Michelangelo po zakończonych lekcjach odprowadzał swoją przyjaciółkę do domu. Droga minęła im w bardzo miłej atmosferze, ciągle się śmiali rzucali żartami co pewnie nikt inny nie rozumiał poza tą dwójką. Kiedy April stanęła przed bramą swojego domu, odwróciła się do blondyna i zamknęła go w uścisku. Mikey oddał uścisk, a następnie gdy się od siebie oderwali, przyjaciele poszli w dwa różne kierunki.
Blondyn po niecałej godzinie wrócił do domu. W drzwiach zastał zmartwione starsze rodzeństwo, które nie mogło się do niego dodzwonić, gdy ten odprowadzał April.
— Gdzie byłeś?! — krzyknął Donnie, wpatrując się groźnym wzrokiem w brata.
— Wracałem do domu.
— Przez półtora godziny?! — wydarł się znowu i lekko szarpnął blondyna.
— Jeszcze odprowadzałem April, bo Ciebie nie było. Nie chciałem zostawiać jej samej dlatego z nią poszłem. Proste i logiczne, nie? — powiedział i wzruszył ramionami. Wyminął braci i chciał skierować się na górę do pokoju, lecz zatrzymał go Leonardo.
— Mówi się "poszedłem" , a nie "poszłem". Tak przy okazji, to powiedz mi, dlaczego nie odbierałeś telefonu? Bo wyobraź sobie, że my też się o Ciebie martwimy, a jeżeli nie wracał byś do przyjazdu Wujka to nie chcę wiedzieć co by nam zrobił...
— Nie odbierałem telefonu, bo mi się nie chciało sięgnąć do plecaka, a teraz mnie puść, bo idę dać Raph'owi odpisać lekcje ze szkoły — powiedział i szybkim ruchem wyrwał dłoń z uścisku brata. Poszedł na górę i skierował się do pokoju czerwonowłosego. Otworzył drzwi, lecz nie zastał tam Raphael'a. Skierował się do przedpokoju, gdzie znajdują się schody i najgłośniej jak potrafił zaczął się wydzierać.
— Chłopaki! Gdzie jest Raph?!
— Ciszej trochę! Raphael poszedł ochłonąć po kłótni! Będzie wieczorem! — odkrzyknął mu Donnie, który w tym momencie wybierał pizzę na obiad. — Mikey?!
— Co?!
— Chcesz największą Capicriosę z dodatkowym serem?!
— I kurczakiem!
— Okej!
— Zamknijcie ryje! Głowa mnie boli przez was! — krzyknął zirytowany Leo.
Po godzinie do domu rodzeństwa przyjechał dostawca pizzy. Mikey, gdy tylko usłyszał dzwonek do drzwi rzucił się do biegu i niczym Bolt* dobiegł do drzwi z pieniędzmi w ręce. Uśmiechnięty otworzył je i odebrał pizze od dostawcy. Dał pieniądze i nie czekając na resztę kasy zamknął drzwi przed nosem dostawcy. Wbiegł do salonu i usiadł na kanapie z jednym kartonem pizzy na nogach. Gdy blondyn już miał sięgnąć po największy kawałek pizzy Donatello zabrał mu całe opakowanie.
— Ej! — krzyknął i kopnął brata w kolano. — Oddawaj!
— Gdzie jest reszta? — spytał i spojrzał na młodszego.
— Eeee... ups? — Mikey lekko się speszył. Uśmiechnął się niewinnie do brata z nadzieją, że ten jednak mu nic nie zrobi.
— Dobra... — westchnął i położył opakowanie pizzy na kolanach brata. — Nic się nie stało — powiedział i poszedł do klatki schodowej. — Leo! Pizza już jest!
— Zaraz będę! — krzyknął, a Donnie mógł usłyszeć tuptanie z górnej części domu. Brązowowłosy wstąpił do kuchni, zabierając z niej pięć talerzy - na wypadek gdyby ktoś przyszedł - i ketchup. Poszedł do pokoju, w którym Mikey już zjadł jeden kawałek pizzy.
— Weź talerz, bo kruszysz wszędzie — westchnął i podał bratu talerz.
— Jestem! — krzyknął Leo, wchodząc do salonu. — Smacznego — powiedział na widok brata, który zajadał się pizzą.
YOU ARE READING
Wszystko się ułoży || Wojownicze Żółwie Ninja
FanfictionCzterej bracia - Leonardo, Raphael, Donatello i Michelangelo - z powodu śmierci ojca przeprowadzają się do swojego wujka - Oroku Saki. Rodzeństwo bardzo cierpi z powodu śmierci rodzica. W dodatku narastający konflikt między Raphaelem i Leonardem jes...