Rozdział 6

117 16 1
                                    

-Pomyślałem, że tak będzie ci o wiele wygodniej.

-Przestań. Wczoraj mi było wygodniej, niż w pałacu.

Wyraźnie zdziwiony się zaśmiał.

-A więc lubisz ze mną spać, co? Ależ przyjemność po mojej stronie.

Natychmiast położył się koło mnie i się przytulił. Zasnęłam prawie, że odrazu. W jego ramionach było bardzo wygodnie.

Wracając do Varga

-Ależ Alcaster! Ona ma urodziny dzisiaj!
Użyła magi!-Varg

-Jest taka jedna magia, jak dobrze pamiętam. Łączy umysły za pomocą gwiazdozbiorów, wtedy wiedźma z człowiekiem mogą się wymienić magią. Jak dobrze pamiętam umiały to tylko najlepsze wiedźmy. Czyli moja pani i jej uczeń Waltz.-Mythros

-WALTZ? Ona krzyczała czasami jego imię, prawdopodobnie nadal jest w tawernie dla przeklętych.-Varg

Lucette

Obudził mnie wkrótce głos Waltza.

-Gwiazdko, dzisiaj są twoje urodziny. Jak pozwolisz trochę cię pouczę magi.

-Dobra, ale wyjdziemy chociaż na zewnątrz?

-Jeśli chcesz mogę zamienić te okna w balkon. O wyjściu nie ma mowy.

-Dobrze!

Po tym poszłam spać na kolejne kilka godzin. Mogłam wstać dopiero po obiedzie. Nikt oprócz Waltza, Rumpla i Delory nie mógł wejść do pokoju. Czasami wiedźma która mnie przeklęła opowiedziała mi o tenebrarum i o tym, że matka prawdopodobnie żyje i muszę ją pokonać. Wspomnienie o matce, sprawiło że się trzęsłam. Już wiedziałam że odebrała tysiące żyć. Kiedy tylko Delora wyszła Waltz kolejny raz mnie przytulił.

-Nie rób niczego, czego nie chcesz.

-Ukrywali przede mną, że moja matka jest wiedźmą. Tylko ty mi o tym powiedziałeś.

-Poprosiłem ich o to, by tobie nic nie mówili. Chciałem być się cieszyła życiem człowieka.

Próbowałam go odepchnąć, na próżno.

-I tak w końcu nie wytrzymałem i się dowiedziałaś. Przepraszam.

-Dobrze, przeszłość zostaje w przeszłości, ale najpierw czaruj ten balkon.

Waltz kiwnął ręką i cały pokój zamienił się w taras. Byłam taka zdziwiona, że nie zauważyłam, że mam na sobie sukienkę a dookoła jest pełno lilij. Kiedy Waltz mnie zobaczył zatrzymał się.

-Mog- zrobił się czerwony jak burak

-Coś się stało?

-Nie, nic, mogę prosić do tańca?

-Oczywiście.

Wykorzystał moją rękę i mnie objął.

-Lekcja 1, nie podawaj ręki nikomu oprócz mnie.

-Lekcja 2, czarów pouczę cię jak skończymy świętować twoje urodziny.

Pstryknął palcami i wokół nas pojawiło się pełno gwiazd układających się w najróżniejsze gwiazdozbiory. Księżyc wydawał się większy i jaśniejszy a na niebie, w oddali, widniała i świeciła mocno z całych sił malutka gwiazdka. Oboje na nią spojrzeliśmy. Czułam się wyjątkowo. Wszystko tutaj było dla mnie, a od jutra zaczynałam naukę z Waltzem. Dzisiaj nie widziałam nikogo, oprócz niego i uświadomiłam sobie, że go kocham. Tylko kiedy to się stało?

-Podoba ci się prezent?

-Jasne!

-A więc patrz teraz.

Z sufitu zaczęły na nas spadać małe płatki lilii.

-Moja gwiazda świeci dziś najmocniej, pięknie wyglądasz.

-D-dziękuje.

Czar bardzo szybko minął i położyliśmy się spać. Jak to możliwe? Nadal zadawałam sobie te pytania.

-Dzisiaj wreszcie obudziłam się pierwsza!- mówiłam usatysfakcjonowana

-Oj, chyba nadal wygrywam gwiazdeczko.- mówiąc to odkrył kołdrę i był już ubrany.

-Pfff... nie fair.- poszłam do łazienki przebrać się z piżamy na mój strój.

Good Night My Little Star  Where stories live. Discover now