Rozdział 4

155 16 0
                                    

Bardzo się przestraszyliśmy, więc stworzył teleport do tawerny. Było to zaklęcie dla zaawansowanych wiedźm. Wtedy mu chociaż w pewnym stopniu uwierzyłam o przeszłości i może trochę o matce.

Nagle wszystkie moje myśli zniknęły.
Już zdrowy, starszy Waltz klękał na kolanie i rozpaczliwie dziękował.

-Przecież to nie było takie trudne.

-Ale tylko ty, jedyna osoba na tym świecie mogłaś to zrobić. Pozwól, że sprawie ci małą niespodziankę.

-Dobrze.

Było już ciemno więc rozeszliśmy się do swoich pokoi. Poczekałam 5 minut i wyszłam do lasu obok. Musiałam wszystko przemyśleć.

-A cóż to, księżniczka we własnej osobie sama w ciemnym lesie.

Odezwał się nieznajomy głos. Przerażona rozglądałam się dookoła, ale nikogo nie zauważyłam.

-Nie panikuj księżniczko Lucette.

Wtedy ktoś od tylu unieruchomił moje ręce i przytrzymał usta. Na oczach miałam niebieską wstążkę.

-Hmmh!- próbowałam krzyczeć, na próżno

-Nie wierć się tak, bo będę musiał cię uśpić.

Nie traciłam nadziei na to, że uda mi się wyrwać. Jednak chwile potem usłyszałam tylko huk laski o ziemie i zasnęłam.

Nic nie czułam, nie widziałam, ani nie widziałam. Nie mogłam również o niczym śnić. Moglam tylko czekać, aż czar przestanie działać. W pewnym momencie zobaczyłam walkę. Bardziej mającą na celu nauczać odbiorcę pokazywanej magii. Nie wiedziałam po co, bo jestem tylko człowiekiem ale przyglądałam się temu uważnie i próbowałam wszystko zapamiętać.

Kiedy walka się skończyła, znowu widziałam ciemność.

-Może spróbuje zrobić tak jak oni. Z tego co pamietam wystarczy tylko głęboko o czymś pomyśleć.

Nie udawało mi się. Siedziałam w ciemności coś około kilka dni. Często patrzyłam się w górę, bo tam zauważałam jasno świecące gwiazdy. Wtedy coś się we mnie zmieniało.

Miałam wrażenie, że przez moje ciało przepływa wielka moc. Postanowiłam spróbować czarować z zamkniętymi mocno oczami, tak by mnie aż mdliło z bólu.

Nagle z mojej ręki wyleciało niebieskie światło i sprawiało, że czarny obraz pękał. Próbowałam dalej i dalej. Otworzyłam oczy, przez chwile miałam wszystko zupełnie rozmazane, byłam w tym samym lesie, stała przede mną osoba z maską i się przedstawiła.

-Niezła jesteś, minął tylko tydzień, a ci się już udało. Jestem Varg, to ja cię nauczyłem podstaw magi. Zwykle wiedźmy wracają po 6 tygodniach, nie mówiąc już o wróżkach.. widać, że jesteś córką Hildyr. Ostrzegam, pełnej magi używaj dopiero jak skończysz swoje najbliższe urodziny. Jeśli nie, to sama siebie w końcu zabijesz.

Mówiąc to znowu uderzył laską o ziemie i zniknął. Z przerażenia zemdlałam w środku lasu.

Obudziłam się na rękach zapłakanego Waltza. Bardzo przeżywał moją nieobecność.

-Nic mi nie jest nie martw się.

Usłyszawszy, że mówię pobiegł ze mną do swojego pokoju i położył mnie na łóżku.

-Lucette!

Przytulił mnie nie za mocno. Po chwili jednak zupełnie zmienił nastrój.

-Kto to był?! Gdzie on jest?! Co on ci zrobił?!

Miałam wrażenie, że ma taką motywacje, że mógłby kogoś zabić. Widziałam nienawiść w jego oczach. Natychmiast powiedziałam mu wszystko, co wiedziałam.

-Powiedział, że nazywa się Varg. Miał czarną maskę i płaszcz. Przepraszam, że wtedy wyszłam. Gdyby nie to, nigdy by się to nie stało.

Mówiąc to, rozpłakałam się. Po tych słowach chwycił mnie za rękę.

-To nie twoja wina, to przez to, że wszystko stało się za szybko. Wracając, gdzie byłaś?

-Nie wiem...Jedyne co widziałam to pustka, była chwila, gdzie pokazał mi podstawy magi na dziwnym video. Później obudziłam się i zasnęłam w lesie. Zdołałam nawet użyć magii. Waltz, kim ja jestem?

Good Night My Little Star  Where stories live. Discover now