wygląda tak, jakbym chciała wziąć mu siostrę. Na jego miejscu też nie darzyłabym takiej osoby sympatią. Na to trzeba zasłużyć, a ja jak na razie nie robię kompletnie nic w tym kierunku. Co do sprawy z Ivanem, to nadal nie wiem co robić. Od czasu kiedy ostatni raz się widzieliśmy minęło trzy dni. Przez dwa pierwsze była cisza, ostatnio cały czas próbuje się do mnie dodzwonić, wysyła wiadomości, w których pisze, że długo beze mnie nie pociągnie oraz jak bardzo mu zależy. Szczerze przyznam, że tego właśnie się bałam. Chyba nikt tak jak on nie potrafi mnie zmiękczyć, przynajmniej nie w takim stopniu. Cały czas myślę, co zrobić w tej sprawie. Po dokładnym obejrzeniu dowodów zdrady sądzę, że w jakimś stopniu to co mówił jest prawdą, ale i tak wygląda i brzmi to dość absurdalnie. Nie potrafię gniewać się na niego długo. To jest tak jakby poza moją kontrolą.
Wracając do Audrey i Michaela. Brat mojej siostry zdaje się mieć dziewczynę, cały czas siedzi w telefonie i buja w obłokach, dzisiaj nawet nie był aż taki opryskliwy w stosunku do mnie. Jeśli chodzi o Kennetha to nie widziałam go już jakiś czas. Podobno sypia w Red ale nie wiem czy to prawda, nie chcę być wścibska. Obiło mi się o uszy, że szykuje się ostateczna rozgrywka między nim, a Blackshotem. To bardzo wyjaśnia kręcenie się Aristowa wokół klubu i całego gangu, jakkolwiek mogę to nazwać.
Klnę cicho pod nosem. Oparzyłam się przy mieszaniu.
- Co tu się dzieje? – wchodzi młody Patterson, a zaraz za nim Audrey.
- Nic, gotuję tylko – zbywam go.
- Chociaż tyle pożytku z ciebie – prycha chłopak.
- Michael! Zachowuj się! – krzyczy moja siostra.
- Uczę się od najlepszych – z jego ust wypadają słowa, a uśmiech satysfakcji zdobi jego twarz.
Prawda jest taka, że jego słowa ani trochę mnie nie zabolały. Dzięki Ivanowi jestem uodporniona dość mocno na takie zagrywki. Takie coś nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, więc tylko ślę w jego stronę uśmiech pełen kpiny i spojrzenie politowania. Chłopak się chyba wkurzył bo prycha i wychodzi z kuchni, a ja zostaję sama z siostrą. Nie na długo, gdyż słychać dzwonek do drzwi.
Ja i Audrey zaczynamy toczyć walkę na spojrzenia. Wygrywam ja, więc to ona jest zmuszona iść otworzyć. Gdy wchodzi z dwoma mężczyznami, nie kryję zdziwienia i frustracji. Nie mam pojęcia w co oni grają ale nie ze mną te numery.
- To chyba do ciebie – rzuca kobieta i wychodzi. Super jeszcze mnie zostawiła samą z nimi. Kątem oka widzę, jak jeden z przybyszów odwraca się i mierzy sylwetkę Rey od góry do dołu, tym kimś jest Nicolai. Gdyby to był Ivan to przysięgam, że patelnia z jedzeniem wylądowałaby na jego twarzy.
Patrzę na jednego i drugiego, moja brew zaczyna niebezpiecznie drgać.
- Przejdźmy do konkretów – mówi mój były, na co drugi Rosjanin wzdycha.
- Ivan mówił prawdę, to ta kobieta wylała drinka na niego i chciała wytrzeć plamę. Spieszyła się bo nie chciała żeby Patterson się na nią wydarł, co tłumaczy ten bardzo istotny brak ścierki – mówi chłodnym tonem. Idiota myśli, że zakryje swoją ironiczność. Gołym okiem widać, że sytuacja go śmieszy.
- Więc ty – wskazuję palcem na Morozowa – specjalnie zaciągnąłeś tego tu – mój palec wędruje ku drugiemu mężczyźnie – aby wytłumaczyć mi to rzekome nieporozumienie.
- Tak – mówi pospiesznie Ivan – więc pakuj się i wracamy do domu mojej cioci, która swoją drogą bardzo się martwi.
- Nie – jego wypowiedź ucinam niemal od razu.
Korzystając z okazji pora wygarnąć panu mafiosie parę spraw.
- Nie żartuj sobie…
- Cisza, ja mówię! – krzyczę. – Wiedziałeś o tym, że Audrey jest moją siostrą, a nie pisnąłeś słowa o tym istotnym fakcie. Nie musiałam wyjeżdżać do obcego kraju zostawiając moja matkę całkiem samą, wystarczyło słowo –zdanie kieruję do Nicolaia.
- Dałem słowo. Nie mogłem go złamać, swoją drogą gdybym wiedział jak wygląda twoja siostra to pofatygowałbym się tutaj dawno temu i rozprawił z tym cyrkiem w postaci Blackshota – mówi z łobuzerskim uśmiechem. Nigdy go takiego nie widziałam. Wygląda tak jakby mu zależało.
- A ty… wiedziałeś? – pytanie kieruję do mojego ochroniarza.
Żal w jego oczach mówi sam za siebie. Nie wiedział o niczym.
- Dobrze wiesz, że gdybym wiedział o czymś takim, od razu powiedziałbym ci. Za bardzo mi zależy, nie mogę kłamać w takich istotnych kwestiach. Już wystarczająco mam przejebane w związku z tą dziwką z klubu. Uwierz mi błagam. Nigdy bym cię nie zdradził – błaganie w jego oczach oddziałuje na mnie tak mocno, że ciężko mi jest się wysłowić.
- Daj mi czas.
- Nie chcę być z dala od ciebie, nie torturuj mnie tak.
- Chcę pobyć z siostrą, przekonać ją do poznania matki i musze poukładać sobie jeszcze parę rzeczy w głowie. To nie jest proste, proszę zrozum – mówię prawie płaczliwym tonem.
- Dam ci czas, ale błagam nie zostawiaj mnie samego na tak długo.
Naszą rozmowę kończy telefon do Aristowa, dzięki niemu nareszcie zostanę sama. Musze mieć chwilę spokoju dla siebie. To jest ważne jeśli chcę podjąć właściwą decyzję co do naszej relacji.
Odprowadzam ich do drzwi, gdy zamykam słyszę coś przez co czuję jak moje serce zadrżało ze strachu. Strachu przed samotnością. Życiem bez niego, bez Ivana.
- Stałeś się miękki…

Wystarczy zrozumiećWhere stories live. Discover now