Rozdział 12

89 11 0
                                    

Emelaigne? Źle się czujesz?-zapytałam niedowierzając w to, że ruszyła głową.

-Dobrze się czuje.-odpowiedziała krótko i ugryzła jabłko.

-Jak widzisz nie są zatrute.- powiedziała to, a ja zszokowana padłam na kolana.

-Zły duchu, który ją nawiedził, zostań tam już na zawsze.-powtarzałam.

W trakcie Emelaigne wepchnęła mi jabłko do ust i zmusiła do wstania na nogi. Później przez długi czas nastąpiła cisza. Myślałyśmy o planie ucieczki i w razie jakiegoś podsłuchu pomysły zapisywaliśmy długopisem, który znalazłyśmy przypadkiem, na kawałku materiału. Niestety długo nie byłyśmy same.

-Śniadanie gotowe moje panie, proszę za mną.- Varg uśmiechnięty magicznie założył nam kajdany na ręce i tak szybko jak wszedł do pokoju, już go nie było.

-Ktoś chciałby was zobaczyć.- cicho mruknął.

Na te zdanie zadrżałam. Na początek te dziwne zachowanie Emelaigne, a teraz tylko ja się boje tych słów. Jak tchórzliwa się stałam?

Podeszłyśmy do niego równo i nie rozdzielałyśmy się nawet o centymetr. Szliśmy w ciszy przed długie korytarze komnat, aż zatrzymaliśmy się wszyscy przed drzwiami do jadalni. Kiedy Varg otworzył drzwi, przez okna widać było małe oślepiające światło słońca. Jednak, gdy mrugnęłam dwa razy zobaczyłam króla i Waltza. Król był cały w opatrunkach.

-Waltz!- odrazu krzyknęłam.

-Lucette!- wstał z krzesła i podbiegł do mnie, żeby mnie przytulić.

Tak samo zrobili obecna księżniczka z Genaro. Zrobiło mi się trochę smutno na ten widok, ale udawałam, że ich nie widzę.

-Jak się tu znalazłeś?- spytałam.

-Podczas, gdy wszyscy się zbiegli usłyszałem odgłos miecza z lasu i pobiegłem tam.- zrezygnowany mówił.

-Zablokowali moją moc na tydzień, podobno wtedy zetną mi głowę za zdradę.- przybliżył się do mnie.

-Spróbowałaś użyć swoich mocy?- szepnął.
Rzeczywiście! Zapomniałam o tym całkowicie.

-Jeszcze nie.

-Kiedy wrócicie do pokoju, proszę spróbuj się skontaktować z Delorą albo Parfait.

-Okej.

Usiedliśmy wszyscy przy stole. Zjedliśmy to co nam kazano i bez zbędnej dyskusji Waltz z królem udali się z Mythrosem do komnat. Chwile potem Varg przyszedł, żeby zabrać nas z jadalni do pokoju. Ponownie trzymałam się blisko Emelaigne. Trudno było wytrzymać tyle czasu w ciszy i mało co się nie powstrzymałam.

-Do zobaczenia później księżniczko Emelaigne.- powiedział, po czym chwycił mnie za ramie i pojawiliśmy się w sali tronowej.

W głowie miałam mentlik, nie rozumiałam tego. Chciałam zadać tak dużo pytań, lecz żadne nie przechodziło mi przez gardło. Zostałam sama. Nigdzie nie było mojej „siostry". Przerażona pragnęłam kontrolować swoje ciało, ale cała drżałam.

-No więc, nasza księżniczko koronna.- uklęknął przede mną.

Jego włosy stawały się powoli białe, coraz bardziej mi kogoś przypominał. Kogoś, bardzo dla mnie ważnego.

-...Fritz?!-zaszkliły mi się oczy, gdy zorientowałam się kogo widziałam przed sobą.

-Księżniczko, gratulacje z powodu twojej pełnoletności. Przepras—.-próbując pocałować moją rękę, natychmiastowo zmienił się z powrotem w Varga.

-...Fritz.....-zakryłam oczy rękami.

Zobaczyłam go. Zobaczyłam go! Fritz, gdzie jesteś?

-*ekhem*-kaszlnął głośno Varg i wstał z podłogi.

Nic do mnie nie docierało. Od kilku miesięcy moje życie jest za bardzo skomplikowane. Pamiętam, jak kiedyś pragnęłam posiadać moce magiczne, by uszczęśliwić mamusie i tatusia. Stare, parszywe czasy.

Łzy nie mogły przestać spływać mi po twarzy. Zrezygnowany i wyraźnie zdenerwowany Varg chwycił mnie mocno za nadgarstek i po kilku sekundach byłam ponownie w swoim pokoju z drugą księżniczką. Bez opuchniętych oczy, bez żadnych znaków tego co miało miejsce chwile temu.

Ku mojemu zdziwieniu Emelaigne o nic nie pytała, wyglądała jakby o czymś głęboko myślała. Odczekałyśmy chwile i zaczęłam opowiadać o mojej mocy. Dobrze, że Emelaigne była łatwowierna, bo inaczej bym musiała powtarzać dobre dwa dni.

-A więc szybko, kontaktuj się z tą wróżką i spytaj, czy mają jakiś plan ucieczki. Pewnie się martwią, a tak poza tym dowiedz się czy jest z nimi Rod i Ophelia.

Przytaknęłam. Szybko udało mi się połączyć, chyba jeszcze nie wiedzą, że dysponuje jakąś magią. Zapytałam o członków rodziny królewskiej i przebywali tam wszyscy oprócz króla, nawet służące. Jeśli chodzi o plan, powiedzieli, że odezwą się jutro.

Musi być jak najbardziej bezpieczny i wykonalny. Miałyśmy takiego farta, że jak skończyłam czarować, Varg bez pukania otworzył drzwi.

-Jeszcze nie czas na obiad.- powiedziałam najwiarygodniej jak mogłam, żeby ukryć moje spanikowanie.

-Drogie panie, czas się trochę przewietrzyć.- oświadczył i pociągnął nas za sobą do królewskiego ogrodu.

Nieco zdziwione usiadłyśmy na ławce.

-Ależ jak można cały ten czas na ławce przesiedzieć.- żalił się Varg.

Emelaigne się poddała i poprosiła o książkę. Oczywiście nasz wspaniały czarnoksiężnik stuknął swoją laską i księżniczka dostała to czego chciała w kilka sekund. Usiadła na ławce i zaczęła czytać, a ja wpatrywałam się w niebo. Było to trochę odprężające, chociaż nadal byłam podejrzliwa odnośnie tego wyjścia.

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Postaram się dodawać częściej. ❤️

Good Night My Little Star  Where stories live. Discover now