-POV YUGYEOM-
Ciemno, zimno. Nic nie widzę. Jedynie słyszę jakieś kroki. Próbuję się ruszyć – coś blokuje moje ręce i nogi. Zaczynam panikować.
Każda kończyna skrępowana. Tylko zdrętwiałą szyją, jako tako dawałem radę poruszać. Na oczach miałem jakiś szorstki materiał, a w ustach równie nieprzyjemną tkaninę.
Popadłem w amok. Rzucałem się na boki, szarpałem. Nikt nie chciałby przeżyć takiej pobudki.
- Śpiące królewny już wstały? – Rzekł nieznajomy.
Czyli było nas więcej, ale czy Tuan też tu jest? Przerażał mnie fakt zostania w tym gównie sam jak palec.
- Ty pierdolony kundlu o kaczych łapach – ni stąd ni zowąd warknął Mark.
Zachrypnięty ton chłopaka usłyszałem tuż obok. Musiał jakoś zdjąć tą obrzydliwą szmatę z buzi.
- Groźnie – odparł zdumiony oprawca. – Zaraz tobie mogę zrobić kacze łapki. Chciałbyś może nieco krótsze nóżki, co? Jest to do załatwienia, uwierz.
Mamy do czynienia z psycholem... Cudownie – pomyślałem.
- Yug, jesteś tu? – Zapytał starszy.
Zacząłem nieudolnie skomleć w ramach odpowiedzi.
- Możesz mi ojebać, uciąć, co tylko zapragniesz, ale jego wypuść – na zdrowy rozum, powinien coś takiego powiedzieć błagalnie, ale on natomiast kipiał agresją.
Zapewne wystarczyłoby, żeby porywacz podszedł do niego bliżej, a Mark zajebałby go jednym, gwałtownym ruchem na krześle.
- Aż tak bardzo nie chcesz stracić koleżki? Jakież to bohaterskie z twej strony – zakpił. – A jakbym to jemu coś odciął? – Wszak spora dłoń złapała, następnie ścisnęła mój podbródek. – Kawałek noska, ucho?
- Tylko spróbuj... – prychnął.
Mężczyzna stojąc tuż przy mnie wyjął coś, co cichutko brzdęknęło. Następnie poczułem ostrze przy samiuśkiej przegrodzie. Oblał mnie zimny pot.
- On wygląda tak bezbronnie, niewinnie – powiedział sadysta. – Takich najlepiej się torturuje.
Nagle dramatyczną sytuację przerwała kolejna persona.
- Jackson! Co ty odpierdalasz?! – Krzyknął. – Nie rób z niego pierdolonej szynki parmeńskiej! – Podszedł i najprawdopodobniej wyrwał takowemu Jackowi nóż.
- Jackson? Jinyoung? – Odezwał się Mark.
- Cholera jasna! Zjebaliśmy! Przecież to znajomy Jaebeoma! Jack, ty spier-
- Sam powiedziałeś, że-
- Ty powiedziałeś, że to pewnie ludzie naszego celu i ich też mamy zawinąć! Serio? Nie poznałeś go?!
- Mieli maski na twarzy!
- To trzeba było je zdjąć!
-POV MARK-
Podczas tej ostro pojebanej wymiany zdań, Jinyoung zerwał mi brudną ścierę z oczu, ponieważ z tą na ustach, poradziłem sobie już wcześniej, samemu.
- Ten w białej bluzce jest ze mną – uprzedziłem.
Następnie Gyeomowi również zdjęto stos tkanin z twarzy. Chłopak rozejrzał się z wybałuszonymi oczyma po pomieszczeniu. Był taki przestraszony. Nie potrafił wydusić ani słówka.
YOU ARE READING
MAFIA7 || GOT7
FanfictionGOT7, jako grupa przestępcza w satyrycznej otoczce. /////////// wolno pisane, bo miałam słomiany zapał do tej książki. :\