3

7K 338 59
                                    

Niezadowolony brunet zatrzasnął drzwi auta i katem oka na mnie spojrzał, chcąc posłać mi mordercze spojrzenie. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać do jego nieprzyjemnego charakteru i braku jakiejkolwiek kultury, bo miałam pewność, że raczej nie odważy się mi nic zrobić. Dlatego teraz, z dumną miną, siedziałam w środku czarnego, błyszczącego Chevroleta, starając się nie zwracać uwagi na nieprzychylny wzrok mężczyzny. Ciemnowłosy włożył kluczyk do stacyjki, kilka razy przekręcił, aż w końcu auto wydało z siebie serię buczeń, aby w końcu zapalić silnik. Szatyn wyjechał z parkingu i zaciskając palce na kierownicy, zaczął uważnie śledzić ruch uliczny.

— Więc masz na imię Derek, tak? — postanowiłam się odezwać, a zarazem przerwać niewygodną ciszę pomiędzy nami. Czy ten facet nie słucha radia? Co za typ. Burknął coś pod nosem, a ja uznałam to za tak. — To dlaczego szukasz mojego brata? Nie, może inaczej: co od niego chcesz?

— Nie obraź się, ale to, że cię podwożę, nie oznacza, że zamierzam z tobą rozmawiać — powiedział, a ja skrzywiłam się i kilka razy potarłam palcami o wewnętrzną stronę dłoni. To był mój taki gest, który zawsze robiłam, jak miałam ochotę coś komuś zrobić. Zaczęłam się więc na niego uporczywie patrzeć. — Przestań. Słyszysz?... Jak ci powiem, to przestaniesz się na mnie gapić?

Kiwnęłam głową i odwróciłam od niego wzrok. Mężczyzna westchnął i kilka razy zastukał palcami o kierownicę.

— Słyszałaś o zwiększającej się liczbie ofiar dzikich zwierząt? — zapytał, a ja pokiwałam głową. — Tak naprawdę pewien Alfa morduje mieszkańców, nie wiemy jeszcze dlaczego, ale się dowiemy. Razem ze Scottem go powstrzymamy i zatrzymamy serię morderstw. Już? Wszystko wiesz? Świetnie, a teraz siedź cicho i udawaj, że cię nie ma.

— Wiecie kim On jest? — zapytałam, próbując powstrzymać się od zadania pytania dotyczącego słów razem ze Scottem. Prawdę mówiąc, próbowałam je wymazać z pamięci.

Mamy pewne podejrzenia — uciął, chcąc jak najszybciej zakończyć tą dyskusję. Uniosłam pytająco jedną brew do góry. Westchnął. — Podejrzewam Deatona.

Zmarszczyłam brwi. Deaton i wilkołactwo? No jasne, znał się na dziwnych i niecodziennych rzeczach, ale żeby od razu Alfa? Pokręciłam mimowolnie głową, na szczęście Derek tego nie zauważył, był zbyt zajęty przeklinaniem pod nosem jakiegoś kierowcy. Mówił, że razem ze Scottem powstrzymają Alfę. Pomińmy już to, że mój brat nic mi nie powiedział o jakimś Alfie. Muszę z nim naprawdę poważnie porozmawiać. Jeśli jednak mój brat chce się gdzieś szlajać z tym facetem...

— Może mogłabym wam... — zaczęłam, chcąc w jakiś delikatny sposób zaproponować swoją pomoc, ale Derek miał inne zdanie.

— Nie.

— Nawet nie wiedziałeś, co chciałam powiedzieć! — oburzyłam się, marszcząc przy tym brwi. Jestem pewna, że nie czyta mi w myślach, chociaż... jeden procent szansy jakiś jest. Może wilkołaki mogą to robić? Czy powinnam już zacząć nosić aluminiowe czepeczki? A jeśli Derek to kosmita? Nigdy go w mieście nie widziałam, to całkiem możliwe. Uszył sobie taki przystojny kostium i...

— Nie wtrącaj się w sprawy nadprzyrodzonego świata, jeśli sama do niego nie należysz — odparł stanowczo. To brzmiało jak jakaś zasada, którą, według niego, powinnam przestrzegać. Jak zawsze musiałam z tym trochę podyskutować.

— Nie zamierzam pozwolić na śmierć mojego brata tylko dlatego, że czasami sam nie umie podejmować racjonalnej decyzji — odpowiedziałam, unosząc dumnie głowę. — Zresztą, jestem nie do zdarcia. Raz w przedszkolu spadłam z takiej wysokiej huśtawki i myślałam, że już po mnie, ale jednak nie. Przeżyłam. Z siniakiem, ale jednak.

judge normality [DEREK HALE][PISANE NA NOWO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz