★.13.★

2K 67 3
                                    

Magnus zrobił dla mnie tęczowy napój i wrzucił do niego jakiś liść.

– Twoja rodzina była pokręcona, Lilia, przodkowie strasznie ci namącili, a tym obudzimy twoje ciało, by sobie przypomniało, kim jesteś z jakiej krwi. Wypij do dna.

Wzięłam napój i zatkałam nos, po czym wypiłam wszytko na raz. Moje ciało zaczęło połyskiwać i wszystko spływało jakby do brzucha. Podwinęłam koszulkę i zobaczyłam na niej znak. Był to mały znak ptaka. Błyszczał się na srebrno.

– Każdy w rodzinie Herondale ma taki znak. Twoja babka faktycznie zakochała się w satyrze i miała z nim córkę, twoją matkę, która była czystej krwi nimfy, ale twoja babka była z prawdziwej rodziny królewskiej, rodziny Herondale.


– Dlaczego o tym nie wiedziałam?

– Ponieważ każdy ukrył tę wersję, a twoja matka ukrywała przez wiele lat pochodzenie – pocałował mnie w czoło. – Musisz chyba wracać do Instytutu, co?

- Tak, zrobisz mi portal?

- Dla ciebie wszystko — Magnus pstryknął palcami, a ja wylądowałam w moim pokoju.

Uczesałam warkocze i włożyłam sukienkę, po czym położyłam się i zasnęłam.

Znów obudziło mnie szturchanie. Zobaczyłam Aleca, który był wyraźnie zmartwiony.

- Lilia, dręczą cię koszmary, powinniśmy iść do cichych braci, co noc krzyczysz...

- Przepraszam, Alec zostań ze mną, proszę...

- Lilia, ja przepraszam za to, co się stało.

- Nie szkodzi Alec, zapomnijmy.

- Idę po poduszkę — spojrzał na drzwi i już chciał odejść, kiedy go zawołałam.

- Alec, jeśli chcesz, to możesz spać ze mną, w końcu to łóżko jest dwuosobowe. Każdy takie ma?

- Mhm, czemu chcesz, żebym spał obok?

- Żebyś się wyspał, ja nie gryzę a, jak widać, gdy śpisz obok, nie krzyczę.

Chłopak się uśmiechnął i położył obok mnie. Czując się spokojnej, zasnęłam przy nim.

Alec pov

Patrzyłem na jej spokojną twarz. Ta nagle się obróciła, lądując na mnie. Jej włosy zaczęły świecić i się unosić. Była taka spokojna, gdy śpi. Wyglądała, jakby w jej życiu nic się nie zmieniło. Wyglądała jak śpiący aniołek.

Uśmiechnięty objąłem ją i zasnąłem.

Rankiem obudziło mnie czyjeś skakanie po łóżku.

To była Lilia, skakała po łóżku, tak bardzo, że cały podskakiwałem. Poirytowany złapałem ją za nogę, a ta zachwiała się i upadła na mnie.

- No co tam, Kitty? - wyszczerzyłem się i zaplątałem palce w jej włosy.

Jej policzki pokryły się rumieńcem, a później mnie przytuliła.

Lilia pov

- Nic, Lightwood — zamrugałam, leżąc na jego piersi. - Może zrobimy śniadanie?

- Na co masz ochotę?

Zobaczyłam w jego oku błysk i zaświeciłam oczami na niebiesko.

-Naleśniki! - krzyknęłam i zaczęliśmy się śmiać.

Złapał mnie za nogę i w talli, wstał z gracją, trzymając mnie. Zaczął nami kręcić.

- Dobra, ja może ubiorę bluzkę, a ty w ogóle się ubierzesz — mrugnął do mnie i odstawił, po czym wyszedł.

Ubrałam luźną koszulkę i krótkie spodenki oraz trampki, wyszłam, wpadając na chłopaka, który objął mnie, chroniąc przed pewnym potknięciem się.

- Idziemy gotować.

Wziął moja dłoń i ruszył do windy.

W windzie zaczęliśmy się wygłupiać i gilgotać. W końcu winda stanęła, a ja klepnęłam Aleca w ramie.

- Berek — zaczęłam uciekać, śmiejąc się, ten zaczął mnie gonić. Wbiegłam do kuchni i usiadłam na blacie.

- Wygrałam — wystawiam język i otworzyłam noga lodówkę — Czasem gotowałam z Magnusem, który zawsze się śmiał z tego, co robię.

- A co robiłaś? - podszedł i wyciągnął składniki.

