Rozdział 13

70 12 0
                                    

Siedzieliśmy na dworze, dopóki nie zawołano nas na obiad. Jednak przed wejściem Varg się na chwile zatrzymał.

-Jeśli chcecie jeść posiłki z „nimi" to macie zakaz odzywania się na sali.- Varg.

Wymieniłyśmy się z Emelaigne spojrzeniami i kiwnęłyśmy głowami. Na ten znak Varg otworzył drzwi. Przez cały czas panowała cisza. Nikt nie miał prawa się odezwać. Nawet służące, które przynosiły nam jedzenie umilkły.
Przez to wszystko musiałam sama nalać sobie herbaty. Ta cała cisza mnie denerwowała. Oczywiście nie chciałam, żeby cały czas siedzieli w celi ale to było bardzo niezręczne.

Po tym najdłuższym w moim życiu obiedzie chciałam wyjść jak najszybciej. Poznałam w kierunku drzwi kiedy ktoś mnie przytulił. Na początku myślałam, że to król, więc szybko odwróciłam głowę. Okazało się, że to był Waltz. Gdy stałam tak odwrócona w niewygodny sposób mogłam zobaczyć jego oczy, które wydawały się puste. Nie trwało to długo, bo po kilku sekundach mnie puścił a ja zdezorientowana znowu się odwróciłam i wyszłam za Emelaigne.

Kiedy wreszcie byłyśmy w moim pokoju skontaktowałam się z Delorą i Parfait najszybciej jak mogłam. Mieliśmy już plan, w nocy mamy się zakraść do lochów i razem z nimi czekać jak najbliżej wyjścia. Jest jeden warunek, nie możemy wyjść z podziemi.

*wieczorem*

-Okej, pusto.- Powiedziałam do Emelaigne wychylając się przez drzwi.

-Biegniemy najpierw prosto, a przy najbliższym zakręcie w prawo i w dół?- spytałam się, żeby się upewnić.

-Tak.- potwierdziła.

-Za mną!- zapominając się krzyknęłam.

Pobiegliśmy tak szybko, jak tylko mogłyśmy i starałyśmy się być cicho. Wzięłam Emelaigne za rękę, gdy zauważyłam, że już nie ma siły. Nie chciałam zostawiać jej samej w tyle. Po chwili zauważyłam lekkie światło z mojego naszyjnika. Postanowiłam to olać i biec dalej.

Nowym kawałkiem pantofelka będę się ekscytować za chwile. Gdy dobiegłyśmy zobaczyłyśmy przy celi opartego o ścianę strażnika. Na szczęście spał.

-Waltz.- przez kratę próbowałam go obudzić.

Cicho ziewnął i spojrzał na mnie.

-Lucette.- miał w oczach szklanki.

-Cicho.- zatkałam mu usta ręką, a drugą zaczęłam czarować.

Zaklęcie miało na celu trochę rozchylić kraty ale ostatecznie zniknęły.

Przytuliłam Waltza i powiedziałam o nowym kawałku w naszyjniku.

-Jak wrócimy, obiecuję, że zrobimy wielką imprezę.- powiedział.

Czekaliśmy w ciszy, bojąc się, że strażnik się obudzi. Jednak Genaro dziwnie na mnie patrzył.

-Coś się stało Wasza Wysokość?- podeszłam do ojca zaniepokojona.

-Czemu nam pomagasz? Czuje przy tobie ogromną nostalgie, wiesz coś o tym?- zapytał.

-Czemu? Mnie też porwali, więc przy okazji uratuje mojego towarzysza, waszą wysokość i pańską „córkę". Odnośnie nostalgii, mam nadzieje, że pan dowie się tego w najbliższym czasie.- mówiąc to odeszłam od króla.

-Już czas.- usłyszeliśmy głos z korytarzy.

-Waltz, twoja mag-. - nie dokończyłam, a Waltz już się zorientował.

Użył jakiegoś dziwnego zaklęcia i pojawiło się światło. Kiedy ponownie otworzyłam powieki byliśmy na zewnątrz. Delorą odrazu do mnie podbiegła.

-Nic ci nie jest? Lucette!- przerażona pytała.

-Nic... co więcej, mam nowy kawałek!- uśmiechnęłam się.

-O mój Boże..!- Czarownica spanikowała.

-Od kiedy ty się uśmiechasz? Czy to jakiś cud?- pytała się mnie z niedowierzaniem.

Ponownie przybrałam kamienną twarz.

-Złudzenie.- warknęłam i poszłam przodem do reszty.

Good Night My Little Star  Where stories live. Discover now