★.1.★

11.2K 302 68
                                    

Powiadam wam, że to jedna z 3 części.

Rudowłosa kobieta przemierzała uliczki pewnego miasteczka. Szła w określonym celu, do przyjaciela. Na rękach miała "coś" gęsto zawiniętego w koc. Deszcz padał coraz mocniej, droga była coraz trudniejsza. Dźwięk poirytowanych kierowców na korki nie miał końca. Gdyby irytacja miała zapach, na pewno byłaby przesiąknięta drogami oraz autami kierowców, którzy pilnie zmierzają w swoje kierunki.

Kobieta w czarnym płaszczu zdjęła kaptur i wbiegła do wysokiego budynku. Tymczasem jej przyjaciel, nie spodziewając się niczego, spokojnie czytał jedną ze swoich ksiąg.

Natarczywe stukanie do drzwi obudziło z transu mężczyznę o bujnej fryzurze i dziwnym umalowaniu twarzy. Otwierając drzwi zobaczył młodą, kobiecą twarz. Była cała zmoczona, do suchej nitki.

– Magnus... – wyszeptała. Trzęsła się ze strachu i zimna.

– Róża? Co ty tu robisz?

Dziwne zawiniątko zaczęło się ruszać, wydawało się, że to dziwny robak.

– Czuję dwa zapachy, twój i jakiś drugi, silny. Co to jest?

– Mogę wejść? Proszę.

– Oczywiście – odskoczył z przejścia jak poparzony, gdy kobieta przeszła trzasnął drzwiami i popędził po coś ciepłego.

– Magnus?

– Słucham?! – Spojrzał w oczy kobiety przestając ją otulać kocem.

– Kiedyś byłeś mi winny przysługę, przez następne... sto dziewięćdziesiąt jeden pełni będziesz musiał ją spełniać. Potrzebuję tego.

– Cokolwiek to nie jest, zrobię to. W Tokyo byłaś mi bardzo pomocna. Co mam zrobić?

Mężczyzna ubrany w czerń i fiolet przerażony siedział przy kobiecie.

Ona tylko odwinęła koc i pokazała co tam chowała. Po całym pokoju teraz można było słyszeć płacz, płacz dziecka.

Oczy mężczyzny zrobiły się ogromne i przybrały złotą barwę, a źrenica była jakby kocia.

– Magnus, to jest Lilia, nimfa wodna. Tam, gdzie się narodziła, nie jest bezpieczna. Potrzebuje lepszej ochrony, a wiem, że ty jej ją dostarczysz. 

Magnus złapał się za głowę.

– Różo, dlaczego ja? Nie umiem się zajmować dziećmi.

– Musisz, nie wiem gdzie ją ukryć. Wiem, że umiesz, zawsze wiedziałam.

Dotknęła jego policzka, a potem podała mu w dłonie zawiniątko z drobną dzieciną. Mimo, że Magnus rzadko się uśmiecha, na jego twarzy pojawił się banan. Złapał za rączkę małej Lili i się przywitał. Kobieta w tym czasie wyszła i odeszła w nieznanym kierunku.

– Witaj Lilio, przez sto dziewięćdziesiąt jeden pełni będę twoim ojcem, nauczę cię tego co potrafię i będę cię chronić, groszku.

Dziewczynka otworzyła oczy, były one niebieskoszare, nie podobne do oczu nimf, przynajmniej połowicznie.

Przytulił ją, a z jego oczu wypłynęła pojedyncza łza.

– Będę cię chronić.













- rozdział poprawiony przez: opsididitagainx/vcrayonsv

Angel Where stories live. Discover now