- Chcesz zobaczyć?

- Pewnie, że chcę — mruknął i podstawił wszytko na blacie.

Wzięłam miskę i rozbiłam jedno jajko na dłoń. Ten spojrzał dziwnie, a ja wtedy stworzyłam bańkę powietrzną i wlepiłam tam jajko, następnie mąkę i cukier. Złapałam bańkę powietrzną i zaczęłam nią kręcić i podrzucać, po czym włożyłam bańkę z cieczą do miski, a ta pękła i została tam tylko jednolita masa.

- Ciasto na naleśniki gotowe — Alec tylko spojrzał na mnie i przyłożył sobie dłoń do czoła.

- Już wiem, czemu się śmiał, to było dziwne.

Wyciągnął patelnię i zaczął smażyć jednego naleśnika. A ja wpadłam na pomysł. Wzięłam garść mąki i rzuciłam nim w Aleca. Ten akurat się do mnie obracał, by coś powiedzieć, więc całą twarz miał w mące.

- O ty mała zołzo — wziął torebkę z mąką i rzucił we mnie.

Tak oto zrodziła się wojna na jedzenie, rzucałam w Aleca, a on we mnie, byliśmy cali w mące tak jak reszta kuchni. Przynajmniej pamiętaliśmy o naleśnikach, które zakryliśmy miską na czas rzutów. Gdy zapas mąki się skończył, wzięłam jajko i robiłam Alecowi na głowie.

- Ej, to było brudne zagranie.

- Wcale nie.

- Oj tak — wtedy jedno z jajek wylądowało na mnie. Zabrałam jego mąkę i wtarłam pod koszulkę. Ten złapał moje biodra i przyciągnął do siebie. - Lilia, zrobiliśmy tu bałagan.

- Wiem, zauważyłam, mam mąkę dosłownie wszędzie — uśmiechnęłam się i wzięłam jajko z blatu, wtuliłam się w chłopaka, po czym bardzo brudnym zagraniem, roztłukłam mu jajko na koszulce, ten się wkurzył i biorąc następne jajko, roztłukł je przy moim biuście i posypał mąką.

- Teraz masz ciasto — mrugnął.

A ja znów zaczęłam rzucać w niego mąką, kiedy ktoś wszedł do kuchni, zamachnęłam się i trafiłam w kogoś mąką. Alec nas obrócił bokiem i wtedy zobaczyłam Jace'a oraz Izzy stojących w wejściu do kuchni.

- Co wy odwalacie? - spytał w końcu chłopak, otwierając oczy, zobaczył nas w dwuznacznej sytuacji.

Izzy zagwizdała.

- Robiliśmy naleśniki...

- Twarzą? - spytał poirytowany Jace.

- Daj spokój — mruknął Alec.

- Niby czemu?

- Zawsze wy coś robiliście głupiego, ja też mogę czasem być dzieckiem hmm? - rzucił w nich mąką, zaczęłam się śmiać razem z Izzy.

- Ale Alec, ty masz dziewiętnaście lat.

- I co z tego? Poza tym to Lilia zaczęła. Chcecie naleśnika?

Alec zdmuchnął ze stołu mąkę i postawił talerz z naleśnikami, po czym odkrył miskę, wyłożył talerze i wystawił syrop.

Jace się uśmiechnął i usiadł na krzesełku, zabierając się do jedzenia. Wszyscy ubrudzeni mąką zaczęliśmy jeść, aż do kuchni weszli Henryk, Agnes i Max.

- Naleśniki! - mały podbiegł do nas i zabrał naleśnika, a Agnes spojrzała na nas, przez co Alec wybuchnął śmiechem.

- Czy Izzy gotowała? Jest tu więcej mąki niż piasku na Saharze...

- Nie, tym razem nie ja gotowałam, a Alec i Lilia.

Agnes spojrzała na nas ze wściekłością w oczach, a potem się zaśmiała.

- Henry, syn mi się popsuł, myślałam, że on, chociaż będzie poważny, a teraz jest cały w mące, co zrobiłam nie tak?

- Nie wiem, ale chcę naleśnika, a wy potem to posprzątacie — mruknął Henryk.

Uśmiechnięta, skończyłam moją porcję i zaczęłam zamiatać.

Po kilku minutach wszyscy opuścili kuchnie i zostałam tylko z Aleciem.

Szczerzyłam się jak głupia, a Alec otrzepał trochę mąki z siebie.

- Trochę wariowaliśmy co, Kitty?

- Zdecydowanie, jak już się umyjemy, masz ochotę poćwiczyć?

