9.

818 47 37
                                    

Raphael zszedł do kuchni. Zastał tam swojego starszego brata zmywającego naczynia. Czerwonowłosy wykorzystał to, że Leonardo go nie usłyszał i zaszedł go od tyłu. Czarnowłosy wzdrygnął się na dotyk młodszego. Odwrócił się do brata i spojrzał na niego unosząc brwi.

— Dasz mi kiedyś spokój? Nie chcę z Tobą rozmawiać — powiedział na co Raphael zaśmiał się pod nosem.

— Ogarnij się chłopie — stwierdził krótko. — Ty tego nie rozumiesz... jesteś chudy jak patyk! Co chcesz tym osiągnąć?! — krzyknał. Leonardo słuchał tych słów, aż w końcu oczy zaszły mu łzami. Widok zamazywał mu się przez słoną ciecz. — Wiesz do czego dąże... dlaczego nie chcesz sobie pomóc?

— Raph, ja jestem gruby. Spójrz na mnie.. — wyszeptał, wskazując na swoje chude ciało. Raphael złapał się za głowę, gdyż właśnie dotarło do niego co dzieje się z jego bratem.

— Leo masz anoreksję.. musisz się leczyć.

— Nie mam żadnej anoreksji! Ja widzę jak wyglądam w lustrze! — krzyczał, wymachując rękami. Już dłużej nie powstrzymywał łez i zaczęły spływać po jego policzkach. Raphael'a również oczy zaszły łzami, lecz starał się być silny. Przytulił brata i pozwolił mu się wypłakać w ramię.

— Proszę nie kłam mnie i powiedz czy jestem gruby? — wyszeptał w pewnym momencie starszy. — Ale chcę szczerą odpowiedź.

— Jesteś bardzo chudy, lecz wciąż przystojny tyle, że Ty tego nie widzisz Leoś — szepnął mu do ucha, gładząc po plecach.

Bracia chwilę jeszcze postali w kuchni w takiej pozycji. Dopiero kilka minut później usiedli przy stole. Zaczęli rozmawiać na różne tematy. Niebieskooki starał się omijać temat jego choroby. Raphael jednak nie odpuścił bratu i zaczął mu robić spaghetti. Kazał mu je zjeść na jego oczach. Leonardo nie chętnie uczynił to i po długich trzydziestu minutach talerz był już pusty. Czerwonowłosy z uśmiechem na ustach wstał od stołu i umył naczynie. Po kilku minutach poszli do swoich pokoi by odpocząć po całym dniu.

Rano, jako pierwszy obudził się Michelangelo. Wstał z łóżka i poszedł do łazienki się przebrać. Ubrał swoją ulubioną bluzkę z pieskiem i szare dresy. Zszedł na dół do kuchni i zaczął przyrządzać śniadanie dla swoich braci. Mimo, że miał złamaną nogę to i tak dużo się ruszał, ponieważ nie chciał pokazywać rodzinie, że ta noga go przed czymś powstrzymuje. Jakby mógł to by nawet na wychowaniu fizycznym ćwiczył.

Blondyn przygotował kilka kanapek z serem i szynką dla rodzeństwa. Po kilku minutach w kuchni zjawił się Raphael.

— Hej... — zaczął mówić, jednak przerwał na widok śniadania. — Chciało Ci się robić tyle jedzenia? — spytał, patrząc na trzy pełne talerze kanapek.

— Wyobraź sobie, że tak. Chcesz? Możesz wziąć cały talerz — przekazał, podając mu jeden z talerzy.

— Wiesz... — zaczął, zamyślając się na chwilę. — wezmę jeden. Pójde do Leo, może już nie śpi. Najwyżej go obudzę. — powiedział i wziął do rąk talerz z śniadaniem. — April i Don jeszcze śpią? — spytał, biorąc kanapkę do ręki i zaczął się nią zajadać.

— Pewnie tak. Mam pokój obok Donnie'go i wierz mi, nie spałem do trzeciej przez nich — westchnął zrezygnowany.

— To co oni tam robili?! — wykrzyczał czerwonowłosy niemal, dławiąc się kanapką.

— Śmiali się — wzruszuł ramionami. — Może śmieszne kott oglądali? Ja nie wiem — znowu westchnął i zamyślił się chwilę. — A coś Ty myślał zboczeńcu jeden?! Lecz sie!

Wszystko się ułoży || Wojownicze Żółwie Ninjaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن