XIX

792 74 26
                                    

Promienie słoneczne przedzierały się przez szare chmury, wpadając do pokoju, gdzie Louise Tomlinson spała spokojnie w objęciach swojej ukochanej. Pomrukiwała cicho co i raz, kiedy to Harriet przejechała opuszkiem swojego palca po wrażliwszym miejscu na ciele szatynki, kreśląc bliżej nieokreślone wzroki na jej skórze. Na twarzy Harriet widniał czuły uśmiech, a jej serce zdawało się roztopić, ponieważ widok śpiącej Lou, której włosy były w całkowitym nieładzie, a na twarzy nie było wymalowanego lęku czy niepokoju tylko błogość, sprawiał, że nie mogła oderwać wzorku od tej słodkiej istotki. Szatynka czuła się bezpieczna w domu, pokoju i ramionach Harriet, które były dla niej najlepszą kryjówką przed całym złem tego świata oraz lekarstwem na jej złamane przez własną rodzicielkę serce.

Harriet dużo myślała. Przez jej głowę przebiegało tysiące pytań na minutę, lecz na żadne nikt nie znał odpowiedzi. Na przykład, jak to będzie w przyszłości? Czy ich nastoletnia miłość przetrwa wszystko? Czy poradzą sobie ze wszystkimi trudnościami, które staną im na drodze do szczęścia? Ile jeszcze Louise będzie cierpieć? I najważniejsze, czy słowa szatynki z pamiętnego dnia były szczere, czy wypowiedziane pod wpływem mocnych emocji?

„Kocham cię" - te słowa nie opuściły myśli brunetki nawet na sekundę,  odkąd Louise je wypowiedziała. Zdawało się, że wsiąkły w jej serce, zadomowiając się na stałe oraz wyrywając w nim małą dziurkę z powodu wszystkich niepewności i wątpliwości, które dręczyły Harriet i nie dawały jej spokoju.

Teraz pewnie się zastanawiacie czy Harriet darzyła Louise równie mocnym uczuciem? Cóż, tak. Jakim musiałaby być człowiekiem, aby nie kochać tej słodkiej istotki?

Uśmiech Styles nieznacznie się powiększył, kiedy Louise zmarszczyła swój nosek, wydając z siebie kolejny, cichy pomruk. Szatynka, będąc nadal we śnie, zacieśniła mocniej swój uścisk na talii swojej ukochanej, mocniej się w nią wtulając. Harriet nie mogła oderwać wzroku od dziewczyny. Śledziła każdy detal jej spokojnej twarzy, zakochując się jeszcze mocniej w jej zmarszczkach, w kącikach oczu oraz ust, zgrabnym nosku, małych piegach, wąskich, często spierzchniętych wargach oraz oczach, które potrafiły błyszczeć jaśniej niż gwiazdy.

I tak, zdecydowanie widziała w nich swój dom.

Rozmyślanie brunetki przerwała Louise, która obudziła się, uchylając powoli swoje powieki.

- To był anioł. – powiedziała lekko zachrypniętym głosem i były to słowa, którymi przywitała dziewczynę. Harriet zmarszczyła lekko swoje brwi, odgarniając opadającą na czoło Lou grzywkę.

- Anioł?

- Naprawdę zobaczyłam anioła. –przybliżyła się bardziej do swojej ukochanej, aby wyszeptać do jej ucha te trzy słowa, które odrobinę zaniepokoiły brunetkę, dlatego posłała dziewczynie pytające spojrzenie. Cichy chichot wydostał się z ust Louise, po czym znów zaczęła szeptać. - Śniłaś mi się. To byłaś ty, to ty jesteś moim aniołem. – po tych słowach, złączyła razem ich wargi, nie kłopocząc się porannym oddechem. Harriet odetchnęła ze spokojem, a stado motyli rozpoczęło swój taniec w jej brzuszku i nie mogła nic poradzić na to, że słowa Louise kompletnie ją rozczuliły. Przyciągnęła ciałko mniejszej jeszcze bliżej siebie, chcąc mieć jej serce obok swojego już na zawsze.

Czas płynął szybciej niż zazwyczaj i nim Louise się spostrzegła skończył się rok szkolny, a wakacje się rozpoczęły. Mogła odetchnąć z ulgą, bo jednak prywatna szkoła była dla niej katorgą, a na swój ostatni rok liceum mogła, a nawet musiała powrócić do swojej wcześniejszej szkoły, ponieważ nie było ją stać, aby nadal uczęszczać do placówki, która była opłacona tylko na rok przez jej rodziców. Matka szatynki nie odezwała a się ani raz do córki i zadbała o to, aby Louise została odcięta od rodzinnych pieniędzy oraz swojego rodzeństwa, co było najsmutniejsze w tym wszystkim. Dlatego dziewczyna była zmuszona znaleźć pracę na okres wakacji, aby nie obciążać finansowo Anne, która zapewniała ją, że to żaden kłopot, lecz Louise i tak postawiła na swoim. Nie musiała szukać długo. Już po pierwszym tygodniu wakacji zaczęła pracę w małej, przytulnej kawiarence. Cóż, może i wynagrodzenie nie było duże, jednak wystarczyło, aby oddać część pieniędzy pani Styles, a część odłożyć na konto i trochę zaoszczędzić. Wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku.

sweet like candy | fem!larryWhere stories live. Discover now