8.

783 43 10
                                    

— Chłopcy już jadę! Będę dopiero jutro, jeśli coś się będzie działo to dzwońcie do mnie! — zdało się słyszeć głos Sakiego, który stał przy drzwiach wyjściowych.

— Spoko! — odkrzyknął mu najmłodszy i w tym momencie rodzeństwo usłyszało trzask spowodowany zamknięciem drzwi.

Brązowowłosy nadal sprzątał swój pokój. Za godzinę czyli o osiemnastej miała pojawić się jego rudowłosa przyjaciółka. Chłopak sprzątał kurz na swoich szafkach już czwarty raz, bo obawiał się, że jeśli April zobaczy ten bałagan - którego zresztą nie było - to zwyzywa go od bałaganiarzy. Po prostu można powiedzieć, że Donnie w tej chwili potrzebuje pomocy specjalisty.

— Dobrze, poodkurzałem, kurz na meblach zmyty, książki poukładane w pułkach — zaczął wymieniać, wyliczając czynności na palcach. — Cholera! Nie kupiłem słodyczy! — krzyknął i rzucił się na plecak, wyciągając z niego portfel pełen pieniędzy. — Mam sto złotych... przynajmniej połowę muszę przeznaczyć na słodycze — powiedział do siebie i wyszedł z pokoju w międzyczasie, zakładając na siebie sweter. — Chłopaki wychodzę do sklepu! — krzyknął i nie czekając na odpowiedź wybiegł z domu, pędząc do sklepu.

Tymczasem Michelangelo grał w piłkę nożną na telefonie. Nie mógł się skupić na grze, gdyż bardzo rozmyślał nad zachowaniem brata. Wydawał się kompletnie zauroczony April i właśnie to go martwiło. Gdy poraz kolejny przegrał, rzucił telefonem o łóżko i wyszedł z pokoju, kierując się do salonu gdzie Raphael oglądał telewizor. Przysiadł obok niego i zaczął wzdychać, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Zirytowany czerwonowłosy spojrzał na niego z ukosa i prawdopodobnie już by go uderzył gdyby nie to, że jego noga nadal była w gipsie. Nie chciał sprawiać młodszemu dodatkowy ból.

— Mikey przysięgam, że jeśli ściągnął Ci gips z nogi to przypierdziele Ci za te wszystkie dni, w których muszę wysłuchiwać Twojego narzekania — warknął nie odrywając wzroku od telewizora.

— Proszę wysłuchaj mnie! — wypalił nagle, wyrywając pilot starszemu i wyłączył mu telewizor.

— Oglądałem to! — krzyknął zirytowany, chcąc dosięgnąć do pilota, lecz młodszy położył go na podłogę i spojrzał na czerwonowłosego.

— Raph, co sądzisz o zachowaniu Donnie'go? — spytał, bawiąc się palcami u ręki zielonookiego.

— Zależy w jakim sensie.

— No.. jeśli chodzi o April i..

— Aa to o to chodzi — przerwał bratu, przeczesując swoje przydługie, ustawione do góry włosy. — Co o tym mogę sądzić? No zakochał się chłopak i tyle — wzruszył jedynie ramionami i chwilę się zamyślił. — A co zazdrosny jesteś? — wypalił nagle, drapiąc się po szyi.

— Ja?! To..  byłoby nienormalne! Zresztą spójrz na to z tej strony, że ja i on to chłopaki i w dodatku bracia!

— No fakt.. — odpowiedział krótko i wstał, kierując się do kuchni. Mikey powtórzył czynność. Gdy wszedł do pomieszczenia od razu rzucił mu się w oczy lekko fioletowy policzek starszego brata.

— Co się stało? Biłeś się z kimś? — zapytał, podchodząc do Raphaela i dotknął jego policzka. Na tą czynność czerwonowłosy syknął z bólu.

— Można tak powiedzieć. Leo się zdenerwował i mnie uderzył, ale to nic — wzruszył ramionami i sięgnął do szafki po szklankę. — Chcesz pić? — spytał, patrząc się na brata.

— Jak możesz to daj mi szklankę, ale... Leo Cię uderzył, a Ty z tym nic nie robisz?! — wykrzyczał nagle.

— Jesteśmy kwita. Też go uderzyłem kiedyś pod szkołą — wspomniał Raph. — Chcesz soku czy herbaty?

Wszystko się ułoży || Wojownicze Żółwie NinjaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant