Rozdział 14

2K 93 10
                                    

Jeden z orków zamachnął się na bezbronnego Kiliego mieczem, ale zdążyłam go obronić. Odbiłam cios i dźgnęłam stwora w serca. Kolejni orkowie byli tuż za mną. Zrobiłam unik przed ciosem i w tym samym czasie zabrałam drugi miecz stworowi.

Podczas, gdy ja walczyłam Kili próbował się doczołgać do dźwigni, ale był zbyt osłabiony. Kolejnego potwora kopnęłam w klatkę w skutek czego spadł z mostu, drugiemu natomiast ścięłam łeb i pobiegłam by pomóc Kiliemu.

- Chodź. - powiedziałam i pomogłam mu wstać.

- Dźwignia... - wyjęczał.

- O to się nie martw. - odparłam. - Musimy... Padnij! - krzyknęłam, gdy kolejny ork nas zaatakował.

Mało brakowało, a stracilibyśmy głowy. Stwór zamachnął się ponownie, a ja nie miałam zbytnio jak nas obronić, bo podtrzymywałam Kiliego by nie upadł więc kopnęłam tylko stwora w kolano. Ork spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Nie czekałam aż zaatakuje nas ponownie więc pchnęłam go jeszcze raz i stwór spadł. Podeszliśmy z Kilim chwiejnym krokiem do dźwigni by wydostać stąd resztę. Pociągnęłam za nią i brama się otworzyła, a pozostali zaczęli płynąć dalej w beczkach, w dół rzeki.

Szliśmy właśnie z powrotem do naszych beczek, gdy znowu zaatakowali nas orkowie. Tym razem nie ja nas obroniłam, ale Tauriel i Legolas, którzy zastrzelili orków ze swoich łuków. Co prawda nie przepadam za elfami, ale w tym momencie byłam im bardzo wdzięczna. Pomogłam Kiliemu wejść do beczki, a później sama weszłam do swojej i po chwili płynęliśmy za pozostałymi.

Jakby tego było mało, orkowie nie dawali za wygraną i ścigali nas dalej. Mimo, że my płynęliśmy, a oni biegli za nami po lądzie. Co chwila były jakieś wodospady lub skały więc trochę ciężko było to wszystko opanować.

Gdy przepływaliśmy bliżej brzegu orkowie nas atakowali, a my staraliśmy się bronić. Przeważnie wwalaliśmy ich do wody i zabieraliśmy broń by mieć się chociaż czym bronić. Jednak nie zawsze to pomagało, bo podczas takich fal większość z nas pogubiła zdobytą wcześniej broń.

- Przetnijcie gałąź! - krzyknął Thorin.

Na gałęzi, która mogłaby służyć jako most, do przejścia na drugą stronę, było pełno orków. Miecz zgubiłam, gdy spadliśmy z wodospadu, ale na szczęście Thorin miał topór, który podawaliśmy sobie po kolei i przecinaliśmy gałąź aż w końcu pękła. Stwory spadły do wody i się potopiły.

Dopiero po czasie zauważyłam, że Legolas i Tauriel wciąż ścigają te stwory i w dodatku świetnie sobie radzili w walce z nimi.

Fili podał mi topór w samą porę bym mogła się obronić przed atakiem jednego z orków. Zamachnęłam się na niego i podcięłam nogi w skutek czego spadł do wody, a po wszystkim podałam broń dalej. Odwróciłam się i zobaczyłam Legolasa. W mgnieniu oka zabił trzech orków używając do tego tylko łuku i strzał. Jednak nie zauważył stwora, który czaił się za nim.

- Legolasie! - krzyknęłam.

Nagle coś przeleciało mi obok głowy i dopiero po chwili dotarło do mnie, że był to topór. Topór, który zabił orka i jednocześnie ocalił życie elfowi. Odwróciłam się by sprawdzić kto nim rzucił i ku moim oczom ukazał się Thorin. Dębowa Tarcza spojrzał na mnie po czym wzniósł ręce do góry jak gdyby nigdy nic i uśmiechnął się szeroko. Pokręciłam tylko głową. Nie spodziewałam się tego po Thorinie, ale cieszyłam się, że ocalił Legolasa.

***

Po dłuższym czasie wreszcie zgubiliśmy prześladowców, a nurt rzeki zwolnił. Upewniliśmy się, że jest bezpiecznie i podpłynęliśmy do brzegu. Wyszłam z beczki chwiejnym krokiem, a później pomogłam Filiemu i Bofurowi wyciągnąć Bombura z beczk. Krasnolud prawie się utopił. Rozejrzałam się za Kilim. Usiadł na jednej ze skał i zaczął opatrywać sobie nogę. Podeszłam bliżej by sprawdzić co z nim.

- Nic mi nie jest. - powiedział Kili do Bofura.

- To nie wygląda za dobrze. - stwierdził Bofur.

- Wcale, że nie...

- Wcale, że tak. - weszłam w słowa Kiliemu i uklękłam obok niego. - Daj, pomogę ci.

- Nie trzeba. - powiedział i zajęczał z bólu, gdy tylko ponownie dotknął rany.

- Zamknij się i daj sobie pomóc. - powiedziałam i wzięłam od niego chustkę.

- Chodźcie! - zawołał Throin.

- Kili jest ranny. - powiedział Fili, który właśnie szedł w naszą stronę.

- Trzeba mu opatrzyć nogę. - dodałam.

- Goni nas zgraja orków. Musimy ruszać. - powiedział Dębowa Tarcza.

- W drogę do Góry? - spytał hobbit.

- Tak. - odparł Balin. - Jest już blisko. Ale jest jeszcze jezioro...

- Obejdziemy je. - zaproponował Bilbo.

- Orkowie nas wytropią, to pewne. - odparł mu Dwalin. - A poza tym nie mamy broni.

Thorin podszedł do nas.

- Opatrzcie mu nogę. - powiedział. - Macie dwie minuty.

Namoczyłam chustkę i zaczęłam przemywać ranę Kiliemu.

- Ała!

- Będzie piekło. - powiedziałam.

- Taaa... - wyjęczał krasnolud. - Dzięki za ostrzeżenie.

- Drobiazg. - uśmiechnęłam się, a po chwili skończyłam mu opatrywać ranę. - Wiesz... - zaczęłam. - To naprawdę nie wygląda najlepiej...

- Nie martw się. - powiedział. - Nic mi nie będzie. - uśmiechnął się.

- Kili... - zaczęłam, ale nie dokończyłam, bo ktoś zaczął mnie szturchać. Odwróciłam się i zobaczyłam Filiego.

- Co? - spytałam, a on pokazywał na coś za mną.

Odwróciłam się ponownie i ku moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna. Z tego co zauważyłam był rasy ludzkiej, ale co gorsza... Celował do nas z łuku.

The Hobbit  | Kili (PL) Where stories live. Discover now