- Treningi są obowiązkowe, mały geniuszu.

- Ale ze mną, chciałeś dopracować moje ciosy...

- No pewnie, możemy poćwiczyć.

Do kuchni wszedł Louis.

- Lilia...

- Nie podchodź, nie cierpię cię. Pojawiasz się z dupy i psujesz mi wieczór...

- Lilia...

- Wyjdź i nie podchodź do mnie, dopóki ci nie pozwolę.

Wściekła wyszłam z kuchni i poszłam do łazienki.

Pod prysznicem cała umyłam się z tej mąki, kiedy poczułam czyjeś ręce na sobie. Obróciłam się, to był Jace. Pocałował mnie i przysunął do siebie. Wtedy nagle się rozpłynął, jakby był iluzją. Zadrżałam, co to było?

Po kąpieli ubrałam się w czyste ciuchy i poszłam do sali treningowej. Zaczęłam obijać worek, wkładając w to moją całą złość. Wtedy przede mną pojawiła się Izzy. Spojrzała w moje oczy i z wielkim uśmiechem oznajmiła:

- Idziemy na dwór faerii.

Zamarłam, przestałam uderzać w worek.

- Po co?

- Wie, gdzie jest kielich i wzywa nas na obiad.

- Sukienka?

- Biała koronkowa, zostawiłam u ciebie w pokoju.

Westchnęłam i odstawiłam wszystko, zabrałam tylko moje sztylety i poszłam na górę.

W pokoju rozebrałam się i włożyłam sukienkę, która była na wieszaku, do tego miałam białe szpilki. Włosy rozpuściłam i wplątałam w nie moje spinki, zrobiłam sobie makijaż i gotowa zapukałam do pokoju Aleca. Ten otworzył mi, był ubrany zwyczajnie.

- Alec, bierzemy broń?

- Nie, nie możemy wziąć nic oprócz Stelli, ponieważ królowa zabije nas od razu.

- Alec

- Tak? -stanął w miejscu i się obrócił.

- Nauczysz mnie dziś run?

- Tak, obiecałem ci, a ja słowa dotrzymuję.

Uśmiechnęłam się.

- Zdecydowanie lepiej wyglądasz bez mąki we włosach — mrugnęłam do niego i wyszłam z pokoju, ruszyłam do wyjścia, czekała tam już Izzy, która wręcz eksplodowała radością.

- A tobie co?

- Zobaczę pierwszy raz gród faerii, podobno jest tam bardzo romantycznie, a nocą drzewa się świecą.

- Naprawdę?

- Mhm, o, idą chłopcy.

Izzy wzięła Aleca pod rękę i wyszła z instytutu, a ja stałam zdziwiona.

- Idziemy, Kitty? - Jace mrugnął do mnie i wystawił ramię, chwyciłam za nie. Spojrzałam na niego, był uśmiechnięty.

- Co się tak szczerzysz?

- Tak jakoś — wtedy za jego uchem zobaczyłam dziwny znaczek, a raczej nie dziwny, tylko taki jak mój na brzuchu.

Jace nie wiedział, kim naprawdę jest, ciągle mówi, że przejął nazwisko Lightwood, ale on jest Herondale, jest moim kuzynem?

Postanowiłam mu jednak nie mówić, jeszcze nie pora.

Idąc przez park, trzymałam się ramienia Jace'a. Byłam dziwnie zestresowana pójściem na dwór faerii. Jace głaskał moją dłoń, próbując mnie uspokoić.

Stanęliśmy na mostku, a Alec spojrzał na wodę.

- Jace, to tu?

- Tak, musimy skoczyć do wody, królowa automatycznie przeniesie nas do krainy faerii.

Podeszłam z nim do barierki. Wtedy usłyszałam za sobą krzyk. Mój głupi brat się przypałętał.

- Jeśli chcecie iść do tamtego świata z moją siostrą, ja też tam idę.

- Lou...

- Nie powstrzymasz mnie, mam za tobą łazić, takie było życzenie naszych rodziców.

Jęknęłam cicho i stanęłam na ławce, przekładając nogi za barierkę.

- Okej, ja skaczę, widzimy się po drugiej stronie.

Skoczyłam do wody, zamykając oczy. Gdy zetknęłam się z tafla wody, zaczęłam się wyłaniać w tym drugim świecie. Byłam w lesie faerii. Wokoło mnie stała straż. To były elfy. Mieli szpiczaste uszy i długie włosy. Uśmiechnęłam się i wyprostowałam.

- Jestem Lilia...

- Herondale, nimfa, wiemy — powiedzieli, a jako druga z wody, wyszła Izzy.

Stanęła obok mnie.

- Izzy...

- Lightwood, nocna łowczyni.

Moja skóra pokryła się łuskami, a włosy stały niebieskie, podobnie jak oczy.

- Dlaczego...?

- Zmieniasz się? Twój ludzki wygląd jest kłamstwem, a tutaj nie da się kłamać, więc ukazujesz swoją prawdziwą postać.

Mruknął jeden, a chwilę potem z wody wyszło trzech chłopaków. Mój brat miał rogi i srebrne oczy oraz kopyta.

- Ktoś mi wyjaśni...?

- Ludzka forma to kłamstwo, więc twoje moce bezwiednie się wydostają — powiedziałam, zanim skończył i podeszłam do Jace'a, łapiąc go znów za ramię. Straż ruszyła w jakąś stronę lasu, a ja kierowana przez Jace'a ruszałam tylko nogami, bo moja dusza i wzrok były w lesie. W końcu dotarliśmy do pałacu, w którym nasze kroki głucho obijały się o posadzkę. Wszystko było porośnięte krzewami i kwiatami, podobało mi się to. W końcu wylądowaliśmy, chyba w sali gościnnej, gdzie zobaczyłam wielki tron, a na nim młodą dziewczynkę o zielonych oczach i czerwonych włosach.

- Witajcie nocni łowcy, nimfo oraz satyrze.

Powiedziała, wstając i rozkładając ręce.

- Wezwałam was ze względu na nimfę, potrzebuję z nią prywatnie porozmawiać, jednak to po obiedzie.

Jace przysunął mnie bliżej i nachylił się do mojego ucha.

- Nie jedz nic i nie pij.

- Przecież przyszliśmy tu na obiad...

- Lilia, obiad obiadem, ale królowa rozumie, gdy nie chce się jeść, a gdy już ktoś coś zje, to musi zapłacić pewną cenę.

- Oh, nie szkodzi, nadal czuję tę mąkę, którą Alec wrzucił mi do ust.

Jace się zaśmiał.

- Kto by pomyślał, że przy kimś potrafi się zabawić, mimo tej skorupy ważniaka.

- E tam, przecież musiał robić coś głupiego.

- Nie, nigdy mu się nie zdarzyło.

- No proszę, mam na niego zły wpływ.

- Lilia, nie tylko na niego — wyszeptał i złapał moją dłoń, zaplatając ze swoją. Uśmiechnęłam się tylko lekko i wtuliłam w ramię. Podszedł do nas mój brat i spojrzał wrogo na Jace'a.

Usiedliśmy do stoły, a królowa faerii usiadła na końcu.

- Jeśli mogę zapytać to, dlaczego tak młoda osoba, jest królową?

- Oh słodka nimfo, w rzeczywistości jestem starsza, niż wy wszyscy razem wzięci, ale jako wróżka mam zapełnioną nieśmiertelność, a dzięki naszyjnikowi mogę zmieniać wygląd, ten jednak najbardziej mi odpowiada.

Spojrzała teraz na mojego brata.

- Widzę, że odnalazłeś swoją siostrę, Pamiętaj, że masz u mnie dług.

- Wiem — mruknął, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. - No co, musiałem cię znaleźć, teraz prawdopodobnie będę musiał być na każde zawołanie, ale nieważne.

Królowa zaczęła jeść, a Jace ścisnął moją dłoń pod stołem.

Alec pov

Widziałem ich splecione razem dłonie. Mój puls przyśpieszył, najpierw mi doradza, co z nią zrobić, a teraz sam mi ją zabiera, to niezły parabatai. Spojrzałem na Izzy, która widocznie też nie była zachwycona widokiem.

- Nic z tym nie zrobisz?

- Niby co mam zrobić, zmusić ją? Jego? To ich decyzje, Izzy.

- Ehh, ewidentnie na siebie lecicie.

- Daj spokój, gdy zacznę ją na powrót odtrącać, przestanę myśleć, będzie jak dawniej.

Spojrzałem, na której dziewczynę świecące włosy opadały na ramiona, uśmiechała się i rozmawiała z królową, Jace co jakiś czas rzucił żartem, a Izzy czasem dodawała swoje dwa słowa. Za to Louis ciągle się we mnie wpatrywał, chciał rozmowy, ja wiem, że będę musiał z nim pogadać.

Znów spojrzałem na dziewczynę, której o mało co, nie pocałowałem. Zaczesywała za ucho niebieskie włosy i ciągle się uśmiechała.

Chciałbym być na miejscu mojego parabatai, do którego się przytula. Królowa przestała jeść i zabrała ze sobą Lilię na rozmowę, a mnie zgarnął jej brat.

Szliśmy lasem, gdy w końcu zaczął.

- Alec, widzę w twoich oczach, że ją lubisz. Twoje przejaśnienie aury mówi samo za siebie, co jest dziwne, bo twoją aurę widać najmniej.

- A co ma do tego Lilia?

- Ona ci ufa, mnie pewnie nie polubi w tym stopniu, co ciebie, dlatego chcę cię prosić o to, byś ją chronił, jesteś bliżej niej i możesz wiedzieć więcej i uchronić ją przed niektórymi rzeczami.

- Nawet jeśli? Uwierz mi, Lilia sama potrafi o siebie zadbać.

- Ona ci się nie przyzna do tego, w zasadzie do niczego się nie przyzna, wiem, bo mimo wszystko mamy wspólną krew.

- Mów, co chcesz.

- Masz ją chronić, a gry ją zranisz, ja zranię ciebie — warknął, a ja się zaśmiałem.

Odwróciłem się na pięcie i powoli szedłem do siostry.

Lilia pov

Ruszyłam za królową, która szła wzdłuż wody. Była piękna i przynajmniej ja byłam wyższa!

- Wiem, Lilio, gdzie może być kielich. Znałam twoją matkę osobiście, piękna kobieta, a te włosy, to była prawdziwa Herondale. Zawsze dumna ze wszystkiego i nawet gdy się potykała, robiła to z klasą.

- Róża Oktawia Herondale, pierwsza i jedyna, która spotykała się z aniołem. Magnus mi opowiadał.

- Dokładnie — klasnęła w dłonie, a jakaś kobieta przyniosła jej napój. - Myślę, że kielich ciągle miała ona. On jest gdzieś w twojej pamięci, nawet jeśli go nie widziałaś, możesz wiedzieć, gdzie go ukryła. Twoja matka miała pewien dar, którym też została obdarowana Jocelyn Fairchild. Ukradła pewnego dnia kielich i uciekła, tak ostatnia przedstawicielka czystej krwi łowców zniknęła wraz z kielichem, jednak ja w tajemnicy wiedziałam, że kontaktowała się z twoją matką nie długo po ucieczce. Podejrzewam, że twoja matka miała kielich i albo gdzieś zapisała, albo ukryła w twojej pamięci, bo jeśli nie, to mamy pewność, że wraz z jej śmiercią mógł przepaść jeden z darów anioła.

- Królowo...

- Mów mi Nina.

- Nino, jak to ma mi pomóc, to, że mogę wiedzieć, nie wiedząc, nie daję mi żadnej wskazówki.

- Twoja matka umiała ukrywać przedmioty w obrazach, tak jak Jocelyn, myślę, że kielich jest po prostu w obrazie, w czymkolwiek.

- Nie mam żadnych obrazów matki.

- Ty nie, ale może Magnus, lub on — wskazała ręką na mojego brata, który stał, opierając się o drzwi.

- Niby czemu miałby coś wiedzieć?

- Ponieważ jest twoim bratem i jedynym jego zadaniem było znalezienie cię, był tak zdesperowany, że przyszedł do mnie. Pamiętał ostatnie słowa matki, które brzmiały: znajdź swoją siostrę, a twój ojciec, wracając do nieba, powiedział to samo. Szedł twoim tropem dzień i noc, aż wylądowaliście tu, w Nowym Yorku, jednak Magnus ukrywał cię tak dobrze, że nie mógł cię znaleźć.

- Co to wszystko ma znaczyć...

- Nic, Lilio Emmo Bane Herondale.

- Dlaczego użyłaś również nazwiska Bane?

- Przez szesnaście lat znali cię z tego nazwiska, jest częścią ciebie. Wracajmy już, na ziemi robi się powoli wieczór, tutaj czas płynie wolniej. Poza tym wiem, że twoja przyjaciółka chce jeszcze zobaczyć świecący las, a nawet ja nie wiem, czy będzie mieć znów taką okazję.

Odwróciła się i ruszyła do stolika, a ja bawiłam się kulą wody.

- Lilio, zostaw to, to święte źródło.

Gwałtownie oddałam kule wody i, jak na baczność, poszłam do stołu.




- rozdział poprawiony przez: opsididitagainx/vcrayonsv

Angel Donde viven las historias. Descúbrelo ahora