5.

791 58 15
                                    

Raphael obudził się z ogromnym bólem brzucha. Chłopak próbował wstać z łóżka, lecz najmniejszy ruch sprawiał mu okropny ból. Sięgnął ręką po telefon i napisał do jednego z braci, aby przyniósł mu tabletki przeciwbólowe. Po kilku minutach w pokoju pojawił się Donnie z wujkiem.

— Okres? — zadrwił z czerwonowłosego. Raphael jedynie rzucił w niego poduszką, którą miał pod ręką.

— Daj mi te tabletki bo zaraz tutaj umrę — jęknął piętnastolatek i sięgną ręką po opakowanie. Donnie dał mu je do ręki odkręcając butelkę wody.

— Bardzo boli? — dociekał Saki, sprawdzając czy jego bratanek nie ma przypadkiem gorączki.

— Tak — odpowiedział krótko i zażył dwie tabletki przeciwbólowe.

— Jak nie możesz nawet wstać z łóżka to lepiej zostań w domu. Leo też się coś skarżył wczoraj w nocy, ale po tabletce mu przeszło — powiedział Saki i spojrzał się na Donnie'go. — Jakbyś widział, że Leo się źle czuje to weź każ mu się zwolnić. Nie będzie się chłopak męczył — przekazał brązowowłosemu i zanim wyszedł z pokoju Raphaela podszedł do niego, kucnął i powiedział. — Zostajesz dzisiaj w domu, ale pamiętaj. Jeśli to jest wymówka, żeby wyjść gdzieś z kolegami na papierosy to już pogadamy inaczej.

— Wujku, ale mnie naprawdę boli brzuch — zirytowany gwałtownie się podniósł, powodując sobie jeszcze większy ból.

— Csii.. dobrze Raph, nie denerwuj się. Leż sobie spokojnie ja zrobię Ci herbatę — mężczyzna wstał od łóżka bratanka i razem z Donnie'm wyszli z pokoju czerwonowłosego, udając się do kuchni.

Po kilku minutach wujek Raphaela przyszedł do niego z herbatą i ciasteczkami czekoladowymi. Czerwonowłosy podziękował i upił łyk herbaty.

Minęły dwie godziny odkąd Raphael został sam w domu. Jego bracia udali się do szkoły na lekcje, natomiast wujek pojechał do pracy. Chłopak nie czuł już tak okropnego bólu dlatego postanowił zapalić papierosa. Niby obiecał, że już nie zrobi tego nigdy więcej, ale wiadomo jak to bywa - obiecanki cacanki. Czerwonowłosy zajrzał pod łóżko i z szafki, która się tam znajdowała wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę. Nadal z lekko go bolącym brzuchem wstał z łóżka i podszedł do okna, otwierając je. Usiadł na parapecie, a z pudełeczka wyciągnął papieros odrazu go zapalając. Włożył go sobie do ust i zaciągnął się.

— R..raph?! Co Ty robisz?! — wykrzyczał Leo, wchodząc do jego pokoju. Raphael na jego krzyki upuścił swój papieros, który upadł na dwór na ziemię.

— Leo! Ah.. to Ty. Co tutaj robisz? — zapytał czerwieniąc się.

— Dlaczego palisz?! Ty palić nie możesz! Wujek Ci zabronił!

— A.. a.. — zaczął się jąkać, chcąc jak najszybciej zmienić temat. — A Ty? Co tutaj robisz?! Lekcje masz!

— Nie zmieniaj tematu. Palisz, a ja mam to przekazać wujkowi.

— No co Ty.. Leo nie zrobisz tego! — wykrzyczał, łapiąc brata za rękę. — Leo? proszę.. — czarnowłosy zaczął się głęboko nad czymś zastanawiać, aż w końcu wyrwał swoją rękę z dłoni zielonookiego i krzyknął.

— Raph Ty siebie niszczysz. Czy Ty tego nie widzisz?!

— Leo. Braciszku.. — powiedział i ponownie wyciągnął do niego rękę. — Przecież wiesz co się wczoraj działo! Chcesz znowu słuchać tą kłótnie?! Zresztą masz lekcje!

— Nie, nie mam — odpowiedział i przyłożył ręke brata do swojego czoła. Raph zorientował się, że jego brat ma gorączkę.

— I puścili Cię tak nie martwiąc się, że możesz zemdleć w drodze powrotnej?

— Jak widzisz nie — wzruszył ramionami i spojrzał w oczy brata.

