Rozdział 7

113 14 0
                                    

Wczoraj były moje urodziny, bardzo chciałam zobaczyć mojego personalnego rycerza. Jestem ciekawa czy chociaż on mnie pamięta z zamku, pewnie robie sobie złudne nadzieje. Brakuje mi go, naprawdę chciałabym go zobaczyć. Napić się z nim kawy, jak to zwykle w moich kompaktach. Na początku się w ogóle nie lubiliśmy. Przydzielili mi go gdy miałam 14 lat, a Fritz miał wtedy 19.

Przez cały czas traktowałam go okropnie. Król przydzielił go do mnie zaledwie miesiąc po „śmierci" mojej matki. Czego on po mnie oczekiwał? Wracając, wydawało mi się że chciał bronić mojego ojca, lecz był zbyt młody i niedoświadczony. Myślałam tak przez cały rok, aż nie zaczęliśmy rozmawiać. Zaczęło się to od Świąt Bożego Narodzenia. 

Ja byłam jak zwykle sama w pokoju, lecz nikt o tym nie wiedział. Mój ojciec o mnie zapomniał, byle by mógł spędzić wspaniały czas z jego cudowną nową żoną i ich cudownymi dziećmi. Zapragnęłam ich trochę pooglądać, więc wychyliłam swoją głowę przez drzwi, zobaczyć czy droga jest wolna.

Zauważyłam okropną scenę, ojciec Fritza uderzył go.

-Muszę tu zostać, a jeśli księżniczka będzie czuć się samotna kto jej pomoże?- Fritz nadal próbował rozmawiać z ojcem.

Przestraszyłam się, zamknęłam za sobą szybko drzwi, lecz za późno zorientowałam się jaki to był głośny dźwięk. Ponownie się wychyliłam, ale był tylko Fritz. Patrzył się na mnie z taką dobrocią i uprzejmością, że zaprosiłam go do środka. Pobawiliśmy się w przyjęcie herbaciane. To jest moje najlepsze wspomnienie z zamku.

Nigdy ponownie nie widziałam na szczęście jego ojca przy nim. Cieszy mnie, że dał sobie z tym radę. Tylko co jeśli, skoro stracili pamięć Fritz będzie ponownie gardzimy przez ojca nawet w murach zamku? Nie chce tego. Muszę jak najszybciej go zobaczyć.

————————————

Szybko się przebrałam i przytuliłam Waltza. Chciałam mu powiedzieć, jak bardzo go kocham, ale bałam się odrzucenia. Postanowiłam, że narazie wystarczy mi jego przyjaźń.

-Waltz?

-Tak gwiazdeczko?

-Możemy dzisiaj zejść do baru na śniadanie, proszęę?

-Jutro, dobrze?

-No dobrze..

-A więc, jest coś co byś chciała? Może naleśniki albo jajecznicę?

-Weź mi to samo co ty.

-Jesteś pewna?

-Tak.

Zawsze byłam ciekawa, tego jak smakowało uliczne jedzenie. Zwykle miał coś co nazywał „frytkami" ale nigdy nie miałam odwagi spróbować. Kiedy w końcu wyszedł z pokoju mogłam wstać. Przez kilka dni nic nie robiłam oprócz spania, jedzenia i mycia się. Jedyne chwile gdy mogłam wstać z łóżka to były:

-Do łazienki

-Wczoraj świętować urodziny

...

PEWNIE BYŁAM WCZORAJ TAKA CZERWONA JAK NIGDY. Jeszcze ten dzisiejszy sen.

Dlaczego ja myśle o takich rzeczach?! Jednak, wydaje mi się, że kiedyś to się zdarzy

Ουπς! Αυτή η εικόνα δεν ακολουθεί τους κανόνες περιεχομένου. Για να συνεχίσεις με την δημοσίευση, παρακαλώ αφαίρεσε την ή ανέβασε διαφορετική εικόνα.

Dlaczego ja myśle o takich rzeczach?! Jednak, wydaje mi się, że kiedyś to się zdarzy. Przynajmniej mam nadzieje. LUCETTE OGARNIJ SIĘ! Zdałam sobie sprawę, że z moich palców unoszą się małe serduszka.

-Co do-?!

Upadłam na ziemie. Chyba nie powinnam tak długo stać. Bałam się, że jak Waltz to zobaczy nakrzyczy na mnie. W idealnym momencie ktoś zapukał.

-Wchodzę!

-WALTZ! ZACZEKAJ!

-Luce? Nic ci nie jest?! Co się stało?!

Wszedł, zobaczył mnie i podbiegł,żeby mnie podnieść. Jedziecie położył na łóżku, obok mnie.

-Co ty zrobiłaś?!- powiedział rzucając na mnie dziwne zaklęcie

Po chwili nic mnie nie bolało i mogłam się ruszać.

-Ja tylko... za długo byłam na nogach.

-Dobrze, jak tak bardzo chcesz opowiem ci coś. Słuchaj uważnie.

-Okej!

-Dawno, dawno temu. Kiedy pierwszy raz użyłem magi, też leżałem długo w łóżku. To obciążało moje ciało. Bolało coraz bardziej każdego dnia.

Coś w tej historii było dziwnego. Mnie nic nie boli. Nagle złapał się za serce.

-Waltz?!

-Przepraszam, to nic, kontynuując..
Wstałem z łóżka dopiero po miesiącu. Nie martw się, jakby kiedykolwiek coś cię zabolało natychmiast mnie zawołaj.

Uśmiechnął się do mnie słabo i podał mi śniadanie. Miałam szczęście, ponieważ przyniósł nam te „frytki". Starałam się nie okazywać podekscytowania ale raczej to zauważył.

-W sumie to twój pierwszy raz jak jesz jedzenie z miasta. Myślałem, że wolisz bardziej wytworne rzeczy, więc przynosiłem ci coś innego.

-Dziękuje.

Zjedliśmy i odrazu ruszyliśmy w stronę lasu.

-Dobrze, zaczniemy od małych sztuczek magicznych.

Powiedział mi o czym mam myśleć i ile razy klasnąć w dłonie, by pojawiły się małe złote duszyczki wokoło nas. Widok był niesamowity. Jednak przez cały ten czas, miałam wrażenie, że Waltzowi coś jest.

-Udało mi się!

-Gratuluje mała gwiazdko.

Było już ciemno, więc udaliśmy się na kolacje. Zupełnie zapomnieliśmy o obiedzie. Nauczyłam się 2 sztuczek, pojawianie się dusz naszych przodków i baniek mydlanych. Ta 1 przypominała scenerie z mojego snu. 

Jak zwykle musiałam siedzieć w pokoju i czekać, aż Waltz coś mi przyniesie. Tym razem była to sałatka z pomidorkami koktajlowymi. Jednak o wiele bardziej smakowało mi jedzenie ze śniadania.

-Dobrych snów mała gwiazdko.- powiedział to do mnie, myśląc, że śpię.

Otworzyłam lekko powieki, by widzieć co robi  Okazało się, że rzuca na mnie dziwny czar, po którym się trochę krzywi.

-Waltz?! Co ty robisz?!- krzyknęłam bez zastanowienia.

-Ty jeszcze nie śpisz?!

Prosiłam go, żeby wytłumaczył mi wszystko od początku. Po pewnym czasie uległ.

-A więc, używam magii leczniczej. Pamiętasz gdy znalazłem ciebie na podłodze? Wtedy zapomniałem nałożyć czar.

-To dlaczego się tak krzywisz wypowiadając słowa zaklęcia leczniczego?

Good Night My Little Star  Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα