Prolog

1.7K 75 33
                                    

— Spakowani? — Spytał Oroku Saki spoglądając na swoich bratanków. Bracia kiwnęli głową. — Chłopcy... jeszcze zanim pojedziemy do mojego... — przerwał mężczyzna zamyślając się nad czymś bardzo głęboko —...naszego domu, chcę żebyście się czuli tam swobodnie. Mimo, że byłem przyrodnim bratem waszego ojca, nie znaczy że nie jesteśmy rodziną — zakończył wypowiedź, a swoje spojrzenie skierował na najstarszego z czwórki bliźniaków - tak. Bliźniacy. Mimo, że każdy miał inny kolor oczu, włosów czy po prostu się różnili byli bliźniakami.

— Tak wujku. Wiemy, że chcesz dla nas jak najlepiej — odpowiedział ze smutkiem Donatello. Saki się uśmiechnął i wziął walizkę pełną ciuchów, albumów czy różnych gadżetów blondyna. Mikey nie mógł sam jej nieść gdyż sam był ofiarą wypadku, w którym zginął Hamato Yoshi. Jednakże, ojciec zdołał uratować syna i specjalnie skręcił pojazd tak, aby auto które jechało z naprzeciwka uderzyło tylko w Yoshi'ego. Blondyn wyszedł prawie bez szwanku gdyby nie złamana noga.

Rodzina podążała do samochodu w ciszy. Nikt się nie odezwał. Pogrążeni byli w żałobie, którą każdy znosił sam w ciszy. Rodzeństwo toczyło walkę z myślami. Czuli, że mają Deja-vu. Na początku mama, która zmarła także w wypadku samochodowym, a teraz tata.

Saki odpalił silnik samochodu i skierował się do miasta, w którym nastolatkowie będą teraz mieszkać. Podróż minęła im około godziny podczas której nikt nie pisnął słówkiem. Jedynie z radia leciały jakieś melodyjki.

Mężczyzna wjechał na podjazd, a następnie zgasił silnik. Spojrzawszy na swoich bratanków uśmiechnął się do nich.

— Chłopcy, już dojechaliśmy — powiedział bardzo miłym tonem głosu i wyszedł z samochodu. Tą czynność także powtórzyli chłopcy - Donatello wyszedł z miejsca pasażera, Leonardo, Michelangelo i Raphael wyszli z tylnych siedzeń. Saki otworzył bagażnik od jego wielkiego auta, a chłopcy pośpiesznie zabrali swoje walizki. Michelangelo, chcąc pokazać swojej rodzinie, że nie potrzebuje pomocy wyciągnął walizkę z bagażnika. Była ona bardzo ciężka jak na tak drobnego chłopca i w końcu upadł na ziemię z wielkim hukiem. Syknął z bólu gdy walizka upadła na jego złamaną nogę. Do brata pośpiesznie podszedł Leonardo, kręcąc głową z grymasem na twrazy. Czym prędzej przesunął walizkę Mikey'ego i pomógł mu wstać.

— W porządku? — zapytał z troską w głosie.

— Tak — odpowiedział mu brat. Wziął kule, które wcześniej oparł samochów i utykając skierował się do swojego nowego domu.

Saki otworzył drzwi do mieszkania, a chłopcy weszli do środka wolnym krokiem. Nigdy nie byli w nowym domie wujka, dlatego teraz nadeszła okazja, żeby pooglądać go od środka. Przedpokój był koloru kremowego i znajdowała się tam wielka szafa na buty, kurtki czy na jakiekolwiek inne ciuchu. Była również para drzwi znajdująca się obok siebie, która prowadzi na górę i do piwnicy

Bracia chodzili po różnych bardzo ładnie zrobionych pokojach. Jednakże Donnie'go strasznie męczył pewien temat, acz kolwiek - po co wujkowi taki wielki dom skoro mieszka sam? Nigdy nie miał dziewczyny, a tym bardziej dzieci...

— Wujku wybacz, że tak pytam, ale na co Ci taki wielki dom?

— Ah no tak... do tego domu przeprowadziłem się jakiś miesiąc temu i szczerze mówiąc to sam zacząłem się zastanawiać dlaczego kupiłem tak ogrommy dom. Po prostu.. jakoś mnie uwiódł wyglądem. Na początku żałowałem, że wydałem tyle pieniędzy, a teraz widzę, że to się bardzo przydało — powiedział i zawiesił swój wzrok na wielkiem telewizorze — aaa i chłopcy, kiedy zaproponowałem wam mieszkanie razem w tym domu, wynająłem fachowca, żeby jeden z salonów przedzielił na dwa pokoje i przy okazji pomalował na wasze ulubione kolory. Niestety są tylko dwa pokoje. Dla Michelangelo i Leonardo. Jutro przyjdzie ponownie i będzie robił kolejne pokoje. Chodźcie, zaprowadzę was — powiedział przy okazji kończąc swój długi monolog. Bracia wchodzili po schodach, lecz Mikey miał z tym ogromny problem. Raphael, widząc jak brat się bardzo męczy wziął blondyna w stylu "panny młodej" i zaniósł niebieskookiego na samą górę domu.

— Dzięki — wyszeptał speszony najmłodszy z braci. Spojrzał na czerwonowłosego, który oglądał pokój Leo.

— Wujku, ale jak będziesz robił mi pokój to chcę mieć go w kolorze czarnego — powiedział zielonooki, patrząc na opiekuna.

— Jasne, a Tobie Donnie? Pokój ma być fioletowy?

— Jeśli będzie czarno-fioletowy to będę bardzo Ci wdzięczny — odpowiedział mu najwyższy z chłopców.

— Dobrze — powiedział — Hmm... dzisiaj nie ma nic na kolację więc co powiecie na pizzę? — spytał z uśmiechem na ustach Saki. Chłopcy tylko mu odkrzykneli "tak!" i szczęśliwi czekali na pizze.

Bracie wpakowali się do pokoju Leo, poza Raphaelem. On to zawsze ma problem do starszego bratam. Muszą się kłócić na każdym kroku. Teraz po prostu chciał uniknąć jakiejkolwiek sprzeczki, która pewnie powstałaby z byle jakiego powodu, dlatego czerwonowłosy zszedł schodami na dół i postawił walizkę w salonie, gdzie jest zmuszony spać dopóki jego pokój nie zostanie wyremontowany.

*

Jak mi się chce to napiszę rozdział do nowej książki...

A tak w ogóle to.. Witam was w nowej książce!! *klap klask klap klask* Udało mi się napisać. Teraz co książka będzie zawierała:

• Raph x Leo
• April x Donnie
• Casey x April
• Wulgaryzmy
Eee powiedzmy, że to tyle. Jeśli na coś wpadnę to napiszę pod pierwszym rozdziałem. A więc bądźcie cierpliwi bo nigdy nie wiadomo kiedy zachce mi się pisać. Mogę mieć faze i wrzucić 3 - 4 rozdziały na dzień. To jestem ja, tego nie zrozumiesz.

To w takim razie ja się z wami żegnam, zobaczymy się pod nowym rozdziałem tej książki! Do napisania!

Wszystko się ułoży || Wojownicze Żółwie NinjaWhere stories live. Discover now