— Czyli powiesz wujkowi?

— Nie Raph.. — upewnił młodszego na co chłopak się uśmiechnął — jeśli skończysz z nałogiem — dodał, a jego brat posmutniał.

— To nie takie łatwe Leo... — wyszeptał, spoglądając na swoje dłonie.

— Musisz spróbować. Dobrze wiesz, że jeśli zobaczę Cię palącego papierosa to od razu mówię to wujkowi. Nie chcesz chyba kolejnej wojny w domu.

— Nie chcę — powiedział cicho i spojrzał na starszego brata. — Proszę nie mów mu nic. Obiecuję, że będę się starał i... zobaczysz nie będę palił papierosów.

— Powiedzmy, że Ci wierzę. Idę się położyć, jak coś to pisz — powiedział czarnowlosy i udał się do swojego pokoju.

Raphael odetchnął z ulgą na wieść, że jego brat nic nie powie wujkowi. Oczywiście czerwonowłosy jak zawsze musiał skłamać i później zapali sobie papierosa. Tak się składa, że Raph rzadko kiedy dotrzymuje obietnic, nawet jeśli składa je najbliższej mu osobie.

Kilka godzin później w domu zjawiła się pozostała dwójka braci. Na przywitanie im przyszedł Leo, który czuł się coraz gorzej mimo zażywanych przez niego tabletek na obniżenie gorączki czy jakikolwiek ból.

— Jak się czujesz? — spytał Mikey, widząc jaki blady jest jego brat.

— Koszmarnie, ale nie jest jeszcze najgorzej — w odpowiedzi zaśmiał się.

— A Raph? Nadal ma okres? — dołączył się do dyskusji najwyższy z rodzeństwa. Leonardo chwilę się zastanowił i odpowiedział.

— Przeszło mu chwilę po tym jak wyszliśmy do szkoły.

— Czyli uważasz, że udawał i tak naprawdę to nic go nie bolało? — spytał Mikey.

— Nie.. na pewno nie udawał. Byłem u niego rano i faktycznie widać było, że cierpi — stwierdził okularnik i nalał sobie do szklanki soku pomarańczowego.

— Co mnie obgadujecie?! — zapytał Raph wchodząc do kuchni gdzie siedziało jego całe rodzeństwo. — Naprawdę uważacie, że udawałem?

— Nie Raph — zaprzeczył Donnie. — Usłyszysz początek rozmowy, nie posłuchasz do końca i przekręcasz wszystko co mówiliśmy. Tak tworzą się plotki.

— Oj dobra nie narzekaj Don. Jak się czujesz Leo?

— Koszmarnie — powiedział uderzając głową o stół.

— On już odpadł — stwierdził Raph. — No dobra, jak w szkole?

— W porządku. Casey nie przyszedł dzisiaj do szkoły.

— Dziwisz mu się? — zapytał z ironią Raph.

— Chłopaki! — wykrzyczał w pewnym momencie Mikey. 

— Co jest bracie?

— Kupimy sobie pieska? — zapytał blondyn przedłużając ostatnią samogłoskę.

— Mikey nie chcę Cię zasmucać, ale to nie jest nasz dom. My tutaj mieszkamy dzięki wujkowi i prawdopodobnie gdyby nie on to wylądowalibyśmy do domu dziecka, więc te pytania kieruj do niego — odpowiedział mi Raph na co najmłodszy posmutniał.

— Okej, ale jeśli by się zgodził to jakiej rasy? A może weźmiemy dwa pieski?

— Mikey nie przerywaj gdy dorosłi rozmawiają — rzekł najwyższy i odłożył szklankę po piciu do zlewu.

— Dzięki. Jesteście najlepszymi braćmi jakich mogłem mieć — odpowiedział, udając obrażonego, lecz rodzeństwo zorientowało się, że ich brat wcale się nie obraził.

— Leo śpi? — spytał Donnie patrząc na najstarszego.

— Nie śpię — jęknął czarnowłosy i nie patrząc na braci wyszedł z kuchni.

— Coś mu się stało? — dociekał Raph.

— Chory jest to co mu się dziwić — wzruszył ramionamk — Dobra, chodź pokażę Ci co musisz przepisać z lekcji — powiedział najwyższy i razem z czerwonowłosym poszli do pokoju Donnie'go.

Wszystko się ułoży || Wojownicze Żółwie NinjaWhere stories live. Discover now