- Chodźmy zanim będzie za późno. Szybko! - odparłem również po elficku.

Po kilku chwilach byliśmy już w drodze do pozostałych.

*GANDALF*

Zacząłem żałować tego, że zostawiłem Kompanię Thorina. Przesiedziałem sporo czasu w klatce pod okiem orków. Torturowali mnie i prawdopodobnie torturowaliby dalej, ale ocalili mnie Lady Galadriela, Saruman Biały, Radagast Bury oraz Lord Elrond, za co jestem im bardzo wdzięczny. Azog Plugawy planował atak na Samotną Górę więc musiałem jak najszybciej ostrzec Thorina i pozostałych.

Dojechałem do Dale, a gdy zobaczyłem tam uzbrojonych zwykłych ludzi oraz elfów bardzo się zdziwiłem. Na mą brodę co tu się wyrabia?

- Ej, ty! W szpiczastym ty! - zawołał ktoś na co odwróciłem się w jego stronę. Był to czarnowłosy człowiek ubrany również na czarno. Muszę przyznać, że urodą to nie świecił. - Tak, ty. - powiedział i podszedł do mnie. - Nie chcemy tutaj włóczęgów, żebraków ani żadnych innych paskudztw. Mamy kłopoty i bez takich jak ty. Zmykaj stąd! Wsiadaj na konia. - machnął ręką.

- Kto tutaj dowodzi? - spytałem ostro.

- A kto pyta? - odpowiedział pytaniem na pytaniem człowiek, który po chwili podszedł do nas.

Miał ciemne oczy tak samo jak brodę i włosy, a jego ciuchy były podarte i stare. Domyśliłem się, że to właśnie on musiał być przywódcą.

***

Udaliśmy się do namiotu, gdzie czekał tam już na nas król elfów, Thranduil. Od razu przeszedłem do rzeczy.

- Nie spierajcie się z krasnoludami o drobiazgi. - powiedziałem, gdy już opowiedzieli mi o co tu chodzi. - Nadchodzi wojna. Wszystkim grozi śmierć!

- O czym właściwie mówisz? - spytał Bard, chciałem mu już odpowiedzieć, ale niestety w słowa wszedł mi Thranduil.

- Widzę, że nic nie wiesz o czarodziejach... - powiedział po czym wstał i nalał wina, które podał łucznikowi, a drugie wziął dla siebie. - Są niby niesione wichurą zimowy grom, który biegnąc z daleka... Wznieca w około trwogę. Ale czasami burza jest tylko burzą. - posłał mi ostrzegawcze spojrzenie.

- Nie tym razem. - powiedziałem twardo. - Armie orków wyruszyły! To są wojownicy i byli ćwiczeni do walki. Nasz wróg wezwał wszystkie siły!

- Dlaczego właśnie teraz? - spytał obojętnie elf.

- Bo go zmusiliśmy. - odparłem. - Zmusiliśmy, gdy Kompania Thorina Dębowej Tarczy ruszyła by odzyskać swój dom. - wyszedłem na zewnątrz by spojrzeć na Erebor. Bard i Thranduil poszli w moje ślady. - Krasnoludy nie miały dotrzeć do Ereboru. Azog Plugawy miał wszystkich zabić. Jego pan sam chciałby być Królem pod Górą. Nie chodzi mu o jej skarby lecz o jej położenie, o strategiczną pozycję. To przecież jest droga do odzyskania ziem Angmaru, na północy. Jeśli odrodziłoby się to królestwo zła...Rivendell, Lorien... i Shire... A nawet i sam Gondor, upadną.

- Te armie orków, o których mówisz Mithrandirze. - wtrącił Thranduil. - Gdzie one są?

*BILBO*

Wiedziałem jedno... Nie mogłem dopuścić do tej wojny, wiedziałem, że będzie ona miała katastrofalne skutki więc postanowiłem, wynegocjować pokój. Gdy się ściemniło udałem się do umocnienia, które razem zbudowaliśmy. Wziąłem linę i jeden koniec przywiązałem solidnie do skały, a drugi zrzuciłem w dół by móc później zejść po linie na dół.

The Hobbit  | Kili (PL) Where stories live. Discover now