Rozdział 5

2.7K 103 23
                                    

Tak jak ustaliliśmy z Thorinem i Gandalfem, w dalszą podróż ruszyliśmy z samego rana. Gandalf jednak z nami nie szedł, bo miał jakieś spotkanie z Lordem Elrondem i z kimś jeszcze. Ale mieliśmy się z nim spotkać później.

Ruszyliśmy w dalszą drogę przez ścieżkę, która prowadziła przez góry.

- Bądźcie czujni. - powiedział Thorin. - Wkraczamy do dzikiego kraju. Balinie, znasz te ścieżki więc prowadź. - zwrócił się do przyjaciela.

I tak też było. Balin poprowadził nas przez ścieżki aż wyszliśmy na otwarty teren. Zrównałam krok z Bilbo. Na początku szliśmy w milczeniu, ale w końcu hobbit przerwał ciszę:

- Thorin jest twoim ojcem? - spytał i zerknął na mnie.

Szczerze mówiąc trochę zaskoczył mnie tym pytaniem.

- Nie. - odparłam. - Ale jest dla mnie jak ojciec.  Mój ojciec... - spuściłam smutnie głowę.

- Przepraszam. - powiedział od razu Bilbo, gdy tylko zobaczył moją reakcję. - Nie musisz o tym mówić jeśli nie chcesz.

- Nie. To znaczy... - zrobiłam z ust prostą linię, wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam. - Mój ojciec zginął podczas wojny z orkami...

- Bardzo ci współczuję... - powiedział ze smutkiem. - A twoja mama?

- Obydwoje zabił Azog Plugawy. - odparłam smutnie. - Moi rodzice byli przyjaciółmi rodziny królewskiej. Nie należeliśmy co prawda do królewskiej sfery, byliśmy krasnoludami niskiego pochodzenia, ale rodzina Thorina była z nami bardzo blisko. Mój tata kiedyś uratował życie Thorinowi, a gdy zginął, Thorin obiecał, że się mną zaopiekuje. I tak zrobił. - mówiłam. - Byłam mała kiedy zginęli... Nie mam nikogo bliższego poza Thorinem, Kilim, Filim i resztą Kompanii w tym i ciebie. - posłałam mu lekki uśmiech, który po chwili odwzajemnił.

- Wiele przeszłaś...

- Tak... Nigdy nie miałam z górki tylko całe życie pod górkę... Mam nadzieję, że może teraz się to zmieni.

Bilbo widząc moją smutną minę chciał zmienić temat.

- A propo chodzenia... - powiedział. - Strasznie mnie bolą nogi, a ciebie?

- Mnie też. - powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na Kiliego, który szedł przede mną.

Zdjął swój kołczan i coś przy nim robił, a ja wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i wskoczyłam mu na plecy.

- O mój...- zaczął, ale nie skończył. - Lia!

- Brawo za spostrzeżenie. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Nogi mnie bolą.

- A mnie plecy. - zerknął na mnie.

- Nic ci nie będzie. - nie miałam zamiaru mu tak łatwo ustępować.

Wiedział, że i tak nie zejdę więc podał kołczan Filiemu, który wraz z Thorinem i pozostałymi, się z nas śmiał.

***

Szliśmy już dość spory kawał drogi. Szłam już teraz o własnych siłach i dałam Kiliemu chwilę wytchnienia. Droga była bardzo długa i męcząca. Każdy szedł swoim tempem, niektórzy zostawiali w tyle, ale Thorin ich ponaglał. Niektórzy też poszli aż za daleko i musieli później czekać na resztę.

W końcu doszliśmy do kolejnych gór i jak na złe zaczął padać deszcz, więc droga była bardzo śliska i w dodatku wąska. Ziemia obsuwała się w najmniej niespodziewanych momentach. Mieliśmy pozakładane kaptury na głowach, ale one nie wiele dawały. Po chwili rozpętała się straszna burza.

The Hobbit  | Kili (PL) Where stories live. Discover now